Wieczór nadszedł dość szybko i Larry zanim się obejrzał był już w łazience ogarniając się, żeby móc dobrze wyglądać w czasie imprezy. Ostatecznie zgodził się na pomysł Sal'a, ale tylko pod warunkiem, że postąpi tak samo z Ash. Ku jego zdziwieniu, zgodził się. Co prawda wymagało to nieco namawiania, ale ostatecznie obaj przyjaciele przyrzekli sobie wykonać krok w kierunku posiadania mistycznej postaci, od wieków nazywanej dziewczyną.
Susząc włosy suszarką swojej mamy chłopak poczuł jak niepewność powoli wkrada się do jego świadomości. Całkiem jak pasożyt szybko dostosowujący się do swojego nosiciela, w krótkim czasie spowodował pierwsze objawy choroby zwanej stresem.
Tłuste długie włosy, chyba pierwszy raz od wieków nieco czystsze, puszyły się jak nigdy dotąd. Od kiedy tak robiły? Może mył je zbyt rzadko, żeby to zauważyć? Zły spróbował zrobić z nimi cokolwiek by powróciły chociaż do połowicznie normalnego stanu, bez efektu. Cholera, przerzucając z irytacją szafki swojej łazienki doszło do niego, że nie miał nawet żelu. Świetnie. Westchnął ciężko i pogodził się mentalnie, że tak chyba będzie wyglądał tego wieczoru.
Spojrzał w lustro. Szczerze, nie był najładniejszym człowiekiem na świecie. Ta cała impreza, ku niezadowoleniu chłopaka obniżyła mu poczucie własnej wartości jeszcze bardziej. Głęboko osadzone oczy, trwale podkrążona i fioletowa skóra pod nimi, wyraźnie większy niż jest to normalne nos i krzaczaste, gęste brwi.
Nigdy nie miał jakoś problemu ze swoim wyglądem a jednak w tamtym momencie nie pragnął niczego więcej niż tylko wymienić swoją głowę, jak starego śmiecia na jakąś nowszą, lepszą. Chociaż czy tylko głowa była do wymiany? Boże, miał nadzieje, że jego osobowość będzie Ci wystarczać bo inaczej do tego tańca może w ogóle nie dojść. W końcu plan Sal'a zakładał, że się zgodzisz.
Całe to myślenie wpędziło bruneta w porządnego doła. W swoim stylu jednak otrząsnął się z niego w rekordowym czasie, przynajmniej na tyle by wyglądać na zrelaksowanego i wmawiać sobie, że właśnie tak jest.
Wcisnął się w swoje ulubione ciuchy. Te najmniej używane, przeznaczone na koncerty. Wsunął buty i był gotowy do wyjścia. Udał się prosto do drzwi Sal'a i dotarł do nich idealnie w momencie gdy chłopak zamykał za sobą zamek. Wyglądał właściwie jak zawsze, no może poza tym, że miał na sobie zdecydowanie lepsze buty. Właściwe to czego on się spodziewał, że będzie miał specjalną protezę na imprezy. Westchnął zawiedziony własnym tokiem myślenia.
Po krótkim przywitaniu wspólnie udali się po Ciebie. Ponoć Ash i Todd już dawno czekali na imprezie i brakowało tam tylko waszej trójki.
Larry był przygotowany na mini zawał, który musiał nastąpić w momencie gdy wyszłaś z progu swojego mieszkania. Na co nie był jednak przygotowany był absolutny atak serca, którego dostał kiedy za drzwiami zamiast Twojej twarzy ukazała się męska, skrzywiona w wyraźnej minie niezadowolenia, kazała im dwóm, żeby nie cytować niecenzuralnych słów, „iść i to bardzo szybko".
Obaj nastolatkowie spojrzeli na siebie zmieszani i nagle bardzo zrozumiałe wydało im się dlaczego nigdy nie zapraszałaś żadnego z nich poza Ash do domu. Prawda, można było domyślić się, że niektórzy ojcowie nie przepadają za młodocianymi chłopakami przychodzącymi pod ich próg tylko po to żeby zabrać im ich córki. Nigdy nie mogliby się jednak domyślić, że zostaną odesłani tak piękną wiązanką jeszcze zanim wypowiedzieli jedno słowo. Koleś musiał być prawdziwym samcem alfa.
- Myślałem, że mówimy wszystkim, że idziemy na kręgle? Dlaczego mieliby jej nie puścić na kręgle? - podrapał się po brodzie na co niebiesko włosy wzruszył tylko ramionami.
- Hej chłopaki! - obaj poskoczyli i prawie w tym samym czasie odwrócili się by ujrzeć za sobą śmiejącą się twarz dziewczyniny, której szukali.

CZYTASZ
Everybody Dies Alone ✔
Romanceꜱᴀʟʟʏ ꜰᴀᴄᴇ 𝐋𝐚𝐫𝐫𝐲 𝐉𝐨𝐡𝐧𝐬𝐨𝐧 𝐱 𝐑𝐞𝐚𝐝𝐞𝐫 Pewnego dnia Larry Johnson ma okazję poznać piękną dziewczynę, która w krótkim czasie staje się centrum jego monotonnego życia. Wszyscy jednak wiemy, że nic co dobre nie trwa wiecznie. Chłopak t...