Rozdział 2

1.2K 43 28
                                    

Per. Loyd

Rozmawiałem z Kaiem jak zwykle. On chciał zaprosić mnie do kina ale ja jak zazwyczaj odmuwiłem i powiedziałem że ide na patrol. Jeszcze coś szepnął i już miałem iść gdy zadał to pytanie...

K- Ej Loyd?

L- Hm?

K- Tak wogóle to jakie masz stanowisko? Alfa? Beta? Omega?- zamarłem

L- Musze już lecieć pa- rzuciłem szybko i jak najszybciej udałem się na dwór

Dzień był dość ładny. Słoneczko grzało a wiatr miło ochładzał atmosfere. Postanowiłem dziś iść na patrol wschodniej strony ninjago ale coś mi przeszkodziło... . Poczułem ból w miejscu podbrzusza a z mojego odbytu zaczeła lecieć maź. Kur*a nie... nie teraz! Jeba*a ruja! Nie wiedziałem co mam zrobić. Czułem przeszywający ból. Postanowiłem że pójdę po leki do kuchni ale gdy zobaczyłem chłopaków od razu się speszyłem i pobiegłem do pokoju. Zwijałem się na łóżku aż do momentu gdy usłyszałem kroki. Ktoś szedł do mojego pokoju... . Fuck! Czuje... alfe? Czyli to albo Kai albo Cole fuck... .
Szybko schowałem się pod kołdre gdy nagle usłyszałem otwieranie się drzwi. Ktoś wszedł do mojego pokoju.

K- Loyd?

Fuck no wiedziałem...

Per. Kai

Wszedłem do pokoju Loyda i pierwsze co dostrzegłem to Loyd pod kołdrą. Czekaj... czy mój Loydzik to omega?! Czyli jednak mam u niego szanse. Wsumie jego zachowanie tabletki na ruje. Wcześniej myślałem że to Nyi ale teraz wiem. To mój zielonek sobie nie radzi.

K- A więc to tak~ Nasz mały zielony ninja ukrywa przed nami tak duży sekret~ - odsłoniłem jego główke i zauważyłem całe czerwone oczy, najpewniej od płaczu. Nie dziwie mu się pewnie to boli jak cholera.

L- K-kai ugh! L-leki

K- Loyd twój... twój zapach jest tak mocny - nie mogłem wytrzymać i wbiłem się agrwsywnie w jego usta. To było takie wspaniałe. Mimo to wiedziałem że robie mojemu zielonkowi krzywde przez co szybko cofnąłem się i poszedłem do kuchni przynosząc mojemu ukochanemu leki. Loyd wziął je szybko i łapczywie.

L- Ugh! K-kai p-pomóż!

Widziałem jego agonie ale chciał działać zbyt pochopnie.

K- Spokojnie Loyd zaraz ci minie- przytuliłem czule blondyna po czym przygryzłem płatek jego ucha. W zamian usłyszałem przepiękne i słodki jęk z ust mojego skarba co mnie bardziej podnieciło ale wiedziałem że nie mogę mu tego zrobić, nie jest na to gotowy. Eh gdy spojrzałem na Loyda jeszcze raz to już spał. Jego zapach powoli zanikał co było bardzo korzystne mimo wszystko miałem problem w moich spodniach więc po ostrożnym położeniu zielonka poszedłem do łazienki wziąść prysznic i zażegnać mój problem co mi się udało. Doszedłem cały czas myśląc o Loydzie. Heh kiedyś będzie mój ale muszę być cierpliwy jedna nawet malutka rzecz może go speszyć do mnie i wtedy to już nic z tym nie zrobie,  chyba że siłą ale tego nie chce... eh Loyd ta tajemnica... była bardzo korzystna dla mnie, czym dłużej czekam tym bardziej jestem podniecony, nie mogę się doczekać aż będziemy mieli potomstwo, swój dom w lesie i siebie nawzajem. Tego chce i pragne... pragne mieć ciebie za męża Loyd i uwierz.... że ja tak łatwo się nie poddam... będziesz mój słodziaku...

Aj zielonku~ // GreenflameOpowieści tętniące życiem. Odkryj je teraz