Rozdział 3

20 1 0
                                    

Będąc z wami szczerym, ciężko się idzie z połamanym żebrem, krwotokiem z nosa i mając na uwadze, że tak urządziła mnie drobna dziewczyna. Poza tym odczuwałem głód, nie taki jak ludzie czują, tylko taki pożądający krwi ludzkiej. Starałem się to dusić w sobie, ale stwierdziłem że przy okazji będę mógł się zregenerować . Nigdy nie lubiłem w sobie natury wampira, jest uciążliwa. Pocieszam się jedynie tym, że wilkołaki mają gorzej czy inne demony na przykład taki sukkub. Przykładowy sukkub musi uwieść niczego niespodziewającą się ofiarę i zaciągnąć ją do łóżka. Pomyślicie sobie że to łatwe. Może dla stuletniego demona tak, ale początkujący sukkub nie potrafi użyć zauroczenia czy hipnozy. Dlatego przydaje się umiejętność zamaskowania, która potrafi zmienić osobnika w mega cytatą lalunie. Ciekawa umiejętność nie powiem, ale biada tym, co się złapali. Pewnie wszyscy wiedzą, co z nimi mogło się stać. Mniejsza z sukkubami, ważniejszy jest mój głód. Zwykle (czytaj pod koniec wakacji) musiałem wypić krew włamywacza...napatoczył się. Trafił do złego domu o złej porze. Muszę się nauczyć kontrolować głód, przyda mi się, aby nie biegać za jakimiś ludźmi...nie chce zabijać. Teraz jednak wolałem się przejść na zaułek gdzie często bezdomni mieszkają. Wszedłem w uliczkę i zobaczyłem jakiegoś bezdomnego na ławeczce. Gdzieś z tyłu głowy miałem myśl, że ktoś mógł mnie obserwować. Rozejrzałem się, ale nikogo nie było, podszedłem do biedaka i zatopiłem zęby w jego żylastej szyi. Dawno nie czułem tego smaku, dla mnie krew jest jak miód z lekkim metalicznym posmakiem. Poczułem jak bezdomny się próbował rzucać, aby się oswobodzić, ale mocno trzymałem go za ramiona. Cicho zacharczał i pluną krwią i tak skończył swój żywot. Oderwałem się od szyi, spojrzałem na zapadniętą twarz i krew, która wypełniła mu usta. Poczułem, że wszystko we mnie się leczy i zrasta, i bardzo dobrze, bo miałem już dosyć połamanego żebra. Zamknąłem mu oczy, wytarłem o rękaw usta i się odwróciłem. Coś przeleciało mi przed uchem. „CO JEST?!" pomyślałem. Spojrzałem na przedmiot, który wbił się między płyty chodnika. Było to srebrne ostrze wyprofilowane na krzyż. „No kurwa znowu" zakląłem w duchu, przypomniało mi się jak byłem ofiarą polowania egzorcystów w wakacje. Rozglądałem się, aby zobaczyć czy gdzieś nie stoi jakiś zakonnik czy ksiądz.

- No no no – usłyszałem głos jakby ze wszystkich stron – mamy tu wampira. Jaka szkoda, że wpadłeś akurat na mnie.
- Kim jesteś? - rozglądam się coraz bardziej nerwowo – I gdzie ty do cholery jest...

Nie zdarzyłem nawet dokończyć zdania, a już mój instynkt przetrwania się włączył i uchyliłem się przed cienkim ostrzem miecza. Zostałem oślepiony błyskiem z metalu, z którego był wykonany te ostrze i poczułem jak osoba kopneła mnie w żebra. Upadłem z hukiem o ziemie. Nie mogłem się długo wylegiwać na niej, bo znów oponent uderzył. Szybko odskoczyłem od ostrza, które z iskrami uderzyło o płyty chodnikowe. „Nie mam zamiaru z nikim walczyć, jestem normalnym człowiekiem, wyparłem się wampira i mam prawo żyć jak każdy człowiek". Unikałem cięć z góry, dołu, obu boków. Chyba łowca się zirytował, bo kiedy uchyliłem się przed następnym ciosem, wyprowadził perfekcyjne kopnięcie z półobrotu w moje ramie. Poczułem trzask łamanych kości w moim prawym ramieniu. „Szczęście w nieszczęściu ważne, że nie lewa". Zaczęło boleć, nie wyobrażacie sobie tego bólu, z jakim musiałem się mierzyć. Miałem ochotę się rozpłakać, ale nie miałem zamiaru dać przeciwnikowi powodu do ucieszenia się. Opadałem z sił. Uderzenie padło z góry. Zdążyłem je zablokować łapiąc ostrze pomiędzy dłonie, ale czułem jak wypala moją skórę, zaczęło trochę nieprzyjemnie pachnąć. Nagle splunąłem własną krwią. Spojrzałem się w dół i widziałem jak sztylet był wbity w moje podbrzusze po samą rękojeść.

- Masz szczęście, że ten sztylet nie zabije cię – powiedział ochrypłym głosem napastnik – chociaż będziesz miał ochotę popełnić samobójstwo.
- Ty potworze – ledwie mówiłem topiłem się własną krwią
Potworem jesteś ty słodziutki – zaśmiał się szaleńczo – zobaczysz swoje najgorsze koszmary.

Poczułem, jak ostrze wysuwa się z mojego ciała a ja opadłem na ziemie. Plułem krwią na wszystkie strony, łzy napływały mi do oczu same. Przed nadejściem ciemności zauważyłem jak postać splunęła na mnie i odeszła wolnym krokiem.

Opowieść (zawieszone)Opowieści tętniące życiem. Odkryj je teraz