- Lena chodź- zawołałam dziewczynkę z góry ,która w różowej sukience w białe kwiatuszki dumnie zeszła po schodach. Widząc ją zakręciła mi się łezka w oku. Jak takie trzyletnie dziecko potrafi działać na rodziców.
Podbiegła do mnie i przytuliła się mocno.
— Gdzie jedziemy?— zapytała.
— Pojedziemy na imieniny twojej babci. Pobawisz się z Kamilem i Weroniką co?— posłałam jej ciepły uśmiech.
— Wujek nie umie się bawić jest za stary a ciocia pewnie będzie rozmawiać z drugą ciocią — tłumaczyła zawiedziona.
— To pobawisz się z Emilią. Ma przyjechać z małym Kubą. A jak nie to będziesz siedzieć ze mną co ?— poklepałam ją ręka po plecach. Ściągnęłam kurtkę z wieszaka i podałam dziewczynce. Mimo ,że Lena ma tylko trzy latka bardzo szybko się uczy i usamodzielnia. Jestem ciekawa jak poradzi sobie w przedszkolu.
— A nie mogę zostać z ciocią?— pyta błagalnie mrugając oczkami.
— Lena. Jakby były to imieniny twojej cioci to bym cię zostawiła ale to jest babcia. Nie wolno nie przyjechać. Rusz się — ruszyłam w stronę drzwi zgarniając bordową torebkę i zamykając drzwi od domu po wyjściu dziewczynki. Zapnełam ją w foteliku i usiadłam na swoim siedzeniu zapinając pasy. Po chwili jechałyśmy drogą oświetloną przez latarnie. Lenka patrzyła przez okno pusto. Chodnikiem przechodziła jakaś para młodych ludzi a za nimi jeździły dzieci na rowerze.— Cześć Lenka — podbiegła do niej moja mama mocno ją przytulając kiedy wysiadła z auta.
— Cześć babciu. Wszystkiego najlepszego. Zrobiłam dla ciebie prezent. — wyciągnęła z kieszeni pomiętą kartkę i ją otworzyła— to jesteś ty to dziadek to mama a to— pokazała na zamalowane miejsce. Było ono całe zarysowane niebieską kredką— rysowałam tatę ale go nie mam więc go skreśliłam— moja mama na mnie spojrzałam na co ja spuściłam głowę. — A tu jestem ja i Urwis. Nie umiem dobrze rysować psów ale liczą się dobre chęci ,prawda?— patrzy swoimi brązowymi oczkami na moją mamę.
— Oczywiście. Chodźcie już do środka. Wszyscy już są.— pchnęła lekko Lenka ,która pobiegła na widok mojego taty.
— Dziadek, gdzie jest Urwis?— przytuliła go mocno.
— W garażu. Idziemy? — mówił uśmiechnięty.
— Tak!— krzykła zadowolona.Spojrzałam na moją mamę ,która smutno i ze współczuciem na mnie patrzyła.
— Kiedy jej powiesz?— zaczyna temat ,którego kompletnie nie mam ochoty ciągnąć.
— Co mam jej powiedzieć? Że uciekłam od Dawida bo bałam się ,że ją stracę albo ,że tatuś chciał cię odwiedzać kiedy mu pasuje? Mamo proszę cię — kręcę przecząco głową.— Bella nie uchronisz jej od poznania prawdy. Dawid sobie liczy i głupi nie jest. Pójdzie do szkoły albo zacznie przetrzepywać wszystkie informacje na jej temat i dojdzie do tego ,że ją znajdzie. I nie wieże ,że nie odbędzie się bez sądu. A wtedy... — nabiera powietrza— będzie problem.
— Proszę cię mamo. To ostatni wieczór przed naszym wyjazdem. Chce go dobrze wykorzystać przed powrotem do Warszawy. — Wypuszczam powietrze i idę w stronę domu. Zatrzymuje się i obracam do rodzicielki— a poza tym Dawid ma dziewczynę i mieszka z nią poza Warszawą.— powiedziałam lekko ze smutkiem.— Jak to ma dziewczynę? Przecież to nonsens— jej wyraz twarzy momentalnie się zmienił na moje wyznanie.
— Igor mi powiedział. Poznali się jak szukał Leny rok temu. Zaczęło się od tego ,że ona mu pomagała w przeszukaniu żłobków. Zakończyli swoją znajomość po tygodniu jak Dawid zrezygnował. I miesiąc temu spotkali się przypadkowo i oficjalnie są razem BARDZO SZCZĘŚLIWI— podkreślam ostatnie dwa wyrazu a w moich oczach pojawiają się łzy.
— Iza— mama podchodzi do mnie na co ja szybko przecieram łzy i wystawiałam rękę żeby nie podchodziła.
— Sama od niego uciekłam aby chronić dziecko. Musiałam wybrać i wybrałam Lenę. A on zamiast starać się jej szukać znajduje sobie nową dziewczynę i lata z nią po świecie szczycąc się swoim szczęściem. Niech tak zostanie im mniej wie tym lepiej dla nas wszystkich. — ścieram ostatnią łzę i patrzę na mamę.
— Może i masz rację. Chodźmy bo zimno.- podsumowała.Weszłyśmy do wielkiego domu moich rodziców. Nic się nie zmienił. Dalej nowoczesny ,czysty i elegancki. Momentalnie każdy przyszedł się przywitać.
Siedzę tu już godzinę i nie ma ochoty na jakiekolwiek rozmowy. Przyglądam się moim bliskim i czasem biorę udział w jakiś dyskusjach. Kompletnie zbiło mnie to co powiedziała Lena rysowałam tatę ale go nie mam więc go skreśliłam.
Nie chciałabym być na jej miejscu.
Sama pamiętam jak tata wyjechał na tydzień w delegację. Było mi strasznie źle bez niego. A ona? Jako małe dziecko nauczona jest żyć bez taty ,którego każde dziecko potrzebuje.
Nie chcę jej stracić a wszystko idzie w tą stronę. Powrót do Warszawy może być ciężki. Jutro zaraz z rana razem z Sarą ,która wspierała mnie przez te trzy lata bardzo, wracamy do stolicy. To ona mnie pocieszała i pomagała wstać przy upadkach. Takich przyjaciół to ze świecą szukać.Co jeśli mnie znajdzie?
Skłamałabym mówiąc ,że nie chce go zobaczyć. Bardzo bym tego chciała ale jak sobie przypominam co mi zrobiły to momentalnie bierze mnie na odruch wymiotny.Tak naprawdę przegrałam życie. Na każdej pozycji jestem przegrana. Nie marzyłam o pozostaniu mamą w tak młodym wieku. Oczywiście chciałam nią zostać ale trochę później.
Mimo to uważam ,że od życia dostałam właśnie ją. Lenę. Dziecko o złotym serduszku ,które potrafi podnieś na duchu.
Spojrzałam na małą blondynkę ,która delikatnie i z uczuciem głaskała psa moich rodziców i rodzeństwa. Na sam ten widok usta uformowały się w łuk.
Kocham spędzać z nią czas. Kocham ją i co mam innego powiedzieć.
— Mamo jedziemy?- brązowo oka spojrzała na mnie ze zaspanymi oczkami. Było już grubo po 22 a my jeszcze byłyśmy u rodziców.
Pożegnania z całą rodziną były bardzo męczące.
— Tak chodź. Dawaj szybko buziaka babci i dziadkowi i cioci i wujkowi i będziemy jechać.- wskazałam jej na moich rodziciów. Pobiegła szybciutko i przytuliła ich mocno.
— Będę tęsknić ale przyjedziecie prawda?- powiedział uśmiechnięta do dziadków.
— Tak kochanie. - szepła mama jej do ucha i mocno przytuliła dawając buziaka.
Byłyśmy już gotowe i zwarte do powrotu do domu ale Lena musiała jeszcze wytłumaczyć Urwisowi jak ma się zachować. Labrador merdał radością ogonem a Lena mocno go przytulała.
— chodź Lenka- powiedziałam i zabrała dziewczynkę głaskając psa.
- Cześć wam - powiedziałam na odchodne.— Pa skarby moje.- powiedziała mama a my opuściłyśmy dom.
W drodze powrotnej zauważyłam ,że Lenka usnęła. Uśmiechłam się na jej widok i dopiero teraz załapałam co ja najlepszego zrobiłam.
Wystawiłam nas jak na talerzu Dawidowi.
Strach momentalnie ogarnął moje ciało ale wzięłam głęboki oddech i postanowiłam sobie ,że nie będę bała się jakiegoś tam Kwiatkowskiego. Nie jego i nie ja będę się go bać.
Krótki rozdział ale musiałam coś wam wstawić. Nie mam Bladego pojęcia czy pojawi się jakiś rozdział jeszcze przed świętami bo nie mam kompletnie na nic czasu.
Jak wam się podoba? Dopiero się rozkręcam ;)
Do zobaczenia buziaczki i dobranoc :*
![](https://img.wattpad.com/cover/195159555-288-k572225.jpg)
CZYTASZ
Kilka tamtych dni
Fanfiction[ Kontynuacja książki ,,40 dni z przyjaciółką,, cz. 2 ] Nie wszystko jest jak w bajce. Ludzie się zmieniają i mimo zaistniałej sytuacji praktycznie nie zważają na to co się dzieje wokół ich. Bać się takich ludzi to mało powiedziane. Ostatnie...