o tym jak jung cierpi po stracie ukochanego 。
--------
take me to the sky
ーYOON...! - Hoseok gwałtownie wpada do pomieszczenia i momentalnie milknie, kiedy zauważa ciało swojego partnera wiszące ponad sceną.
Jungowski koszmar właśnie stał się rzeczywistością - Min Yoongi odebrał sobie życie.Jung pada zrozpaczony na kolana zanosząc się szlochem, a z jego oczu znikają iskierki radości i szczęścia.
。。。- Dzień dobry, Yoongi. - Hoseok jak co dzień po przebudzeniu spogląda na hyungowe zdjęcia na własnej roboty ołtarzyku. - miłego dnia, hyung. - uśmiecha się blado, starając się powstrzymać łzy cisnące mu się do oczu.
Następnie wstaje, by zacząć kolejny pozbawiony radości dzień.。。。
- Co u ciebie, hyung? - zagaduje zdjęcia, podczas spożywania obiadu.
。。。
- Jak ci minął dzień, hyung? - pyta, mimo iż dobrze wie, że odpowiedzi nie otrzyma.
Odczekuje chwilę, by znów spoglądając na zdjęcia powiedzieć:
- Dobranoc, Yoongi. Kocham cię, hyung. - Hobi ociera łzę, która to zawsze znajdzie sposób, by spłynąć po lewym policzku.Czasami sam opowiada o swoim dniu, a niekiedy rzuca jakimś nieśmiesznym seokjinowym kawałem.
。。。
Teraz nie ma już żadnego znaczenia, to, że dla Hoseoka życie jest darem i że Hoseok to życie kocha. Teraz liczy się jedynie tęsknota za miłością hoseokowego życia, Min Yoongim.
Jung stoi na krawędzi klifu, trzymając w prawej ręce i z rozmarzenien się wpatrując w najpiękniejsze zdjęcie hyunga, jakie tylko kiedykolwiek istniało (a było to bardzo trudne, gdyż Hoseok wzdychał do każdego kolejnego zdjęcia, przedstawiającego Mina i powtarzał onieśmielony, że to jest właśnie to jedyne, najspanialsze).
W drugiej zaś trzyma legendarną linę, którą to odebrał sobie życie hoseokowy ukochany (Jung zachował ją, pomimo że Seokjin-hyung głośno i wyraźnie prosił go o wyrzucenie jej).
Sam próbował kilka razy skończyć podobnie jak poprzedni jej właściciel, lecz z nie wiadomych przyczyn nie potrafił.
Jung przenosi załzawiony wzrok na rozciągająca się przed nim przepaść.
Teraz się uda.
Musi się udać.
Gdyby jednak coś poszło nie tak, jak to Koreańczyk sobie zaplanował, prędzej czy później i tak umarłby z tęsknoty za Yoongim.
Za jego oczami, w które Hoseok zawsze lubił się wpatrywać.
Za jego ustami, które Jung uwielbiał pieścić swoimi.
Za jego zimnymi i bladymi (podobnie jak i całe hyungowe ciało) dłońmi, których Hoseok chciałby już nigdy nie puszczać.
Za jego głosem, a w szczególności za śmiechem, którego to Jung chciałby być częstym powodem.
Chciałby znów przytulić hyunga, powiedzieć, że bardzo go kocha. Chciałby (co rzadko się zdarzało, gdyż starszy tego nie lubił) obejrzeć z nim jakąś tandetną komedię romantyczną.
Chciałby znów móc obserwować spokojny wyraz minowej twarzy, równomierne opadanie i podnoszenie się klatki piersiowej, podczas gdy hyung śpi.Hoseok bierze dla uspokojenia głęboki wdech i wydech, co nie przynosi jednak oczekiwanego skutku.
- Przepraszam, hyung. Kocham cię, Yoongi... - szepcze cicho, siląc się na uśmiech (pomaga mu w tym myśl, że za parę chwil spotka się ze swoim hyungiem), po czym skacze.
A jungowe ciało, na którym wciąż błąka się uśmiech, zderza się gwałtownie z ziemią, pozbawiając swojego właściciela życia.
Tak oto zarówno Bangtani jak i Armys stracili nadzieję i najjaśniejsze słoneczko.
a/n
nie wiem, ale tak jakoś wpadł mi do głowy pomysł na napisanie kontynuacji gonera
co myślicie o tym?i chciałam Was b a r d z o przeprosić, że ostatnio nic się u mnie nie dzieje.
i jednocześnie chciałabym życzyć Wam miłego i radosnego życia