Rozdział 2

12 2 0
                                    


Gdy Marcelowi  udało się opanować, wyszedł w pośpiechu i skierował się do swojego auta. Zawahał się, ale ostatecznie wsiadł i ruszył z piskiem opon. Przez nieuczęszczane przez nikogo drogi otoczone polami i lasami, miał wrażenie, że jedzie wieki. Dla zabicia czasu włączył radio, ale szybko pożałował tej decyzji, gdy kobiecy głos wydobył się z urządzenia: "Drodzy słuchacze, wiadomości z ostatniej chwili, policja wraz z rządem mają nowe informacje w związku z działalnością groźnej i jak narazie nieuchwytnej grupy przestępczej na terenie naszego kraju". Zatrzymał się gwałtownie, wysiadł i ze zdenerwowaniem uderzył pięściami w maskę  samochodu, wiedział, że zostało mu niewiele czasu, zanim policja odkryje prawdę. Szacując zostały mu około trzy dni, co oznaczało, że towar musi zostać wysłany już dzisiejszej nocy, problem w tym, że tankowiec dopłynie najwcześniej za 24 godziny. W pośpiechu zadzwonił do asystentki, informując, że wysyłka musi być wykonana przed północą i musi dokończyć sprawę z działalnością firmy.


W budynku panowała przytłaczająca atmosfera duszności, nie z powodu ciepłego dnia, a poddenerwowania pracowników, wynikającego ze złego humoru ich szefa. Dominik powoli kończył wycenianie i umieszczanie asortymentu na stronie internetowej, gdy asystentka właściciela poprosiła go do biura. Z krótkiej i dość niezręcznej rozmowy zrozumiał tylko tyle, że został zwolniony. Wciąż niedowierzając w to co się właśnie wydarzyło zaczął pakować swoje rzeczy do pudełka, jedyną myślą, która krążyła mu po głowie było to, co powie żonie i jak zdołają utrzymać rodzinę przy życiu. Nim zapakował wszystkie dokumenty był już prawie zmrok. W firmie, której poświęcił tyle wysiłku i czasu został tylko Maurycy, w zasadzie była to jedyna osoba, z którą Dominik mógł swobodnie porozmawiać poza domem.


Wietrzna nocWhere stories live. Discover now