3

15 1 0
                                    

Otworzyłam oczy. To ten moment, w którym sufit jest ciekawszy niż instagram. Wreszcie przekręciłam się na bok i sięgnęłam po telefon, aby sprawdzić która godzina - 7.24. Skierowałam głowę w stronę okna. Chmury zasłaniały wakacyjne promienie słońca. Przeszłam do siadu oraz przetarłam dłońmi oczy, stawiając stopy na ciepły dywanik. Odeszłam kilka kroków od łóżka po czym ustałam na palcach rozciągając przy tym całe ciało. Wyciągnęłam z szuflady koronkową czarną sukienkę z tiulu, sięgającą do połowy ud oraz czystą również lekko koronkową bieliznę. W łazience szybko się doprowadziłam do ładu, zrobiłam lekki brzoskwiniowy makijaż oraz użyłam perfum Channel. Zeszłam na dół, włączyłam telewizję z jakąś koreańską dramą. Kierowałam się do kuchni, jednak przeszkodził mi dźwięk. Ktoś wszedł do domu.. Ale jak? Mieszkam sama. Znałam podstawy samoobrony, mimo co schowałam się za lodówką. Nagle usłyszałam śmiech dwóch osób. Kobiety i.. mojego taty? Przecież on mieszka z mamą w Austrii. Wyszłam z mojej "kryjówki" i szłam za głosami.

- Kogo moje oczy widzą? Hahaha czyżby to twoja córka Roman?

- Tak, to Wiktoria. - powiedział mało entuzjastycznie.

- Kim jesteś? - spytałam.

- Niech pomyślmy, ja i twój ojciec niedługo bierzemy ślub.

- Że co?! Tato gdzie do cholery jest mama?!

- Mamusia? Nie była mi już potrzebna. Pozbyłem się jej hahaha. - śmiał się w najlepsze, jednak ja czułam powolne łzawienie oczu.

- Pytam co z nią i gdzie jest!?

- Zdechła po tabletkach nasennych. Nie żyje od 2 miesięcy.

- I dobrze, nikomu nie było potrzebne takie ścierwo!! Hahaha. - śmiała się i z nim jego nowa partnerka.

- Słuchaj, ścierwem możesz nazwać siebie! Widocznie nie potrzebowałaś tak wielu operacji plastycznych bo i tak wyglądasz jak kuchenna szmata! Wypierdalaj z mojego domu!

Tata szybko zareagował. Podszedł do mnie. Widziałam w jego oczach gniew. Uderzył mnie. Mój własny ojciec mnie uderzył. Złapałam za lewy policzek po czym wzięłam mój telefon i pobiegłam na górę zamknęłam szybko wszystkie drzwi na klucz oraz zamknęłam się w moim pokoju. Ojciec jakoś wolnie reagował. Próbował dobić się do mojego studia a później do mnie. Nie udało mu się. Godzina 8.19. Zaczęłam płakać. Mojej mamy już nie ma, nie wiem gdzie jest pochowana o ile w ogóle ojciec ją pochował. Nie mogę się nawet pomodlić gdyż jestem ateistką. Jednak wierzyłam, że coś, że jakaś siła jednak istnieje. Zasłoniłam żaluzje oraz zasłony. W moim pokoju panowała ciemność. Tak jak lubiłam. Płakałam i krzyczałam w poduszkę, nie pomogła mi już nawet muzyka. Nie mogło pomóc mi nic. Pustka, straciłam uczucia. Straciłam emocje. Płakałam niesamowicie długo. Wstałam z podłogi chciałam spojrzeć na zdjęcie mamy ale nastała już prawdziwa ciemność. Zemdlałam.

»»» Skip time 11.02 «««

Otworzyłam oczy, czułam ból głowy oraz kręgosłupa. Zachłannie próbowałam zaczerpnąć powietrza. Ledwo mogłam się poruszać. Zebrałam się na odwagę i sprowadziłam swoje ciało do siadu. Oddychałam ciężko ale i niespokojnie. Oddech przerywany, wystraszony. Nie zemdlałam od 3 lat. Wzrokiem szukałam zegara.
- 11.08?! - krzyknęłam w myślach.
To raczej pierwszy raz, kiedy nieprzytomna byłam.. chwila prawie 3 godziny?! Kilka lat temu mogłam zemdleć na 1-2 godziny, nigdy nic mi nie dolegało mimo tak długiego stanu nieprzytomności. Szukałam telefonu po kątach pokoju, znalazł się pod łóżkiem. Odblokowałam telefon oraz sprawdziłam powiadomienia oddychając głęboko.
- 4 nieodebrane połączenia? Od kogo? - spytałam sama siebie. Hmm numer nieznany. Nie będę oddzwaniać, zazwyczaj w moim przypadku źle to się kończyło. Podeszłam do komody na której stała taca z dzbankiem wody, nalewając do pełna szklankę. Wypiłam "duszkiem" po czym zeszłam na dół, nie zważając czy parka idiotów jest czy nie. Okazało się że jest tylko jego laseczka z jakąś dziewczyną w moim wieku.

- Ohh słoneczko to moja córka Julia. Oto nowe oczko w głowie twojego ojca haha. - zaśmiała się razem ze swoją córeczką.

Nie zwróciłam na nie uwagi, jedyne co zrobiłam to prychnęłam pod nosem. Poszłam do kuchni, sięgając po koszyk z wieloma lekami. Wyjęłam paczkę z tabletki uspokajającymi oraz zażyłam 3 popijając wodą. Jest godzina 11.41 a ja od momentu obudzenia się ze snu nic nie jadłam. Trudno, zrobię im na złość i będę udawała że nic mi nie przeszkadza.

- Gwiazdeczkooo zrób nam po kawie i daj jakieś ciastka. - jak zwykle był to ten najbardziej irytujące głos w tym domu.

- Wypchaj się nimi suko! - krzyknęłam tak bez zbędnego przejmowania się czymkolwiek. Ta jednak nie postanowiła rzucić mych słów w wiatr.
Podeszła do mnie i uderzyła mnie otwartą dłonią.
Nikt nie będzie bić, a tym bardziej osoba która śmieje się z wymuszonej śmierci mojej mamy!
Oddałam jej ze zdwojoną siłą, wszystkiemu przyglądała się całej sytuacji jej córka rzucając co jakiś czas moją stronę wyzwiska. Partnerka ojca spojrzała na mnie "z pod byka" po czym wróciła do zadufanej w sobie córeczki.
To moje mieszkanie. Właściwie to mogłabym wezwać policję pod zeznaniem napaści i wtargnięcia na mój teren bez zgody. A przy okazji.. zeznać o celowym zabiciu mamy... - Sprytnie. - pomyślałam i tak też zrobiłam. Truchtem skierowałam się na górę do pokoju, wybierając po drodze numer 997.

- Z tej strony operator nr 14 linii policyjnej. W czym mogę pomóc? - usłyszałam głos mężczyzny po czym odezwałam się.

- Dzień dobry, nazywam się Wiktoria [nazwisko jakie tam chcecie]. Chciałabym złożyć pilne zawiadomienie o celowym zabiciu mojej mamy przez ojca, oraz zatrzymaniu się przez 3 osoby w tym mojego ojca u mnie w domu, mimo wyraźnej niechęci po tym czego się dowiedziałam. Proszę przyjechać.

- Rozumiem, jest Pani pełnoletnia tak?

- Tak, mam 19 lat.

- Dobrze, proszę podać adres.

- Ul. Lewicka 52.

- Wysyłam radiowóz.

- Dziękuję panu.

Po czym się rozłączyłam. Teraz tylko czekać. Po 7 minutach usłyszałam syreny radiowozu. Po chwili syreny przerodziły się w pukanie do drzwi. Zbiegłam wyprzedzając przy tym tą sucz ojca. Otworzyłam drzwi, a po drugiej stronie ukazało mi się dwóch funkcjonariuszy policji.

- Pani..- sięgnął po karteczkę z danymi. - Wiktoria [nazwisko ...]?

- Tak to ja.

- Proszę nas wpuścić do środka.

Otworzyłam szerzej drzwi, po czym mężczyźni wtargnęli do salonu gdzie przebywały te wredne małpy. Policjanci zaczęli wypytywać je o tożsamość itd. . Minęło w ten sposób trochę czasu, aż doszło do 13.04. Panowie na końcu podeszli do mnie i powiedzieli że zabierają je stąd oraz później zadzwonią do mnie o postępach w sprawie mamy. Odetchnęłam z ulgą. Mój brzuszek dał o sobie znać, racja nadal nic nie zjadłam. Poszłam do kuchni, wyjęłam deskę do krojenia, chleb, sałatę, ser oraz jakąś wędlinę. Mimo, iż traktuję siebie jako wegetariankę to spożywam produktu mięsne ale tylko 1-2 razy na miesiąc. Pyszne kanapki zaniosłam na talerzyku na stoliczek kawowy w salonie i w końcu miałam spokój. Jednak nie na długo. Usłyszałam dzwonek do drzwi. Z niechęcią wstałam i szłam w ich kierunku. Spojrzałam przez wizjer. Pusto. Mimo co otworzyłam drzwi. Rozejrzałam się i już myślałam, że nic nie przyjmuje mojej uwagi, a jednak. Na wycieraczce znajdował się list. Przykucnęłam, sięgając przy tym dłonią po kopertę. Zamknęłam drzwi i poszłam po raz kolejny do salonu. Hmm nadawcy nie ma, jednak list zaadresowany jest na mnie. Ostrożnie rozerwałam kawałek papieru i sięgnęłam do środka po wiadomość. To co przeczytałam sprawiło, że serce podeszło mi do gardła a oczy się zaszkliły.
    
                             

CZY TO MIŁOŚĆ? - Suga x ReaderOpowieści tętniące życiem. Odkryj je teraz