Nowy dzień

6 0 0
                                    

Spokojnie morze nie wygląda ale się rozkręci :) miłego czytania

Leżałem w łużku była szósta trzydzieści słońce zaglądało przez okno informując mnie o nowym dniu. Miałem na ósmą rano. wiedziałem że już nie usnę nigdy mi się nie udawało. myśli mi się plątały po głowie. Skoro nie dam rady usnąć to wstałem poszedłem pod prysznic i ubrałem się w moje standardowe ciuchy. Czarna podkoszulka czarna bluza z kapturem czarne lub granatowe dżinsy i czerwone trampki. Zgarnołem plecak z biurka jak zwykle lżejszy niż być powinien i przelotem zachaczyłem ostrożnie o kuchnie biorąc coś co miało imitować śniadanie. Wyszedłem w pośpiechu zamykając za sobą drzwi na klucz do szkoły miałem jakieś dziesięć minut wolnym spacerkiem. Po chwili byłem już przed murami naszej szkoły. Westchnołem głęboko i wkroczyłem na teren szkoły.
- codzienny błąd- pomyślałem. Piątek. Dziś miał przyjść ten nowy uczeń pewnie będzie mnie gnęmbił jak cała reszta.
Nienawidzę tej klasy jest okropna nie żeby nauczyciele są lepsi. Po kilku latach zmagań z całym tym chorym systemem mam dość. Opuściłem się w nauce zaczołem unikać kłopotów czyli czytaj całej klasy. Byłem już przed wejściem chwyciłem za klamkę i wtedy mój strumień myśli został zburzony niczym piramida zbudowana z kart.

-Co taki cienias jak ty tu szuka?- zpyał swym ciężkim głosem jeden z klasowych kretynów a ich było wiele uwieżcie mi zbyt wiele.

Jak zwykle w stadzie pomyślałem i się nie myliłem. Chciałem otworzyć drzwi ale jak zwyklw coś nie wyszło...

-A ty gdzie?- zapytał się z pogardą w głosie

-A co cie to?-zapytałem znudzonym głosem- zakochałeś się czy jak?- dodałem z ironicznym uśmieszkiem wiedziałem że i tak jestem na przegranej pozycji i tak wiedziałem że się nieobtonię. A tak że że nie mam żadnych szans.
Jego koledzy mnie zciągneli z schodów prowadząc mnie na tak zwaną górkę to było miejsce gdzie uczniowie jarali kiełpy.
.
.
.
- I co?- nie jesteś już taki wesoły zapytał uderzając w splot słoneczny kolejnym ciosem był prawy sierpowy w ustach poczułem metaliczny smak krwi a po tem poczułem jak strużka krwi ciukiem płynie mi po brodzie kapiąc na ziemię. Kilka razy mnie kopnoł w brzuch jego koledzy jeszcze dołożyli coś od siebie bo jak by inaczej. Po wyładowaniu na mnie emocji zostawili mnie śmiejąc się między sobą.
- Wspaniale Kolejne siniaki do kolekcji- mruknołem sam do siebie prubując wstać. Jedyne co mogłem jak na razie zrobić to tylko łapiać oddech na czworaka. Zadzwonił dzwonek informujący mnie o spóźnieniu się na lekcje- heh jak ten czas pobitemu szybko leci- pomyślałem oblizując pękniętą wargę. Wstałem i już bez dalszych przeszkód wślizgnołem się do budynku. Byłem już pod klasą. Przekroczyłem cichutko nie zeracając na siebie uwagi próg klasy na szczęście nauczycielki nie było. Obok mojego miejsca siedział jakiś chłopak.
-to ten nowicjusz- pomyślałem ale czemu siedzi akurat tam gada śmieje się z bandą siedzącą przed nim więc dlaczego akurat tu.
Westchnołem cicho i usiadłem na swoim miejscu. Chłopak dopiero po chwili mnie zauwarzył.w sumie nic dziwnego mało kto na mnie zwraca uwagę pomijając chwile gdy mnie gnębią oczywiście. Przyglądał mi się i zaczoł.
-Cześć jestem Koen a ty jak masz na imie?
-Mówiłem ci nie zadawaj się z tym cieniasem-wtrącił się blądasek- morzesz mieć lepsze towarzystwo jak my- ciągnoł dalej swój wywód tak dobrze mi znany ciężki głos...
Zdziwiłem się w słowach nowicjusza nie było tam ani grama złośliwości a zwłaszcza po tak uroczym wstępie wtrącającego się kolegi.
- Aron- odparłem cicho patrząc na nowicjusza.
Zignorował co mówił Dick i zapytał
-co ci się stało? -mówiąc to patrzył na moją rozwaloną wargę i puchnącą lekko już fioletową szczękę.
Zerwałem kontak wzrokowy i udałem debila.
- nic mi się nie stało- mówiłem spokojnie zawieszając wzrok na Dicku.
Chłopak spoglądał raz na Dicka a raz na mnie i w tym momęcie weszła nauczycielka.
..............
Mijała lekcja za lekcją
A tak właśnie zapomniałem...
Jak już wiecie mam na imie Aron mam 1,70 wzrosu, kruczoczarne włosy i metaliczne szaro niebieskie oczy jestem blady cho***nie blady i mam sporą niedowagę. Kontynuując mijały lekcje jedna za drugą, nadszedł koniec lekcji naszą ostatnią lekcją był wf.
Zarówno ja jak i Koen mieliśmy wychodzić z sali gimnastycznej gdy trener nas zatrzymał i kazał nam schować przyżądy do kantorka i oddać klucz do Akwarium. W Akwarium siedziały woźne często tak robił kazał sprzątać a potem zanieść klucz do Akwarium.
Myślałem że mu odpuszczą bo to nowicjusz ale się myliłem musiał zapłacić za zignorowanie, nie bójcie się o mnie nie zapomnieli mieli by zapomnieć o mnie swej ulubionej zabawce a nigdy w życiu.
Już kończyliśmy. Byliśmy w, kantorku ustawiając przyrządy po treningu i wtedy usłyszeliśmy klucz przekręcający się w zamku.
- No świetnie -mruknołem pod nosem łapiąc nerwowo za klamkę.
Usiadłem zrezygnowany wtulając głowę w kolana kantorek był duży ale przez te wszystkie przyrządy treningowe zajmujące dwie trzecie miejsca było ciasno. Na przeciwko mnie usiadł Koen.
-Wszystko gra?- zapytał zaskoczony aż takim załamaniem.
-Tak, pomijając że mam klaustrofobie- odparłem lekko zaciskając szczęki.
Rudowłosy musiał dopiero teraz zauważyć u mnie bandarze sięgające od połowy dłoni aż do łokcia.
-czemu nosisz bandarze?- coś ci się stało w ręce? -zapytał.
-nie - odparłem krutko - nic mi się nie stało- dodałem po chwili.
-Skoro nic to czemu je nosisz?- nie dawał za wygraną - czy to samo nic co dzisiaj rano?- zapytał łypiąc na mnie tymi swoimi dużymi zielonymi oczami. Ale on ma dziko zielone oczy całkiem ładne O CZYM JA MYŚLE...
-Nie, to troche inne nic - mruknołem tak by usłyszał.
W takich miejscach mnie zawsze po jakiś 10 minutach dopadały złe wspomnienia. Zaczołem się dziwnie czuć jak bym był w transie to nie wrużyło nic dobrego.
-Skoro to inne nic to pokaż, widziałem już wcześniejsze nic- mówiąc to złapał mnie za rękę i odwiązał bandarz zanim zdążyłem zaprotestować on już go odwinoł odsłaniając pochlastane przed ramię w bandarz była schowana żyletka. Po całkowitym rozwinięciu upadła z brzęknięciem na podłogę.
-Nie -warknołem.
Wyrwałem rękę chowając ją za kolanami i zabrałem bandarz chłopakowi z ręki. Zaczołem owijać ją spowrotem.
-Zaraza -zaklnołem cicho pod nosem
Zielonooki wyglądał na przerarzonego. Widział to czego nikt nie powinien oglądać i co teraz?...
-pewnie ma mnie teraz za ciote.- pomyślałem i westchnołem sięgnołem po żyletkę nie zawinełem do końca spowrotem. Od pewnego czasu zaczełem się ciąć za każdym razem gdy byłem za mało silny by ukryć cierpienie. Podniosłem ją przycisnołem ją do jeszcze śnieżnobiałej skury i przejechałem po niej. Na jej wcześnieszym miejscu pojawiły się szkarłatne kropelki krwi ów krew zaczeła płynąć ciurkiem metaliczny zapach hipnotyzował mnie jeszcze bardziej pchając mnie w objęcia wspomnień nadal pamiętałem jego głos nadal mnie wołał miał wtedy sześć lat...
CO TY ROBISZ?!PRZESTAŃ!- krzyknoł zszokowany wyryając mi żyletkę wyrzucił ją gdzieś w głąb kantorka szybko owinoł mi rękę szarpałem się ale jest odemnie silniejszy trzymał mnie za nadgarstki przyciskając do ściany nad moją głową.
wspominałem że ma jakiś 1,90
Po policzkach spłyneły mi łzy
jego włosy muskały mi delikatnie twarz czułem na szyji jego słodki ciepły oddech. Drżałem nie mogłem się powstrzymać nie wiem czy przez jego dotyk, bliskość czy morze przez wracający gorzki smak wspomnień.
-Dlaczego?- spytał zwalniając uścisk dłoni i przyciągając do siebie mnie przytulił mocno. Nic nie odpowiedziałem.
Nie wiem dlaczego ale czułem się w jego ramionach bezpieczny po chwili uspokoiłem się nawet nie wiedziałem dlaczego...Nie chciałem by przestł.
Przyglądał mi się nadal mnie tuląc.
Westchnoł i zaczoł patrząc mi w oczy
-przepraszam że krzyknołem...

- n... nic nie szkodzi -zaczełem łamiącym się głosem i znów zaczołem się trząść jak osika

-Spokojnie -szepnoł mi do ucha swym głębokim głosem...
Na te słowa jak na komendę przestałem drżeć.
Położył brode na mym ramieniu. To uczucie było dziwne jak by mnie łaskotało w brzuchu. Czułem zapach perfum, pięknych perfum i czegoś jeszcze. Mleka i czegoś jeszcze chyba granatu. Czując ciepło bijące od niego, dotyk i zapach chłopaka zaczołem przysypiać w jego obięciach.
On jest jakiś inny- pomyślałem i nagle urwał mi się film.

Coś się zmieniło Yaoi Opowieści tętniące życiem. Odkryj je teraz