ROZDZIAŁ 5

290 18 3
                                    


PERSPEKTYWA  LUKI


Dobra. Trzymajcie mnie. Czy ja właśnie widzę Mari w swojej koszulce? Wygląda na niej tak uroczo... muszę się ogarnąć. Jul zrobiła to specjalnie... mogę się założyć. Jeśli chciała mi zrobić głupi dowcip to jej się udało. Szkoda tylko, że wybrała sobie do tego Mari... a co jeśli Jul zadaje się z Adrienem i jego bandą? I jestpo ich stronie? Zrobiłem najgłupszą rzecz na świecie zostawiając Marinette z moją siostrą...


 - Wow, Mari. Fajnie... wyglądasz.


Widzę jak się rumieni. Nie chciałem jej zawstydzić... ja tylko chcę być dla niej miły.


 - Dzięki. To zasługa twojej siostry. Ten drugi zestaw niezbyt mi się podobał... miło z jej strony, że dała mi wybór.


Juleka odwróciła się do mnie. Spojrzała na Mari i wybuchnęła śmiechem. Czyli się nie myliłem... jaki ja byłem głupi.

 - Nie śmiej się, zrobiłaś to specjalnie!


 - Luka, uspokój się. To nie ja. Fakt, wzięłam twoją koszulkę, ale nie miałam zamiaru proponować jej Marinette. Sama ją wzięła. Chciałam ją tylko dla ciebie przerobić. Dodać jej trochę charakteru. Chyba źle to odebrałeś.


 - Luka przepraszam cię, ja nie wiedziałam, myślałam że mogę ją wziąć. Ja... już ją zdejmuję.


 - Nie!


Nie chciałem tego. Widok Marinette w mojej koszulce jest jak spełnienie marzeń.Jej drobne ciało i moja o wiele za duża na nią koszulka.Zakochałem się w tym widoku.


 - Znaczy nie przeszkadza mi to. Możesz w niej zostać. Ładna z niej sukienka. Jesteś już gotowa?


 - Tak, chyba tak. Możemy już iść.


Marinette to przyjaciółka. Nie chcę jej skrzywdzić. Chcę jej pokazać, że może na mnie polegać. Chcę być przy niej, wspierać ją. Chcę,żeby wiedziała, że odbiorę od niej telefon o każdej porze dnia inocy, że będę obok niej. Cholera... to brzmi tak, jak bym się zakochał. Ale nie mogę... nie chcę bym tym, przez którego będzie płakać jeśli nam się nie uda. Jeśli ktoś z nas ma cierpieć z powodu drugiej osoby, to chcę to być ja.

Przysięgam wam,że nie ma drugiej takiej osoby, która porusza się tak delikatnie jak ona. Kiedy wyszliśmy z mojego statku na stabilny chodnik, Marinette odetchnęła z ulgą. Nie chciałem żeby poczuła się nieswojo. Było mi strasznie głupio.

 - Wszystko w porządku?


 - Tak Luka. Na szczęście nie mieszkam daleko. Na pewno chcesz mnie odprowadzić? W tym czasie mógłbyś coś pisać albo komponować.


I miała rację.Mógłbym. I miałem przypływ naprawdę dobrej energii kiedy z nią przebywałem. Czułem się przy niej jak przy nikim innym.


 - Jestem tego pewien. W końcu sam to zaproponowałem, a poza tym nie chciałbym żebyś sama natknęła się na tego palanta.

Kiedy gasną światłaOpowieści tętniące życiem. Odkryj je teraz