1

153 10 0
                                    

- Melciu moja droga, no chodź! - powiedziała brązowowłosa dziewczyna idąca o dziwo całkiem słoneczną ulicą Londynu - Nie przylecieliśmy tu po to, żeby siedzieć na zadku w hotelu... Pożyjmy trochę tym angielskim powietrzem! - dodała ciągnąc swoją najlepszą przyjaciółkę za rękę. Melinda jedynie przekręciła teatralnie oczyma i dała się prowadzić młodej kobiecie.

- A tak w ogóle to gdzie idziemy? - zaczęła lekko rozkojarzona Mel rozglądając się. Diana lekko zwolniła kroku i odwróciła się do przyjaciółki.

- Wyczaiłam gdzieś tu miło wyglądającą kawiarenkę - rzuciła tylko i znów wyryła do przodu, Cuella się jedynie uśmiechnęła. Zna Dee od kiedy miała 6 lat, zdążyła się już przyzwyczaić do jej lekko szalonego charakteru. 

- Kawiarenkę czy herbaciarnie? - zagaiła z uśmiechem do Diany nadal ciągnącą ją za rękę. Może i panna Liszowska była amerykanką z polskim rodowodem, ale herbatę wciągała jak Brytyjczyk. 

- Cicho bądź - mruknęła tylko stając przed drzwiami wspomnianej kawiarni. Tak, tym razem to była kawiarnia. Melinda jedynie uśmiechnęła się pod nosem i puszczona już przez przyjaciółkę weszła do wnętrza budynku, jak i Diana, oczywiście. Rozglądnęły się po kawiarni i zajęły wolny stolik przy oknie. Dee uwielbia przyglądać się zgiełkowi ulic podczas rozkoszowania się herbatą... W sumie podczas rozkoszowania się czymkolwiek. Zamówiły sobie picie, Mel kawę, bo to ona z tej dwójki jest kawoszem, Dee, która w całym swoim życiu nie wypiła jeszcze ani jednej filiżanki kawy, wzięła - uwaga, zaskoczenie - herbatę. 

- Ja na prawdę nie wiem po kim ty masz to parcie na herbatę - zaśmiała się pod nosem Melcia.

- Po sobie - skwitkowała Diana z uśmiechem i popiła ulubiony trunek. Mel tylko podążyła za Dee i upiła swoją kawę.  

Czas im miło płynął w brytyjskiej kawiarence. Płynął on głównie na rozmowie, śmiechu i piciu zamówionych przez siebie napoi. Do Londynu przyleciały na małe wakacje. Życie w wielkomiejskim Los Angeles, mimo że pełne przygód i pięknych widoków - bywa męczące. To Dee wpadła na pomysł wakacji, zaś Mel wybrała właśnie to miasto. 

Na przeciwko ich stolika siedziała pewna grupka mężczyzn. Czterech przedstawicieli płci męskiej - tak jak Mel i Dee - przybyła tu aby porozmawiać, mimo, że minimum jeden z nich zdecydowanie wolałby iść do jakiegoś baru, gdzie mają alkohol. Jednak Brian - najwyższy z towarzystwa - chciał jakiejś odskoczni, czegoś spokojnego, co nie było barem, a John bardzo szybko się zgodził na taką odmianę. Tak więc i reszta przystała na propozycję właściciela bujnej czupryny i tak znaleźli się tu.

- Jak ćwiczyłem grę na pianinie, Delilah wskoczyła mi na klawisze - zaśmiał się Freddie. Miał on bardzo egzotyczną urodę i miły dla ucha głos.

Blondyn przewrócił swoimi błękitnymi oczami.

- Freddie... - zaczął - Mógłbyś już nie mówić o swoich kotach? - dodał.

- Roger, cicho bądź, koty to najsłodsze, najpiękniejsze stworzenia na świecie! - zaprotestował Freddie. John i Brian parsknęli cicho śmiechem, a Roger zamknął na moment oczy, a kiedy je otworzył skierował je na dwie przyjaciółki. Chwilę się im przyglądał, a kiedy złapał kontakt wzrokowy z Dianą, szybko wrócił oczyma do przyjaciół. John widząc zachowanie przyjaciela obejrzał się za siebie. 

- Nasz Roggie chyba zapatrzył się na te panie - odwrócił się do pozostałych z lekkim uśmiechem na ustach i kiwnięciem głowy wskazał Dee i Melę spokojnie pijące swoje piciu. Roger zaczął się zachowywać jakby nie usłyszał zdania wypowiedzianego przez młodszego przyjaciela i upił swoją herbatę, a reszta zespołu lekko się zaśmiała...

- Widziałaś tego blondyna? - zapytała Dee wracając wzrokiem do Melindy. Ta zerknęła dyskretnie na grupkę mężczyzn i wypatrzyła oczyma blondwłosego perkusistę. Uśmiechnęła się delikatnie. 

- A co, podoba ci się? - pofalowała lekko brwiami do przyjaciółki. Dee spojrzała na Mel jak na typowego wariata. Chociaż musi przyznać, blondyn był zadziwiająco przystojny.

- Owszem, jest przystojny... - zaczęła zgodnie z prawdą - Ale... to pewnie kobieciarz - dodała z lekko uniesionym prawym kącikiem ust. I Dee, i Melcia są młodymi aktorkami. Czasem odgadują z nudów emocje drzemiące w ludziach, których widzą na przykład za oknami. Z czystych nudów. Dee splotła swoje palce i strzyknęła nimi, wywołując grymas na twarzy Meli.

- Nie rób tego, błagam... To brzmi strasznie - rzuciła Cuella - Jakbyś łamała sobie kości! - dodała upijając łyk swojej już odrobinę letniej kawy.

- Oj no, wiesz, że mam elastyczne kości - uśmiechnęła się szeroko Diana znów strzykając kośćmi paliczków. 

- No mów do słupa, słup jak dupa - mruknęła Melinda przekręcając oczami, na co Dee się zaśmiała. Mel w końcu przetłumaczyła sobie polskie przysłowie... Chociaż nie wiem, czy to do przysłów się zalicza. Cóż, ogólnie Diana dość często mówiła po polsku, co z początku irytowało Melę, potem sama Dee zaczęła 'uczyć' ją co poniektórych polskich słów, na tyle, żeby tylko Mel ją cokolwiek zrozumiała i jakoś tak poleciało, że Melcia na prawdę zaczęła ją rozumieć. Ale nie potrafiła mówić w tym diabelsko trudnym - dla niej - języku. 

- Zagadasz do którejś, czy ja mam to zrobić skarbie? - zafalował brwiami Freddie. 

- Nie. Ani ty, ani ja, ani żaden z was - Roger jakby znudzony zwrócił wzrok na Johna i Briana. 

- To idę - rzucił Freddie wstając od stolika i popędził w stronę stolika dziewczyn, udając, że nie widzi lekko przerażonego i odrobinę wściekłego wzroku Rogera - Dzień dobry miłe panie - zaczął szarmancko - Można? - rzucił.

- Em... - Mel spojrzała zdezorientowana na przyjaciółkę.

- Jasne - rzuciła Dee - Będzie zabawa - dodała szeptem do Melindy z małym uśmiechem. 

Freddie przysiadł się do nich.  

- Mój przyjaciel zauważył waszą niezwykłą urodę - zagaił z lekkim uśmiechem - Nie jesteście z Anglii, prawda? - dodał zauważając ich akcent. Zaglądnął lekko w stronę swojego stolika, przy którym zostawił przyjaciół. Zauważył, że Roger przymierza się, żeby do niego podejść. 

- Nie - odrzekła lekko nieśmiało Melinda.

- Jesteśmy ze Stanów - dodała pewniejsza Dee. Freddie się lekko uśmiechnął i kiwnął głową na znak, że rozumie - Ja jestem Diana, a to moja przyjaciółka, Melinda - dodała przedstawiając je nowemu koledze. Jak przeczuwał, do stolika podszedł perkusista i ze sztucznym uśmiechem spojrzał na przyjaciela.

- Panie wybaczą, Freddie, mogę cię poprosić na stronę? - powiedział z największym spokojem na jaki go było teraz stać. 

- Poczekaj Rog. Jeszcze się nie przedstawiłem. Freddie Mercury - powiedział - A ten tu to Roger Taylor - dodał patrząc chwilę na niebieskookiego. Taylor - jakby na moment złość na przyjaciela z niego uleciała - spojrzał na dwie panie i lekko się uśmiechnął, co one odwzajemniły. 

Chwile później obie poznały również Briana Maya, oraz Johna Deacona. Cóż, na pewno nie spodziewały się, że to przypadkowe spotkanie, będzie początkiem niezwykłej przyjaźni...



One VisionOpowieści tętniące życiem. Odkryj je teraz