Rozdział czwarty.

222 11 18
                                    

Wychodząc zza gęstwin drzew, obydwaj mocno zgłodnieli. Nie wiedząc dlaczego, chciał utrzymać przy sobie chłopaka na dłużej. Zaproponował blondynowi przyjście do jego domu.
- Niech będzie. - westchnął, śmiejąc się cicho. Był zakochany, ale to nie oznaczało, że miałby być przetrzymywany jako zakładnik.

Okazało się, że dom starszego był bardzo blisko kawiarni, do której często przychodził Jimin. Gdy tylko wszedł do domu chłopaka, otworzył usta ze zdumienia.

- Łaadnie.. - wydukał ledwo słyszalnie pod nosem.
- Wiem, sam wymyślałem. - odrzekł obojętnie - Na co masz ochotę?
- Na cie.. - w ostatniej chwili Park zdążył się jednak opamiętać. W końcu nie chciał być w jego oczach kimś dziwnym już na starcie.
- Cielęcinę. - podparł się o blat, stojący zaraz po prawej stronie.
- Cielęcinę? - powtórzył starszy, marszcząc brwi.
- Tak. - dodał z pewnością, kiwając głową.
- Nie jadam mięsa. - prychnął - Jedynie sushi.
- W sushi jest ry.. - chciał wtrącić, lecz widząc blade spojrzenie chłopaka, które wciąż wisiało na nim, natychmiast zamilkł.
- Wiem. Nie jestem taki głupi. Napijesz się czegoś? - zmienił odrazu temat i otworzył lodówkę. Tymczasem młodszemu z racji gorącego grzejnika, który ogrzewał kuchnię, było dane zdjąć bluzę.
- O kurwa, moja czekolada sprzed roku.. - zaśmiał się cicho, biorąc słodycz do ręki - Do wyjebania. - skrzywił się, celując nią do kosza.
- Biedna czekoladka.. - szepnął do siebie Jimin, a widząc, jak Yoongi wrzucił ją idealnie do śmietnika, zaklasnął w dłonie.
- Nie przylizuj się tak, gałganie. -zajrzał do zamrażarki - Uuu. - poruszył brwiami, widząc kotlety sojowe - Mój obiadek. - rzucił je na stół i popatrzył na chłopaka - Co się gapisz?
- Zamyśliłem się.. Przepraszam? - usiadł na jednym z krzeseł, wciąż patrząc na starszego - Pomóc ci?
- Wyglądam na ułomnego? - wysyczał przez zęby - Poradzę sobie.

Brunet rozstawił talerze oraz sztućce. Chwilę później, gdy wegetariańskie kotlety były już gotowe, zasiadł na miejscu naprzeciw młodszego. Jimin dobrze wiedział, że tego nie zje. Nie był przyzwyczajony do wegetariańskiej kuchni. Był przekonany, że to jakieś hinduskie ścierwo, polegające na jedzeniu trawy i liści bananowców. Jednak pochłonął jednego kotleta w całości modląc się w duchu, by się nie cofnął. Widział, jak chłopak się starał, więc niegrzecznie było mu odmawiać. Po skończonym posiłku chłopak już chciał się zbierać, jednak padły te magiczne słowa.
- Masz jakieś plany na resztę dnia i wieczór? - spytał ciemnowłosy, dmuchając w opadającą mu na oczy grzywkę.
- Ymm.. A co? - zdezorientowany i zawstydzony kompletnie nie wiedział, co ma powiedzieć. Atmosfera stawała się coraz dziwniejsza, a chłopak zaczął gubić się w tym chłodnym spojrzeniu starszego.
- Nie wiem, może.. Gdybyś się spakował to.. Mógłbyś u mnie spać, czy coś. - wymruczał obojętnie - Mieszkam sam, więc będziesz spał na kanapie oczywiście.
- Przyjdę na szesnastą. - uśmiechnął się i bez chwili wahania wyszedł z mieszkania chłopaka.

Idąc do swojego domu, poczuł dziwny chłodek. Chciał włożyć swoje zimne już dłonie do kieszeni bluzy, ale nie mógł ich odnaleźć. Dziwnym trafem, za cholerę nie był w stanie włożyć rąk do kieszeni.
- O chuj. - warknął wyraźnie rozzłoszczony. Dopiero teraz przypomniało mu się, że zostawił bluzę u Mina. Chciał się po nią wrócić, jednak stwierdził, że nic mu nie będzie. Ponadto, przecież na szesnastą znów do niego przyjdzie, zatem nie miałoby to najmniejszego sensu.

- Mamo, mamuniu! - wszedł jak taran do mieszkanka z szerokim uśmiechem na twarzy. Czuł, że z tej nocy może wyjść coś więcej, niż zwykła przyjaźń.
- Tak, słońce? - wychyliła się zza drzwi kuchni, odwzajemniając uśmiech.
- Przepraszam, że tyle mnie nie było. - rozebrał buty i odłożył plecak do pokoju - Ale słuchaj! Yoongi zaprosił mnie na noc! - pisknął ze szczęścia, wracając do kuchni.

To już koniec opublikowanych części.

⏰ Ostatnio Aktualizowane: Jul 12, 2019 ⏰

Dodaj to dzieło do Biblioteki, aby dostawać powiadomienia o nowych częściach!

ᴍɪʟᴋʏ. ✿ ʸᵒᵒⁿᵐⁱⁿOpowieści tętniące życiem. Odkryj je teraz