Rozdział pierwszy.

541 21 0
                                    

Usiadł na najbardziej oddalonej od innych uczniów ławce tylko po to, aby móc popatrzeć w spokoju na chłopaka, który aktualnie prowadził rozmowę z nauczycielem w-fu

Ups! Ten obraz nie jest zgodny z naszymi wytycznymi. Aby kontynuować, spróbuj go usunąć lub użyć innego.


Usiadł na najbardziej oddalonej od innych uczniów ławce tylko po to, aby móc popatrzeć w spokoju na chłopaka, który aktualnie prowadził rozmowę z nauczycielem w-fu. Nieopodal siedziała para dziewczyn, cheerleaderek. Ich gesty, chichoty i wskazywanie palcami sugerowały rozmowę właśnie o nim, jednak zamyślony blondyn nie był w stanie jakkolwiek się tym przejąć. Wgapiał się maślanymi oczami jak mały, uroczy szczeniaczek, usiłując przykuć uwagę chłopaka. Mimo, że całe piętnaście minut drążył wielkie dziury w jego ciele swoim drażniącym, a zarazem słodkim wzrokiem, nie otrzymał odzewu z jego strony. Smutek i żal przerwał głośny dźwięk, jakim był dzwonek, zwiastujący koniec przerwy. Ten nie próbował jednak wstać. Wciąż wpatrywał się uważnie w chłopaka, przez którego nie był już w stanie normalnie funkcjonować.
Widząc, że coś jest nie tak, jedyny i najlepszy przyjaciel chłopaka odrazu rzucił się na pomoc. Z lekkim, nieco cwanym uśmiechem usadowił się obok młodszego. Ławka nieco poderwała się pod ciężarem dwójki, lecz to nie wyciągnęło chłopaka z transu.
- Jiminnie..? - nastolatek pomachał ręką przed jego twarzą. Ten wciąż ani drgnął - Ależ wieje, prawda? - mruknął teraz bardziej do siebie, kładąc dłoń na tej jego - Nie jest ci zimno?
Rudowłosy wyglądał, jakby rozmawiał z manekinem. Jednak najwidoczniej nie przeszkadzało mu to ani trochę. Wciąż z delikatnym uśmiechem wymalowanym na twarzy, zdjął z siebie swoją puchową, czarną bluzę. Jakimś cudem udało mu się ubrać blondyna, który dalej się nie poruszał. - Słuchaj, Minnie.. - rozpoczął Taehyung, a na twarzy chłopaka natychmiast zagościło smutne, poważne spojrzenie. Po uśmiechu nie było już śladu. - Ja wiem, że to ciężkie, ale.. - westchnął, tuląc się do jego boku - Po co dalej to ciągnąć? Przecież on cię nawet nie zauważa.. - ukucnął przed nim i spojrzał mu w oczy - Nie warto.
Pusty wzrok blondyna był skierowany nie na niego, lecz drzewo, pod którym na przerwie odbywała się rozmowa nauczyciela z najważniejszą osobą w jego życiu. Mimo, że nawet nie wiedział, kim do końca jest, czuł, że stał się dla niego najjaśniejszym promykiem. Jaśniejszym niż słońce.
Zazdrościł każdemu, kto prowadził z nim długie, zabawne rozmowy. Nie mógł się pogodzić z myślą, że nie potrafi rozmawiać z ludźmi. Nieraz wyobrażał sobie, jak pokonuje swoją nieśmiałość, nareszcie podchodzi do ciemnowłosego i.. No właśnie.
Co wtedy?
Park wiele czasu poświęcał na myślenie o kimś, kogo nawet nie zna. Nie wiedział co by było, gdyby obiekt jego pożądania nagle zaczął się nim interesować.
Mimo żalu w sercu, czuł się szczęśliwy, widząc uśmiechającego się ukradkiem bruneta do którejś z dziewczyn. Może i te uśmiechy nie należały do zakochanego Parka, lecz kochał je podkradać i marzyć o tym, że wszystkie są właśnie jego.
- Minnie.. - szepnął ostatni raz Kim, który kręcąc głową odszedł w nadziei, że blondyn kiedyś wreszcie przejrzy na oczy.
Gdy ten zniknął za rogiem, chłopak głośno westchnął. Spuścił wzrok na swoje dłonie, opatulone rękawami bluzy swojego przyjaciela.
Mimo, że nie wyglądał, jakby słuchał, każde słowo było przez niego idealnie słyszalne. Wiedział, że ten miał rację. Zastanawiając się nad słowami starszego, ustał na równe nogi i mozolnym krokiem, ze spuszczoną głową i tysiącem pytań, które były w niej ukryte, ruszył do sali.
Przez resztę lekcji nie potrafił myśleć o niczym innym. Nic, nawet biologia, nie odciągała go od myśli od tych pięknych ust, rozczochranych włosów i dużych oczu jego miłości.
Miłości, która go nie widzi.
- Nie kocha mnie.. - powtarzał w myślach każdego dnia, gdy po szkole kierował się do ulubionej kafejki, do której tak bardzo chciałby kiedyś zabrać bruneta - Nie kocha..
Siadł przy stoliku, poprosił o ciepłe kakao i rozejrzał się uważnie po całym pomieszczeniu. Wtedy właśnie przypomniał sobie, że wciąż nie oddał bluzy przyjacielowi.
- Kompletnie o tobie zapomniałem.. - powiedział do siebie z zaszklonymi oczami oraz delikatnym uśmiechem. Taehyung był jego zaufanym przyjacielem. To właśnie dzięki niemu jeszcze daje sobie radę. Kochał, gdy ten go pieścił, przytulał.. Czuł się przy nim jak młodszy braciszek. Dbał o niego od zawsze. Zmartwiony Kim potrafił przyjechać do niego nawet o pierwszej nad ranem by wiedzieć, co się u niego dzieje i czy czuje się lepiej. Nikt inny nie zrobiłby dla niego czegoś podobnego.. Tak przynajmniej myślał. Bardzo kochał Tae, ale jedynie jako brata.
- Przepraszam? - myśli chłopaka przerwała kelnerka, która właśnie podawała na tacy złożone przez niego zamówienie. Park natychmiast osunął ręce z małego, białego stolika, by kobieta mogła na nim postawić czekoladowy napój.
- Dziękuję bardzo. - uśmiechnął się sztucznie, grzebiąc łyżeczką w kubku. Kobieta odwróciła się plecami, by zapisać zamówienia młodej pary, a gdy tylko odeszła, natychmiast się skrzywił. Zobaczył coś, co od zawsze go obrzydzało.
- Fee.. - stęknął dziecinnie, wyciągając obrzydliwie wielki kożuch i położył go na talerzyku. Zniesmaczony z lekka zaczął pić kakao. Było słodkie, czyli takie, jakie tak bardzo uwielbiał.
- Chcą mnie otruć, czy co? - zachichotał pod nosem, upijając ostatni już łyk napoju. Położył pieniądze jak zawsze, pod talerzykiem, uprzejmie podziękował i wyszedł.

W drodze do domu wciąż rozmyślał. Lecz nie o Tae, ale o tajemniczym chłopaku, którego nie znał nawet z imienia. Był zauroczony jego asertywnością, tą obojętnością. Będąc w jego pobliżu, serce mocniej kołotało, a przez całe ciało przechodziły go dreszcze. Czuł to coś, te motyle w brzuchu, te zawroty głowy.
Czuł, że to było coś więcej, niż zwykła alergia.
To była właśnie miłość.
Blondyn nigdy nie wierzył, że jeszcze kiedykolwiek się zakocha. Tymbardziej nie wierzył w fakt, że miał być to chłopak. Na początku wydawało mu się to dziwne. Z czasem przywykł i usiłował jakoś na niego wpłynąć. Od pięciu miesięcy nie wie, jak pokazać trzecioklasiście, że istnieje ktoś taki.
W końcu nie rzuciłby się na niego niczym wygłodniały rekin na swoją zdobycz mówiąc;
"Jestem twoją miłością, kochaj mnie!"
Chociaż to też jakaś myśl.
Dodalibyśmy jeszcze coś z daddykink i fabuła na dobre porno gotowa.
Park zakpił ze swoich myśli.
Co on ma w głowie? Zapewne on sam nie wie, skąd biorą się te cholerne i dziwne, nieraz nieadekwatne do sytuacji myśli.
- Ach, Minnie.. - wydukał słabym głosem bardzo podobnym do Taehyunga, który zawsze kochał tak go nazywać.

Po nie długich poszukiwaniach, nareszcie przekręcił klucz i cichutko wszedł do pomieszczenia. Położył swój czarny plecak w korytarzu i zapukał delikatnie w ścianę. Znalazł matkę w salonie; właśnie usypiała przed telewizorem z garścią leków na nadciśnienie w ręku.
- Mamo.. - wyszeptał chłopak, zabierając kobiecie leki i ułożył ją na kanapie - Śpij. Ja sobie poradzę. - uśmiechnął się słabo, a następnie zabrał na wpół przytomnej kobiecie tabletki - Weźmiesz je później. - pogłaskał ją po głowie i czule pocałował w gorące czoło. Gdy tylko usłyszał chrapanie, natychmiast wyciągnął koc i przykrył tak, by jej nie zbudzić.

Po rozwodzie wreszcie może zaznać spokoju i ciszy. Chłopakowi zależało, by z każdym dniem czuła się coraz lepiej i nie przeżywała zdarzeń sprzed trzech miesięcy. To zbyt ją niszczyło. Każdy dzień z tym nierobem i narkomanem powodował, że kobieta popadała w coraz większą depresję. Była samotna i zdezorientowana. Przez pewien czas własny mąż przetrzymywał ją na balkonie.
Bez kompletnie niczego. Więził ją tam za karę choć mężczyzna twierdził, że powinna się z tego cieszyć. To właśnie wtedy Park postanowił działać. Natychmiast przeniósł się z czegoś w rodzaju akademika obok swojej szkoły i pobrnął do domu. Pomógł matce w rozwodzie z partnerem, tym samym ratując jej życie.
Za każdym razem, gdy tylko sobie o tym przypomniał, chciało mu się płakać. Był również dumny ze swojej matki, że tyle znosi i mimo wszystko była, jest i będzie przy nim. Już zawsze.
Co prawda, nie chciał do końca życia być na garnuszku u matki, ale też nie miał odwagi, by zostawić ją ze wszystkim samą.
Przynajmniej nie musi co noc martwić się, czy aby na pewno wszystko jest w porządku.

Usiadł na krześle w kuchni w oczekiwaniu na przygrzanie się obiadu. Po zjedzeniu swojego ulubionego makaronu z serem uśmiechnął się do siebie. Patrzył się w pusty talerz, samemu nie wiedząc, co takiego w nim widzi. Dobrze wiedział, że coś jest z nim nie tak. Nic nie rozwiewało jego wątpliwości. Nie wyglądało to poważnie, ale z każdym dniem było coraz gorzej. Coraz więcej myśli, pytań. Neurotyczność chłopaka często doprowadzała go do szału. Sam nigdy nie wiedział, czego dokładnie chce. Nigdy nie był pewien swoich uczuć ani nie rozumiał, o czym mówią ludzie. Mimo, że słyszał bardzo dobrze, słowa innych zagłuszały jego własne myśli. Nie czuł się normalny, ale nie był też psychopatą.
Po prostu wiedział, że jest zupełnie inny.

Ogarniając kuchnię, poczuł słodki zapach. Nie był ani jego, ani nie dochodził z kuchni, w której aktualnie zmywał naczynia. To był zapach słodszy niż miód, lecz nie przesłodzony. Czując ten cudowny odór, pomyślał o osobie, o której myślał zawsze, do pewnego czasu.
Piękny zapach landrynek było czuć na czarnej bluzie, w którą wcześniej wcisnął go przyjaciel. Odrazu się uśmiechnął, a myśli odstąpiły gdzina na bok.
- Ciekawe, jak on pachnie.. - mruknął rozmarzony do siebie, a gdy tylko zamknął oczy, w ciemności wyobraził sobie swojego ukochanego.

---------------------------------------------------------
ᴄᴏś ᴡ sᴛʏʟᴜ ᴡsᴛᴇ̨ᴘᴜ, ᴄᴢʏ ᴄᴢᴇɢᴏᴋᴏʟᴡɪᴇᴋ, ᴘʜᴀʜ.
ɴᴀsᴢ ᴍᴀłʏ ᴊɪᴍɪɴᴇᴋ ᴛᴀᴋ sᴢʏʙᴋᴏ ᴅᴏʀᴀsᴛᴀ, ᴏᴊᴏᴊ.
ᴄɪᴇᴋᴀᴡɪ ᴍɴɪᴇ ᴛʏʟᴋᴏ, ᴄᴢʏ ʏᴏᴏɴɢɪ ᴡ ᴏɢᴏ́ʟᴇ ᴡɪᴇ ᴏ ᴊᴇɢᴏ ɪsᴛɴɪᴇɴɪᴜ, ᴀ ᴊᴇśʟɪ ᴡɪᴇ, ᴛᴏ ᴄᴢʏ ᴏᴅᴡᴢᴀᴊᴇᴍɴɪᴀ ᴊᴇɢᴏ ᴜᴄᴢᴜᴄɪᴀ.

ᴊᴀᴋʙʏ ᴄᴏ, ᴊᴀ ᴡɪᴇᴍ, żᴇ ᴍᴏᴊᴀ ɢłᴏᴡᴀ ɴɪᴇ ᴊᴇsᴛ ᴏᴅᴘᴏᴡɪᴇᴅɴɪᴏ ʀᴏᴢᴡɪɴɪᴇ̨ᴛᴀ, ɴᴏ ᴘᴏᴡᴛᴏ́ʀᴇᴋ ʙʏłᴏ ᴛᴀᴍ ᴢᴀᴘᴇᴡɴᴇ ᴍɴᴏ́sᴛᴡᴏ.
ᴏʙɪᴇᴄᴜᴊᴇ̨, żᴇ ɢᴅʏ ᴛʏʟᴋᴏ sᴋᴏɴ́ᴄᴢᴇ̨ ᴛᴏ ᴘɪsᴀᴄ́, ɴᴀᴛʏᴄʜᴍɪᴀsᴛ sɪᴇ̨ ᴄᴏғɴᴇ̨ ɪ ᴘᴏᴘʀᴀᴡɪᴇ̨.
---------------------------------------------------------

ᴍɪʟᴋʏ. ✿ ʸᵒᵒⁿᵐⁱⁿOpowieści tętniące życiem. Odkryj je teraz