Właśnie siedzę po turecku na łóżku oraz patrzę jak Vicki skacze po pokoju i krzyczy. Jednak mogłam jej nie mówić o moim związku z Lucasem. Myślałam, że jej fangirl będzie ciut mniejszy...
- LUGAN SIĘ SPEŁNIŁ, LUGAN SIĘ SPEŁNIŁ! - biegała Vicki
- A jak tam Vilin? - zapytałam ze złośliwym uśmiechem. Nikt mnie nie będzie męczył.
- Nooo... - dziewczyna momentalnie przestała skakać - Poszliśmy wczoraj do restauracji, zrobiliśmy aferę, bo znalazłam włos w jedzeniu... Nic szczególnego - machnęła ręką
- Myślałam, że coś ciekawego było. A tu lipa - rzuciłam i wyjęłam telefon - O jejku, już 21.25?
- Która!? Sorka, Megan, muszę już iść, buziaki! - powiedziała przejęta Vicki i wybiegła z domu.
Czemu się tak śpieszyła? Może ma jakieś zadanie domowe nieodrobione. W końcu jutro szkoła.
Nie zastanawiałam się nad tym dłużej i poszłam pod prysznic. Po obmyciu się i przebraniu w piżamę, skierowałam się do kuchni. Zrobiłam sobie płatki z mlekiem i zjadłam je. Wróciłam do pokoju, spakowałam się na następny dzień i weszłam do łóżka. Przykryłam się kołdrą po sam nos, a po chwili odpłynęłam do krainy Morfeusza.****
Obudziłam się i przetarłam zaspane oczy. Wzięłam telefon do ręki w celu sprawdzenia godziny, ale nie włączał się. No tak, rozładowany. Wstałam z łóżka i wyszłam z pokoju. Jakoś tu przerażająco cicho... Weszłam do kuchni i zrobiłam sobie dwie kanapki - jedną na śniadanie a drugą do szkoły. Odruchowo spojrzałam na zegar. 9.11!? CHRYSTE PANIE, WŁAŚNIE TRWA DRUGA LEKCJA! Szybko włożyłam całą kanapkę do buzi i pobiegłam do pokoju. Wrzuciłam drugie śniadanie do plecaka, dziękując sobie w duchu, że spakowałam się wczoraj. Podeszłam szybko do szafy. Wybrałam z niej pierwsze lepsze rzeczy, nawet nie patrząc co ubieram i popędziłam do łazienki. Myjąc zęby i czesząc włosy załatwiałam swoje sprawy fizjologiczne. Wyszłam z łazienki cztery minuty później, wzięłam plecak i wybiegłam z domu, uprzednio ubierając buty i zamykając drzwi na klucz. Pobiegłam na przystanek i wsiadłam do pierwszego autobusu jadącego w stronę szkoły. Dziesięć minut i byłam na miejscu. Wbiegłam do budynku, przebrałam się w szatni i wyszłam prędko na korytarz. Odszukałam salę w której mamy angielski i wpadłam jak burza do niej.
- Przepraszam za spóźnienie! - krzyknęłam do pani
- Megan Davids, co ty na siebie włożyłaś? - zapytała lala od angielskiego
Popatrzyłam na siebie i strzeliłam sobie w łeb. Mogłam chociaż popatrzeć co na siebie ubieram. Jaskraworóżowa podkoszulka i wściekło czerwone spodnie to nie najlepsze połączenie. To dlatego ludzie w autobusie się na mnie tak dziwnie patrzyli...
- Proszę pani, wstałam dziesięć po dziewiątej, nie patrzyłam co na siebie ubieram, pani mi przepuści - spojrzałam na nią błagalnie - jako kobieta pani mnie rozumie co znaczy niedobrany strój
- Masz, byłam rano w galerii - rzuciła w moją stronę białą bluzkę - Przebierz się. Masz trzy minuty.
- Dziękuję! - wybiegłam z klasy i skierowałam się do łazienki.
Przebrałam się z tego różowego czegoś. Co jak co, ja różowy lubię, ale to jest jakaś przesada. Weszłam do klasy i usiadłam koło Louisa, który dziwnie milczał.
Do końca lekcji zastanawiałam się, dlaczego pani od angielskiego była dla mnie taka miła, skoro normalnie to skaczemy sobie do gardeł. Może wie, co znaczy niepasujące ubranie...?
Z zamyśleń wyrwał mnie dźwięk dzwonka. Spakowałam swoje rzeczy i wyszłam z klasy, wkurzona jak osa. Poszukuję tylko jednej osoby....- COLIN, MASZ ZAŁATWIONĄ LEPĘ NA SWOJĄ PRZEBRZYDŁĄ TWARZ - krzyknęłam gdy go ujrzałam - DLACZEGO MNIE NIE OBUDZIŁEŚ, HM?
- Po pierwsze, moja twarz jest najpiękniejsza na świecie. Po drugie chciałem, żeby śmiesznie było - zaczął się bronić rozbawiony
- Chłopie, przez ciebie mam na sobie bluzkę pani od anglika - szturchnęłam go
- Upsi - zaśmiał się
- Ja mam problem życiowy a ty się śmiejesz. Idę od ciebie, cześć - odwróciłam się na pięcie i odeszłam
- Słońce, czemu się wydarłaś przez pół korytarza na swojego brata? - zapytał Lucas, gdy do niego podeszłam
- Nieważne - przytuliłam się do niego a on to odwzajemnił.
- Hej! Czemu ją dotykasz? - krzyknął Louis odpychając Lucasa ode mnie.
- Ale o co ci chodzi? - zapytał Lucas zbity z tropu
- Słyszałem co jej zrobiłeś, ty ### (gdybym napisała co on do niego powiedział to chyba bym do pierdla trafiła - dop. aut.) - wrzeszczał a ja stałam jak słup nie wiedząc co zrobić
- Lou, stary, co z tobą? - spytał Colin podbiegając do Lucasa i pomagając mu wstać - Co on ci zrobił?
- Jak to co? Czy wyście wszyscy powariowali? To Lucas, ten który zrobił tyle rzeczy Megan - zamachał rękami
- Kurde, facet, nie znam cię, ale nie pozwolę zabijać głównej części mojego ukochanego shipu - krzyknęła Vicki i zamachnęła się z zamiarem uderzenia go, ale w porę się opamiętałam. Rozdzieliłam ich.
- Vicki, spokojnie - powiedziałam do niej - Lou, przez twoją nieobecność, muszę ci wiele wytłumaczyć, bo dużo się zmieniło. Ale to kiedyś. A narazie - wskazałam na Vicki i Lucasa - to jest moja przyjaciółka, a to mój chłopak
- Mhm... - pokiwał głową - jesteście pokićkani
- Wiemy - uśmiechnęła się Vicki.
Podeszłam do Lucasa i popatrzyłam czy nic mu się nie stało. Chciałam coś powiedzieć, ale dzwonek mi to uniemożliwił. Teraz literatura.
Poszłam do sali i usiadłam na wolnym miejscu. Wyjęłam z plecaka brudnopis i zaczęłam sobie w nim rysować. I tak przez całą lekcję, totalnie nie słuchając nauczycielki. Dopiero pod koniec raczyłam zwrócić na nią swoją uwagę.
- Na jutro macie nietypowe zadanie jak na gimnazjum (tak, tu jeszcze jest era gimbazy - dop. aut.) - opiszcie siebie i trzy wybrane osoby z waszego otoczenia. Omówcie wygląd zewnętrzny i jej charakter. Napiszcie to własnymi słowami. Do zobaczenia - I wyszła z klasy zostawiając nas w totalnym osłupieniu.
ŻE CO JA MAM NA ZADANIE?
CZYTASZ
Przeciwieństwa się (nie) przyciągają || W TRAKCIE KOREKTY
Подростковая литератураMegan Davids to typowa piętnastoletnia dziewczyna. Żyje sobie w Londynie, jak każdy inny Anglik, jednak powrót chłopaka, którego nie miało być w jej życiu, miesza dziewczynie w głowie. Czy Megan będzie go unikała, czy może stawi mu czoła, jak przyst...