Wstałam wcześnie rano, jak zawsze zresztą. Jak to mówią moi rodzice i przyjaciele, ranny ptaszek ze mnie. Podeszłam do szafy i przebrałam się w swoją ulubioną niebieską suknię. Po czym zapięłam na szyi naszyjnik, który otrzymałam od rodziców. Po tej czynności zeszłam na dół, gdzie już czekała na mnie moja matka. Jeśli chodzi o mojego ojca to widuję go bardzo rzadko. Ze względu na to, że jest zaufanym doradcą króla, często musi przebywać w zamku.
- Dobrze dzisiaj spałaś, córciu?
- Tak mamo. A tata nie wrócił wczoraj?
- Niestety sprawy się pokomplikowały. Wczoraj król Wiliam źle się poczuł, więc Twój ojciec musiał zająć się sprowadzeniem medyka.
- Ojej...mam nadzieję, że z królem będzie wszystko dobrze.
- Też mam taką nadzieję, a teraz siadaj i jedz śniadanie.
Po zjedzeniu śniadania szybko umyłam brudne naczynia i już miałam iść do swojego pokoju, gdy nagle usłyszałam pukanie do drzwi wejściowych. Szybko podeszłam do nich i je otworzyłam. W nich ukazał się wysoki mężczyzna,który w dłoni trzymał list.
- Panienka Meredith von Jackles?
- Tak, to ja...
- Miałem przekazać ten list panience. - mówi i podaje mi kopertę.
Po pożegnaniu mężczyzny, poszłam do swojego pokoju i uważnie czytałam go. A brzmiał on następująco.
,,Droga Meredith jako, że organizujemy dzisiaj o 17 w zamku bal, z wielką przyjemnością zapraszam Ciebie i Twoją matkę. Mam nadzieję, że zaszczycicie nas swoją obecnością. Z wielkim szacunkiem Twój najlepszy przyjaciel, Marcus IV Margilton.''
Marcus to mój najlepszy przyjaciel, a zarazem następca tronu naszego jakże przepięknego królestwa. Znamy się od dziecka i zawsze jak przyjeżdżałam z rodzicami do zamku, od razu witali nas król, królowa i oczywiście Marcus. Nawet już nie pamiętam, kiedy ostatni raz się widzieliśmy...chyba z trzy lata temu? No ale co się dziwić, w końcu on musi się uczyć wszystkiego co potrzebne, aby sprawować dobrze władzę w królestwie. Dlatego cieszę się, że choć raz na jakiś czas możemy spędzić razem chociaż kilka godzin lub cały dzień. Po chwili zorientowałam się,że ktoś pukał do mojego pokoju, więc szybko kazałam wejść. Dostrzegłam swoją służkę (choć wolę mówić do niej przyjaciółko) Victorię.
- Witaj Victorio. - mówię z uśmiechem.
- Witaj Meredith. - odpowiada z radością w głosie. - Słyszałaś o balu?
- Tak. Czy mogłabyś pomóc mi w przygotowaniach do niego?
- Oczywiście, jednak powinnaś teraz iść na lekcję dobrych manier. Za pięć minut przychodzi Twój nauczyciel. - karci mnie i po chwili wybuchamy śmiechem.
- O rety to już 13?! Jak wrócę ze wszystkich zajęć, to ustalimy wszystko! - wołam i szybko idę do specjalnego pokoju, gdzie odbywają się wszystkie zajęcia.
[Magia czasu - przenosimy się do przygotowań do balu]
Po wejściu do pokoju, od razu zauważyłam Victorię, która szukała już sukienek, które mogłabym założyć. Po chwili odwraca się w moją stronę i pokazuje kilka sukienek. Jedna przykuła moją uwagę i wiedziałam, że tą założę. Była to sukienka sięgająca do samej ziemi, w kolorze granatowym. Na gorsecie natomiast były małe kryształki, które mieniły się na wszystkie kolory tęczy, kiedy promienie słoneczne na nie świeciły.
- Ta jest idealna. - mówię, biorąc ją do ręki.
- Będziesz pięknie w niej wyglądać, a resztą jeśli pozwolisz zajmę się ja. - uśmiecha się Victoria i pomaga mi w doborze odpowiednich dodatków i butów.
CZYTASZ
Medalion Avalonu
FantasyTamten dzień na zawsze pozostanie w mojej pamięci...Dzień, w którym dowiedziałam się prawdy o tym kim jestem i skąd pochodzę. W tamtym momencie zrozumiałam, że nic już nie będzie jak dawniej. Na każdym kroku czekać będą przeszkody, które wraz ze swo...