dym

153 13 6
                                    

Przebywanie z nim jest dla Taehyunga niczym dopalanie kilku ostatnich papierosów z paczki.

Zaciąga się starannie, głęboko, doszczętnie. Kosztuje go finezyjnie, z wręcz wrodzoną bezpruderyjnością. Z każdą sekundą wtłaczania trucizny jego słodkich ust, coraz głębiej do swojego krwiobiegu, chłopak odpręża się.

Dokładnie bada jego smak, każdą komórką chłonie toksyczny odór jego perfekcji. Cuchnie sardonicznym chłodem, piwoniami, pretensjonalnością muzyki Aerosmith, tanim, czerwonym winem, drogą wodą kolońską i tysiącem niewypowiedzianych słów, duszonych w głębi zgorzkniałego serca. Tak, oto odór perfekcji.

Melancholijnie stara się określić materie amorficznej postaci jego osoby. Doskonale zdaje sobie sprawe, iż nieuchwytny dym zgliszcz Jungkooka kiedyś go zabije, ale teraz to nieważne, teraz jest tylko on. Tylko on, doskonały i piękny on.

Odpala kolejnego już z kolei papierosa obecności kochanka, powoli mając dosyć bytności gryzącego dymu w swoich płucach. Ignoruje leniwie doskwierającą obolałość, kolejny raz łapczywie chłonąc jego namiętność i obłudny romantyzm. Tym razem jednak zmęczony ciągłym kłuciem, chyba w przełyku, a może jedna gdzieś na dnie jego zmarzniętego serca (sam już nie wie) zaciąga się niedbale i z nonszalancją.

Doskonale czuje skutki obecności Jungkooka w swojej krwi. Z każdą sekundą irracjonalnie, wręcz masochistycznie napawa się ognistym bólem rozrywającym jego klatkę piersiową. To dym rozrywa go od środka. To on, to jego ukochany jest dymem.

Ale Taehyungowi to nie przeszkadza. Wychowany został przecież na starych filmach, greckiej mitologii, muzyce Beethovena i obrazie płaczącej, matki skulonej w rogu pokoju.

Zabójcze działanie Dymu mu nie przeszkadza. Wszystkie miłosne historie, które zna, niosą ze sobą bagaż cierpienia.

Jakby Dym mógł mu przeszkadzać, skoro Gilda była gotowa samej upaść na dno, byle pociągnąć Jonnego ze sobą. Ich związek ociekał nienawiścią.

Jakby mógł się mu sprzeciwić, skoro Lola doszczętnie zepsuła profesora Immanuela, doprowadziła go do katatonii, okaleczyła go, obdarła z godności. Ich związek ociekał odrazą.

Jakby mógł odrzucić raniący go Dym, skoro mama wiele razy płakała przez tatusia. Często mówiła, że go nienawidzi, rzucając w niego różnymi drogocennymi przedmiotami. Według Taehyunga wyglądała wtedy dostojnie niczym Scarlett z „Przeminęło z wiatrem" ciskająca o ścianę porcelanową figurką. Ich związek ociekał pogardą.

Tu, w świecie Taehyunga nie ma miłości bez utraty. Utraty honoru, utraty godności.

Nie ma miłości bez dekadencji.

Nie ma miłości bez nienawiści.

Nie ma miłości bez mizantropi, bez ostracyzmu.

Nie ma miłości bez odrazy.

Nie ma miłości bez pogardy.

Nie ma miłości.

Tu nie ma miłości...

A on przecież tak bardzo kocha Jungkooka, i tak bardzo go nienawidzi, gardzi nim z całego serca.

Zaciąga się kolejnym papierosem jego obecności, po czym rzyga. Rzyga żółcią, rzyga nienawiścią, czerwonym winem, piwoniami, pretensjonalnym, sardonicznym gównem, rzyga słowami, które uradowane faktem, iż z czeluści zmarzniętego serca wreszcie zostały wypuszczone na wolność, skaczą i wydzierają się nieznośnie, głośnym echem odbijając się w obolałej głowie Taehyunga, rzyga bezkształtną amorficzną masą, rzyga Dymem, całym nim, całym Jungkookiem. A może rzyga już sobą? Właściwe to może sam jest już dymem, niedopałkiem, popiołem...

Tak... To chyba prawdziwa miłość.

____________________________________

To już koniec opublikowanych części.

⏰ Ostatnio Aktualizowane: Jun 15, 2020 ⏰

Dodaj to dzieło do Biblioteki, aby dostawać powiadomienia o nowych częściach!

• Mystery of Love •  ᵀᵃᵉᵏᵒᵒᵏOpowieści tętniące życiem. Odkryj je teraz