Rozdział 8

47 7 0
                                    

Obudziłam się i usiadłam na łóżku. Przeciągnęłam się leniwie, po czym popatrzyłam zaspanymi oczami na pokój. A po chwili się zerwałam i chwyciłam za telefon. Zerknęłam na godzinę i odetchnęłam. 06:38. Prawdopodobnie Colin i Vicki się jeszcze nie obudzili. Wzięłam telefon ze sobą i pognałam do pokoju Colina. Po cichutku otworzyłam drzwi i popatrzyłam czy śpią. Na szczęście spali dalej przytuleni do siebie. A ja wciąż nie mam nazwy dla ich shipu. Ehh... Poprawiłam im koc i pstryknęłam jeszcze parę zdjęć. Wyszłam z pokoju i skierowałam się do mojego małego królestwa. Przebrałam się w biały podkoszulek z czarnym napisem „Cats are better than boys", a na to ciemny kardigan. Dolną część garderoby stanowiły spodnie dżinsowe z dziurami. W łazience umyłam zęby i uczesałam włosy w dwa dobierane warkocze. Przejechałam różowym błyszczykiem po ustach, a korektorem zakryłam niedoskonałości. Wyszłam z łazienki i ruszyłam do kuchni. Stwierdziłam, że naleśniki to będzie dobre śniadanie. Wyjęłam składniki i patelnię i zabrałam się do robienia posiłku. Po dziesięciu minutach naleśniki były gotowe. Posmarowałam wszystkie dżemem lub czekoladą, nałożyłam sobie dwa i usiadłam do stołu. Kiedy pałaszowałam śniadanie, do kuchni weszła czerwona Vicki i nic nie mówiąc zabrała naleśnika, następnie go jedząc. Uśmiechnęłam się złośliwie.

- Jak tam się spało z Colinem? - zapytałam

- Nic. Do. Mnie. Nie. Mów - wycedziła Vicki dalej czerwona

- Oj, no weź. Nie było aż tak źle. Co się tam rano wydarzyło? - chciałam znać szczegóły

- Obudziłam się i poczułam rękę na brzuchu. Chciałam się przekręcić na bok, ale coś mi przeszkodziło. I tym czymś był twój brat. Nie mogłam wstać i go nie obudzić, więc musiałam czekać. Po chwili otworzył oczy i popatrzył na mnie. Gdy się zorientował co się stało od razu zabrał rękę i spalił buraka tak jak ja. Wstaliśmy, a ja wyszłam z pokoju - opowiedziała Vicki czerwienią się bardziej, o ile to było możliwe

- Spoko, cyknęłam wam focie, tylko jeszcze nie mam nazwy waszego shipu - uśmiechnęłam się i pokazałam dziewczynie jedno ze zdjęć.

- Ty małpo, usuń to - rozkazała

- Dobra, dobra - powiedziałam i usunęłam to jedno zdjęcie. Mam jeszcze dwa, a poza tym je skopiowałam. Ale Vicki nie musi tego wiedzieć, prawda?

- I super - powiedziała, a chwilkę później do kuchni wszedł Colin bez górnej części garderoby.

- To ja was zostawiam - mrugnęłam niezauważalnie do Vicki i wyszłam z pomieszczenia. Ale ja jestem złym człowiekiem.

*Vicki POV*
Ta zła kobieta mnie z nim zostawiłam sam na sam specjalnie. O jak ja ją dorwę...

- To jakie uczucie jest obudzić się w ramionach takiego ciacha jak ja? - zapytał łobuzersko Colin

- To jakie uczucie jest obudzić się mając w ramionach taką laskę jak ja? - odpowiedziałam mu tym samym

- Cudowne - puścił do mnie oczko, a ja mimowolnie się uśmiechnęłam

- Uważaj, bo się jeszcze zakocham - rzuciłam

- Nie miałbym nic przeciwko - uśmiechnął się, a pode mną ugięły się nogi. Dlaczego on jest taki przystojny? Stop, o czym ja myślę?

- Zawsze wszystkie dziewczyny tak podrywasz? - spytałam i oparłam się o blat.

- Tylko te wyjątkowe. A z nich to spotkałem tylko ciebie - ukłonił mi się teatralnie.

- A, um... Mógłbyś... mógłbyś założyć podkoszulkę? - spytałam lekko speszona tyloma komplementami. Musiałam zmienić temat.

Przeciwieństwa się (nie) przyciągają || W TRAKCIE KOREKTYOpowieści tętniące życiem. Odkryj je teraz