- Harry czekaj, proszę Cię, nie tak szybko - zdyszana podeszłam do mojego przyjaciela po prawie trzy dniowej przerwie od nauki - Dlaczego nie mogą zainstalować w szkole wind, tylko trzymają się tych starodawnych, męczących i upierdliwych schodów?
- Wind? - Potter spojrzał na mnie ze zdziwieniem
- Nie ważne, odrobiłeś esej na eliksiry, zadany tydzień temu?
- Odrobiłem, mam nadzieję na dobrą ocenę.
-Profesor McBraille wydaje się być wymagający. Boję się, że mogę nie zaliczyć tego zadania - wymagający to mało powiedziane, mistrz eliksirów już na pierwszym spotkaniu zapowiedział, że wszelkie: nie punktualności, nie uważanie na lekcji, braki zadań, będą surowo karane.
- Miona no coś ty, każdy profesor w tej cholernej szkole Cię uwielbia, a już szczególnie McBraille. Pamiętasz jak na pierwszej lekcji, rozmawiał tylko z Tobą? I to o czym?! O amortencji Miona! Eliksirze miłości! Tak się rozgadaliście, że nie zauważyliście kiedy klasa opustoszała i przyszedł czas na kolejne zajęcia.
Postukałam się po głowie na znak jego głupoty i powiedziałam:
- Nie przesadzaj, on chciał być zwyczajnie miły.
Odeszłam od Harrego na kilka kroków, by ukryć przed nim moje delikatnie zarumienione policzki.
***
- No dobrze, to są wasze trzecie zajęcia w tym roku więc zróbmy coś przyjemnego a zarazem pożytecznego. Poproszę dwóch ochotników, o wystąpienie na środek i przedstawienie swojego ulubionego eliksiru.
Rozejrzałam się po wszystkich uczniach na tej sali, lecz nie zobaczyłam ani jednej ręki wystrzelonej w górę. Widać nie za bardzo polubili nowego mistrza eliksirów. Trudno, przyjmę to zadanie na siebie.
- Hermiona, świetnie! Kto zechce jej potowarzyszyć? - zlustrował wzrokiem każdą osobę z kolei - Brak chętnych? Dobrze, niech będzie... Ty! W przedostatniej ławce, w ciemnych ubraniach. Przypomnij mi swoje imię.
-Malfoy, Dracon Malfoy, panie profesorze.
Niech mnie wstrętne chochliki biją, serio? Z wszystkich obecnych tutaj, akurat on? Jeśli mam być szczera, nie chętnie przychodzi mi praca z tym fałszywcem. Mimo złożonych przeprosin z jego strony, nie pałam do niego sympatią.
Chociaż muszę przyznać, że koszmar mojego dzieciństwa, już nim nie jest. Nie dręczy mnie na korytarzach, nie wyzywa od szlam. Nie dokucza z powodu wyglądu i co najważniejsze, nie stara się mnie zabić. Strasznie ucichł jak na postrach szkoły.
- Ach Draco... tak, tak. Podejdź tutaj - McBraille przerwał moje myśli
Wyczułam w jego głosie, że wie, kim Malfoy jest. Był.
Śledziłam uważnie ślizgona, jak z nie tęgą miną sunie przez pomieszczenie, by stanąć obok mnie. Pierwsze co poczułam to jego zapach. Jakaś woda kolońska, kupiona pewnie przez jego mamę, pomieszana z...papierosami? To dziwne.
Czyżby Malfoy lubował się w mugolskich środkach uzależniających?
- Zaczynajmy!
***
- Hermiono, mogę prosić Cię na sekundkę? - uslyszałam cichy głos profesora nim zdążyłam opuścić salę - Muszę z Tobą porozmawiać.
- O co chodzi? - byłam naprawdę ciekawa
- Widzisz, doszły mnie słuchy, że interesujesz się i masz bezpośrednią styczność z różnymi, jakby to nazwać... przyrządami.
- Nie rozumiem profesorze.
- Mugolskimi przyrządami. Pomyślałem, że może mogłabyś mi pomóc i poopowiadać trochę o nich. Już dawno zacząłem się interesować życiem współczesnych ludzi ale nigdy nie miałem tak dobrej okazji by zgłębić temat ich technologii. Mogłabyś to zrobić?
- Oczywiście Panie McBraille! To będzie dla mnie przyjemność - zgodziłam się z racji tego, że naprawdę wiele wiem o tych „mugolskich przyrządach" jak to sam profesor nazwał
- Świetnie! Bardzo się cieszę i proszę przestać mówić do mnie per Pan. Po zajęciach mów mi poprostu Anthony.
- Dobrze, Panie McBraille, to znaczy Anthony - szybko się poprawiłam i pożegnałam - Do widzenia
- Właściwie, czy moglibyśmy zacząć już jutro? Co ty na to? Po kolacji, tutaj? Mam do przypilnowania jeszcze jednego ucznia, by nadrobił wszystko co musi, z zeszłego roku. Myślę, że Twoja obecność nie będzie mu przeszkadzała.
- Oczywiście. Jutro, po kolacji, tutaj - odpowiedziałam - Do widzenia Anthony
- Do zobaczenia, Hermiono.
Jak tylko wyszłam za drzwi, zaczerpnęłam świeżego powietrza.
Czy to nie dziwne, że mój nauczyciel każe zwracać się do siebie swoim imieniem? Może próbuje sprawić, by atmosfera nie była zbyt gęsta? Zwyczajnie rozładowywuje napięcie? Mam taką nadzieję.
***
Deszcz, ciągle deszcz, deszcz i deszcz. I wiatr.
Mam dość takiej pogody, szczególnie że gasi ona mój zapał do fotografowania. Odkąd zapoznałam się z takim przyrządem jak aparat, robienie zdjęć stało się moim drugim ulubionym zajęciem.Nie uśmiecha mi się ryzykowanie kolejnej choroby. Ech, jak to mówi mugolskie przysłowie - Nie ma ryzyka, nie ma zabawy!
Ubieram się, tym razem adekwatnie do pogody i zabieram potrzebne mi rzeczy.
Wychodzę ze swojego dormitoria Pani Prefekt i kieruję na Hogwardzkie błonia. Tam mogę zaczerpnąć świeżego powietrza i oddać się swojej pasji.
CZYTASZ
Teoria chaosu / dramione
FanfictionKoniec świata! Na brodę Merilna, przysięgam! Po tym jak, Ronald Weasley, postanowił zakończyć związek jego i Hermiony Granger, nastąpiło istne załamanie! Chłopak wymienił biedaczkę, ot tak, na lepszy model! Teraz jego ramienia trzyma się, pierwszy m...