- Aaa! Mój mały, gburowaty krasnalku! - Głos Hanji można było usłyszeć już z dobrych kilkunastu metrów od miejsca, w którym stał.

Niski, czarnowłosy mężczyzna, otworzył dopiero co odkluczone drzwi swojego domu na oścież i westchnął cierpiętniczo. 

Szopa brązowych włosów, ściągniętych na głowie w niechlujną kitkę, wpadła na przedpokój, zrzucając niedbale buty i wędrując dalej, opowiadając niestworzone rzeczy, przy czym oczywiście zawzięcie gestykulowała.

- Czy ty kiedykolwiek się zamykasz, czterooka? - Ackermann przesunął jej obuwie nogą tak, by stało równo, ale nie musząc dotykać brudnej skóry, po czym postawił obok własne i wszedł za szatynką do salonu, ręce chowając w kieszenie.

- Nie! - Wrzasnęła kobieta, rzucając się na białą kanapę - Skoro Miko przyjeżdża z Mikasą, powinieneś przygotować się lepiej! Kupisz coś małej? Może cukierki?! Lalkę?!

- Miko będzie mieszkać u mojej matki, podczas pobytu tutaj - oznajmił Levi, idąc do kuchni, by przygotować kolację - Pozatym, Mikasa ma już szesnaście lat, nie sądzę, aby zadowoliła się lalką, lub słodyczami.

- Naprawdę?! - okularnica podskoczyła z miejsca, szybko ruszając za nim - Ostatnim razem, kiedy was odwiedzili, Mikasa była taka mała!

- To było osiem lat temu, Hanji - Levi westchnął, włączając kuchenkę mikrofalową, do której włożył gotową lasagne, kupioną wcześniej - Nie każdy może pozwolić sobie na popierdalanie samolotem z Berlina do Paryża tak często, jak ty.

- Ale ty możesz, prawda? - kobieta uniosła brwi - dlaczego więc ich nie odwiedzasz?

- Ponieważ nie mam po co - Ackermann prychnął - mam swoje życie tutaj i nie mam zamiaru podróżować bez wyraźnego powodu.

- Zobaczenie rodziny jest wyraźnym powodem, Levi - Hanji oparła się o blat tyłem i przechyliła w jego stronę - rodzina jest ważna, Levi!

- Gówno prawda, wariatko - warknął, wyjmując swój posiłek - Wystarczy mi moja matka i wasza grupa idiotów. Nie potrzebuję więcej wariatów w życiu.

Po tych słowach zignorował jęki przyjaciela i wrócił na kanapę, gdzie zaczął powoli jeść.

Hanji przez dość długi czas nie zrezygnowała z męczenia go, jednak on po latach znajomości nauczył się zamykać swój umysł na jej dziwactwa.

Dopiero kiedy jej narzeczony, Moblit, zadzwonił z wyraźnym zdenerwowanie, ta osunęła się ze swojego miejsca w salonie i opuściła jego dom, a on sam mógł zwlec się do łóżka.

Nie był to dla niego najlepszy dzień.
Firma jego przyjaciela Erwina, Wings Of Freedom, gdzie sam pracował, odkąd skończył college, podpisywała dziś ważny kontrakt ze sponsorami. Levi już dawno nie widział tylu dupków w jednym pomieszczeniu, przekrzykujących się na temat pieniędzy. Sknerowate kutasy, upchane w pokoju konferencyjnym i on sam, starający się robić dobrą minę do złej gry.

Gdyby Erwin nie był jego przyjacielem, już dawno rzuciłby tę pracę w cholerę.

Na szczęście udało im się ugrać sporą sumę na odbudowę starego szpitala wojskowego, który w przyszłości stałby się szpitalem położniczym, do którego mógłby się zgłaszać ciężarne kobiety z ciężką sytuacją życiową.

Owszem, Smith był egoistycznym dupkiem, ale żył w zaprzeczeniu. Cała korporacja była od samego początku zaangażowana w cele charytatywne, co przynosiło jej niezwykłą popularność wśród mieszkańców.

Jednak Levi doskonale wiedział, że to jedynie doskonale wymierzony cios ze strony jego przyjaciela. Spisek był drugim imieniem właściciela WoF Corporation.

Rogue ||Riren||Where stories live. Discover now