Vanessa zaparkowała właśnie jeden ze swoich samochodów na małym parkingu przed bramą Baśnioboru. Był zabezpieczony silnymi czarami przez znanego jej czarownika, więc nie martwiła się o jego bezpieczeństwo. Teraz pieszo podążała w stronę ogromnego budynku widocznego zza drzew. Wiązało się z nim wiele wspomnień. Po raz pierwszy odwiedziła tą willę trzy lata temu, będąc zakonspirowanym członkiem Stowarzyszenia Gwiazdy Wieczornej. Teraz przychodziła tu by odebrać kolejne zlecenie jako agentka Rycerzy Świtu, tajnej organizacji mającej na celu ochronę świata. Im bardziej się zbliżała, tym więcej było widać z wielkiego domu Stana i Ruth Sorensonów. Był on niesamowity, a jeszcze większe wrażenie budził, gdy brało się pod uwagę, że zaledwie pół roku temu znajdował się w kompletnej ruinie.
Zapukała do drzwi. Nikt nie odpowiedział, więc weszła do środka i ruszyła w stronę gabinetu opiekuna tego rezerwatu.
Nagle zatrzymała się. Przed drzwiami prowadzącymi do kuchni ktoś stał. Gdy z bezpiecznej odległości przyjrzała się mu serce zabiło jej szybciej.
- Witaj Warren! Nie wiedziałam, że cię tu spotkam- przywitała się Vanessa, starając się ukryć drżenie głosu.
-Hej! Ciebie też miło widzieć- odpowiedział z charakterystycznym dla siebie przyjaznym tonem.
- Dobrze, że już jesteście, chodźcie za mną- w tym momencie do pokoju wszedł główny opiekun rezerwatu, szybkim krokiem prowadząc ich do gabinetu.***
Bardzo dziękuję za przeczytanie pierwszego rozdziału przygód Vanessy i Warrena. Mam nadzieję, że spodobało się wam ukazanie ich jako głównych bohaterów. Sama kocham ich oboje odkąd się pojawili i bardzo żałuję, iż autor pomija ich w Smoczej Straży, a nawet na Wattpadzie nie ma o nich wielu opowiadań. Przepraszam za wszystkie błędy, które się pojawiły i jeśli wam się podoba zapraszam do dalszego czytania
❤️❤️❤️
CZYTASZ
Rycerze Świtu
FantasyWarren i Vanessa otrzymują tajemniczą misję od Stana. Początkowo prosta sprawa wraz z czasem okazuje się jednak tylko szczytem góry lodowej.