𝐄𝐏𝐈𝐋𝐎𝐆

259 14 0
                                    


𝐏𝐨𝐯. 𝐋𝐞𝐧𝐚

Dwanaście lat później...

— Ty myślisz, że ty widziałaś wszystko? He. Śmieszna jesteś. — Ruda wydrzyźniła się w moją stronę. Oh, naprawdę jak ta kurwa mnie irytowała.

— A co niby ty widziałeś? Pochwal się— powiedziałam spokojniej. Większość szkoły zeszła się, aby zażyć smaku dramy i mieć o czym plotkować. No tak bo przecież prywatności to tu kurwa nie zazna.

Ale ja się zrobiłam wulgarna.

— Byłam w Madrycje, na Cyprze, w Londynie, Japonii, Czechach i Niemczech. A ty? No co. Gdzie ty niby byłaś. Co ty niby widziałaś? Bo ja widziałam piękne rzeczy. Widziałam statua wolności, piękne ogrody w Japonii, byłam nawet pod Mednicą gdzie nagrali ten sławny serial. I nawet trafiłam na spotkanie z aktorami i mam zdjęcie z Úrsulą Corberó. — zadowolona założyła ręce na piersi i czekała aż odpowiem jej. No dziewczyna się nie wysiliła. Znudzona odpychłam się od siatki i poprawiłam swoją bluzę.

— Słuchaj. Nie będę ci wymieniać krajów i miast w jakich byłam bo zajęłoby mi to dużo czasu. Mogę ci przesłać na Messengerze zdjęcia z tamtych miejsc, zdjęcia biletów i listę krajów. — powiedziałam na co ta lekko pobladła. — Jednak powiem ci, że te wszystkie miejsca co zwiedziłam nie dorównują widokowo jakie przeżyłam, mając cztery lata. — oznajmiłam, przełykając ślinę bo cholera pamiętam to jak do dziś. Ten dzień i oczy mojej mamusi. — Wiele ludzi się dziwi, że to pamiętam, ale ja to pamiętam. Pamiętam miłość mojej mamy jaką mnie obdarowywała. Jak dbała o mnie i pamiętam, jak w dzień wypadku kiedy wyjeżdżaliśmy z tego miasta sekundę przed wypadkiem obróciła się do mnie, mówiąc jak bardzo mnie kocha i trzymając za rękę, abym się nie bała. — powiedziałam ciężko, przełykając ślinę w moim gardle. Dziewczyna już nie świeciła tym wrednym uśmiechem, a jedynie pobladła i opuściła ją radość, a zastąpił strach. Tak ludzie reagują, jak im to opowiadam. Zdążyłam się przyzwyczaić.— W tamtym foteliku zapieła mnie tak mocno na ile mogła. I pozapinała wszystkimi możliwymi zabezpieczeniami. Jakby wiedziała. Sam o siebie nie zadbała. Złamała jedną z obietnic. Obiecała, że będzie przy mnie zawsze. Ja, ona i tata. Nie dotrzymała tego, ale do końca uśmiechała się do mnie. I nawet wtedy kiedy to auto w nas uderzyło, nie przestała się uśmiechać. Ale ja to widziałam. Jak z jej oczu ulatuje życie. Widziałam płacz ludzi. Widziałam to jak bardzo przeżywali to moi bliscy. Przeżywałam z nimi pogrzeb, na którym zwyzywałam kapłana bo ją zamknął w grobie. Wtedy byłam strasznym dzieckiem dla taty. Nie potrafiłam sobie wyobrazić, jak bardzo mama go kochała. Kochała tak bardzo, że musiała uciec bo było to silniejsze. I wiesz ja nie doznałam w życiu widoku rodziców uśmiechających się do siebie codziennie rano. Nie mam tego. Ale miałam miłość mojej mamy. I uwież tak bardzo, jak ona mnie kochała żadna kobieta nie potrafiła odwzorować. Ona się obróciła, abym się nie bała. Tym samym, ryzykując życie. Bo gdyby tego nie zrobiła. Żyłaby. — skończyłam, nabierając powietrza do ust. Dziewczyna przedemną wydawała się jakby traciła tchnienie życia. Dwie nauczycielki totalnie odpłynęły, patrząc z szokiem i cała gromadka nie była w stanie uwierzyć w to co powiedziałam. Bo może i miałam te szesnaście lat, a od śmierci mamy minęło już dwanaście, ale ja dalej pamiętam i to uczucie jaką miłością mnie wtedy obdarzyła jest najlepszy. Jakie dostałam w całym swoim dotychczasowym życiu. — Więc łaskawie sklej się, bo ty oprócz pieszczot nie doznałaś takiego wielkiego świadectwa miłości jak ja. A ono jest dla mnie wszystkim. Jest najlepszą rzeczą jaką doznałam. Wybacz, ale się spieszę. Muszę odwiedzić moją mamę. Nie chcę zaniedbać wizyt u niej, a za półgodzinny mam pociąg, więc żegnam. — nie czekając na jakiekolwiek słowa przeszłam koło zszokowanych ludzi, którzy patrzyli na moje poczynia. Naprawdę chodzę normalnie i nie widzę powodu na obserwowanie moich kroków.

Po niecałej godzinie jechałam, już pociągniemy pisząc SMS do taty, że jestem, już w pociągu. Często na weekendy wracałam do Krakowa. Lubię tamte miasto i przede wszystkim kocham moich dziadków, z którymi spędzam tam wspaniałe czas.

Po podróży spojrzałam na zegarek widząc kilka minut po siedemnastej. Wyszłam z dworca i jak zwykle zadzwoniłam po taksówkę. Wsiadłam do pojazdu, podając adres cmentarza, na którym jest pochowana moja mama. W między czasie napisałam babci, że jadę na cmentarz i będę przed dziewiętnastą u nich w domu. Podziękowałam starszemu mężczyźnie i zapłaciłam za usługę wychodząc z pojazdu.

— Dzień dobry panie Henryku. Ma pan jakieś ładne róże. Jakieś białe czy coś?— zapytałam, podchodząc do starszego mężczyzny, który niedaleko cmentarza z innymi ludźmi miał stoisko kwiatków i warzyw.

— Oczywiście skarbie. Jak zwykle zostawiłem dla ciebie dwa egzemplarze białych róż. — posłał mi szczery uśmiech, a ja podałam mu banknot. Zawsze dostawałam taniej te kwiaty, za co często się wstydziłam. Pan Henryk to naprawdę świetny staruszek. Ma świetne historie z młodości, a już szczególnie te z czasów, jak był w wojsku. Te fragmenty kocham.

Weszłam na plac cmentarza, na którym, jak zwykle nie było za dużo ludzi. Przeszłam odpowiednią alejką i dotarłam do odpowiedniego grobu przy, którym rosła mała brzoza. Zmówiłam krótką modliwę i wyciągnęłam z plecaka środki czyszczące. Popsikałam chemią marmurową płytę i przetarłam ręcznikiem papierowym. Wymieniłam róże, które już zaczęły gnić i zmieniłam na nowe. Następnie usiadłam na ławce i patrzyłam na zdjęcie mojej mamy.

— Dziś znowu zrobiłam zamieszanie. No wiesz. Jakaś laska się dosadziła do mnie o to co niby ja takiego widziałam. Oczywista była moja odpowiedź. Wiem, że nie pochwalasz tego, jak odpowiadam na takie zaczepki, ale tą ruda małpę mam z głowy. — powiedziałam lekko się uśmiechając. — Pamiętasz jak ci mówiłam o tym Franku z wycieczki? Napisał do mnie. Chciał się dziś spotkać, ale są rzeczy ważniejsze i mniej ważne. Ty zawsze jesteś na pierwszym miejscu. Z resztą wiesz o tym doskonale, jednak chciałam ci przypomnieć. — wypuściłam głośno powietrze. Może z perspektywy osób trzecich wydawało im się, że mówienie do grobu to szaleństwo. Ja tam lubiłam mówić do mamy. Podobno mnie słyszy. Zapewne rzuca jakimiś niemiłymi uwagami, ale to już tam mniejsza. — Słuchaj. Brakuje mi cię. Cholernie mi cię brakuje. Bardzo chciałabym widzieć w tacie to co w tobie, jednak nie potrafię. Wiesz gdzieś tam dalej siedzi ta myśl, że to przez niego uciekłaś wtedy i miałaś wypadek. Chciał mnie na ten weekend zabrać do dziadków. Nie chce tam jechać. Byłam tam tydzień i już mi wystatczy. Myślisz, że bradzo się obrazi, jak na święta będę chciała przyjechać tu, a nie pojechać do Gorzowa? Trzy lata z rzędu jeżdżę tam. Chcę przyjechać tutaj. Chcę być ciebie bliżej i Ugh Wiem, jak to brzmi ale to miasto ma jakiś sentyment. Nowe wiesz. Nie tęsknię za.toba tak bardzo. W Warszawie ma świetną przyjaciółkę Ole. Wiesz to jest ta z którą chodziłam do przedszkola. No kocham laskę. Naprawdę jest świetna. Ale ostatnio ma jakieś problemy w domu i wiesz. Nie możemy się spotykać tak też trochę czuje się samotna.— wyciągnęłam telefon z kieszeni widząc, że jest osiemnasta. — Wiesz. Muszę iść jeszcze do sklepu po jakieś cukierki do prezentu dla Weroniki. W tym tygodniu miała urodziny i muszę jej złożyć życzenia i dać prezent. Wpadnę za tydzień jeśli dożyje. A zapewne dożyje. Cześć— po tych słowach dotchnęłam fotografii i zabierając swoje rzeczy ruszyłam do wyjścia. Tak wiele razy ludzi podchodziło do mnie i pytało czy nie potrzebuje psychologa. Uważam, że taka rozmowa to nie jest nic strasznego. Skoro ludzie potrafią jeść  ogórki kiszone z nutellą to ja mogę rozmawiać z mamą. Fuj ogórki i nutellą. Zapalam świeczkę dla nutelli.

I wchodząc do domu moich dzidków momentalnie uśmiecham się szeroko. Tu czuję zapach i atmosferę kochającej się rodziny. Nie potrafię tu być smutna. Kocham to miejsce i dlatego bardzo bym chciała tu mieszkać. Nie chce zostawiać samego taty w Warszawie,ale nie ukrywajmy. Życie z nimi jest nudne. Stracił sens życia. Stara się. Zabiera mnie na wycieczki, poświęca dużo czasu, jak potrzebuje, wysłuchuje, pomaga. Ale on nie rozsiewa tej aury jaką rozsiewać powinien. Kiedy zbliża się czerwiec zamyka się w sobie. Przez całe wakacje wyklina na wszystkie pary, a jak widzi mnie to mam wrażenie, jakbym była powodem tego nieszczęścia.

Kiedyś mi mówił, że próbuje odbudować to wszystko, ale jest to cięższe jak myślał. I niestety mi to nie wychodzi.

***

No i epilog.

No Lena bo jej za dużo to tu nie było.

Kilka tamtych dniOpowieści tętniące życiem. Odkryj je teraz