Podróż

96 8 0
                                    

     Już od godziny jechali autostradą w stronę Żywego Mirażu. Początkowo Vanessa stwierdziła, że ta wycieczka będzie w czołówce najgorszych w jakich uczestniczyła, jednak paradoksalnie uratowała ją od tego choroba lokomocyjna Alice. Niezawodny aviomarin skutecznie uśpił ulubienicę narkobliksa, więc mieli trochę czasu dla siebie. Raczej nie dotyczył ich problem z brakiem tematów, wspólne misję i przygody sprawiły, iż podróż upływała w sympatycznej atmosferze.
- Chyba musimy się zatrzymać, benzyna nam się kończy.
- Naprawdę? Poczekaj, zaraz poszukamy stacji - Vanessa zaczęła intensywnie przeglądać telefon- według GPS-a zaraz powinniśmy ją zobaczyć.
- Myślisz, że powinniśmy ją obudzić? Nie wiadomo kiedy ostatnio jadła, a to dobra okazja na posiłek- Warren zetknął w stronę młodej wiedźmy.
- Pewnie masz rację... Może poczekajmy aż się obudzi? Wtedy moglibyśmy się zatrzymać. Chociaż nie, przecież to autostrada... Dobra, skręcaj, to już tutaj.
- Ok.
    W tej chwili wstała Alice. Wyciągnęła się, niby przypadkiem trącając przy tym Warrena, a potem ziewnęła.
- Już jesteśmy? Co się dzieje? Wysiadamy?- zasypała ich pytaniami.
- Musimy zatankować. Jesteś głodna?- Vanessa sucho odpowiedziała na dociekania dziewczyny.
- I to jak! A ty Ren?- Alice starannie zignorowała mordercze spojrzenie czarnowłosej .- Mogę cię tak nazywać Warren?
      Go już jednak nie było, zdążył odejść w stronę baru przy stacji. Obie kobiety wysiadły i czym prędzej ruszyły w tamtym kierunku. Idąc nieco za blondynką, Vanessa z satysfakcją stwierdziła, że po drzemce Alice wygląda znacznie mniej zniewalająco. Może i miała jej pilnować, ale kto zakaże jej nieprzychylnie myśleć o czarownicy?
        Na miejscu czekał już na nie jej współtowarzysz, trzymając w rękach trzy zestawy, których zawartość wyraźnie inspirowana była pudełkami z McDonald'a.
- Mieli tylko to, pomyślałem, że zamówię puki nie przyszłyście.
- Ja nie jem takich rzeczy!- Alice spojrzała spode łba na niewielkie kartonowe opakowania.
- Nie masz wyboru, zresztą są naprawdę dobre- zachęcał Warren. Vanessa zauważyła, że spróbował już część ze swojej porcji.- Do tego najbliższą restauracja jest z osiemdziesiąt kilometrów stąd...
- To naprawdę dobre! Chyba musiałeś się ładnie uśmiechnąć, że dali nam coś tak pysznego - zachwyciła się kobieta- narkobliks po spróbowaniu posiłku.
- Przejrzałaś mnie! - roześmiał się mężczyzna.
     Alice gniewnie popatrzyła na spożywającą z zapałem dwójkę i wymamrotała coś po czym pstryknęła, a jedzenie zmieniła się w cuchnącą breję.
- Jak ja nie jem, to wy też! Macie załatwić mi coś normalnego! Przecież jesteście moją obstawą!- krzyknęła i oddaliła się do samochodu

❤️❤️❤️

Bardzo dziękuję moim pierwszym czytelnikom i jest mi niezmiernie miło, że wam się podoba. Zapraszam do dalszego czytania i życzę miłego dnia lub każdej innej pory w której to czytacie!!!

️❤️❤️❤️

Rycerze ŚwituOpowieści tętniące życiem. Odkryj je teraz