— Suho (EXO)
— 1427 słów
— fluffdla: Arani_
To była ich pierwsza trasa w szóstkę. Jednak niepełny skład zespołu nie przekładał się na mniej zmartwień, a Junmyeon jako lider musiał mieć pod kontrolą wszystko. Stan kolana Baekhyuna, samopoczucie innych, to jak się bawili fani, a nawet tego przeklętego szczura, który pojawił się znikąd. Do tej trasy przygotowywali się już od trzech miesięcy, a miał wystąpić jeszcze solo. Czuł się zmęczony fizycznie — skomplikowane choreografie odcisnęły na nim swoje piętno — jak i psychicznie — myśli powoli go przytłaczały swoją ilością. Mimo to wieczorami przeglądał media społecznościowe, szukając relacji z koncertu i jak Eris podobał się spędzony czas razem. Dopiero wiedząc, że miały podobne odczucia do niego mógł spokojnie zasnąć.
Na jednym z koncertów pojawiła się ważna dla niego osoba; Minseokowi udało się przyjść mimo pobytu w wojsku. Nawet jeśli był od niego starszy, a poza zespołem nie miał nad nim kontroli, to wewnętrznie westchnął z zadowoleniem, widząc, że był w dobrej kondycji, a nawet odrobinę przybrał na wadze. Kyungsoo wciąż przechodził podstawowy trening, więc nie mógł się zjawić, jednak Junmyeon oczekiwał kogoś jeszcze. Liczył, że w którymś dniu pojawi się kolejna ważna osoba, jego najbliższa przyjaciółka.
Wiedział, że będziesz wtedy w pracy, jak każda inna osoba. Miałaś tak mało dni wolnych, że musiałaś go wykorzystywać, gdy byłaś chora, nie kiedy chciałaś odpocząć. Dlatego szanse, że magicznie się pojawisz, były znikome, wręcz nieistniejące. Junmyeon mimo to nie mógł przestać wodzić wzrokiem po twarzach fanów, szukając tej jednej znajomej. Próbował wmówić sobie, że jesteś na trybunach, a przez jego problemy ze wzrokiem po prostu cię przeoczył, choć po kilku godzinach uznał, że takie myśli są zbyt żałosne, a ty po prostu byłaś w pracy.
Nie gniewał się, że nie pojawiłaś się na koncercie, był wyrozumiały tak jak ty wobec niego, gdy przekładał kilka razy jedno spotkanie ze względu na treningi. Cenił waszą przyjaźń i rozumiał, że jeśli się nie przyszłaś, to oznaczało, że po prostu nie mogłaś. Teraz chciał jedynie z tobą porozmawiać, podzielić się wszystkimi przeżyciami z tych kilku tygodni.
Gdy wyjął telefon, by do ciebie zadzwonić, zrezygnował. Dochodziła druga w nocy, a ty za niecałe sześć godzin będziesz musiała stawić się w pracy. Nie chciał, żebyś przez niego się nie wyspała. Schował telefon do kieszeni i wysiadł z samochodu, który podjechał pod jego dom. Z bagażnika wyciągnął walizkę i wrócił na chodnik, przez kilka sekund podążając za odjeżdżającym autem.
Znowu czeka go puste mieszkanie. Był już do tego przyzwyczajony i w większości się z tym pogodził, w końcu nawet nie szukał nikogo, kto sprawiłby, żeby ten budynek przed nim nabrał innej atmosfery. "Dom" wciąż kojarzył mu się z tym pierwszym, rodzinnym, w którym czuł się bezpiecznie i przeważnie szczęśliwy. Sam posiadał jedynie przystanek między pracą a spotkaniami z przyjaciółmi z chłodnym wnętrzem i szczelnie zasłoniętymi oknami, by kolejna osoba nie próbowała naruszyć jego prywatności.
— Junmyeon?
Twój ciepły głos sprawił, że od odwrócił wzrok od samochodu, który właśnie zniknął za zakrętem.
— [__]? — Dopiero po usłyszeniu twojego głosu zorientował się, że rzeczywiście przed drzwiami do jego domu widnieje ludzka sylwetka. — Co robisz przed moim mieszkaniem o takiej godzinie? — Zadał kolejne pytanie, idąc w twoim kierunku.
— Czekam na ciebie, oczywiście. — Uśmiechnęłaś się do niego, on natomiast parsknął śmiechem, zaskoczony odpowiedzią.
Twój pierwszy plan na tę noc zakładał spędzenie jej we własnym łóżku, śpiąc do rana, jednak przez napływające zdjęcia z koncertu czułaś poczucie winy, które stopniowo zaciskało łapy wokół twojego serca. O pierwszej w nocy wiedziałaś, że już nie zaśniesz, więc chciałaś, chociaż sprawić niespodziankę przyjacielowi.
Z pustymi rękoma nie należy przychodzić w gości, więc po drodze wpadłaś do jedynej cukierni w okolicy, która była otwarta do tak późnych godzin nocnych. Wasze ulubione ciasta były już wykupione, więc postanowiłaś wziąć tort. Jedynym problemem był napis "Happy Birthday Mingyu" a tort był pokryty narysowanymi autkami i posiadał trzy świeczki. Podobno jakaś klientka zrezygnowała po zrobieniu, a że kosztował połowę oryginalnej ceny... No cóż, już był w twoich dłoniach, przewiązany kokardką.
— Wiesz, że jutro masz pracę, prawda? Czy znowu mylą ci się dni tygodnia? — Rzuciłaś nerwowe spojrzenie w bok i podeszłaś bliżej niego, klepiąc po opakowaniu tortu.
— Wiem, dlaczego tu jestem Myeonnie. Wejdźmy do środka, bo ta noc jest chłodna, a ja już nie mam chorobowego. — Jumnyeon krótko się zaśmiał, otwierając drzwi kluczem, a następnie popchnął je dłonią, by były otwarte na oścież. — Zapraszam.
Suho włączył światło w korytarzu, a następnie z rozbawieniem spojrzał na twoje spodnie od piżamy, których nie miałaś czasu przebrać. Przewróciłaś jedynie oczami, usiłując zdjąć buty bez użycia rąk. Gdy ci się udało, przesunęłaś je stopą w kąt i spojrzałaś na niego wyczekująco, żeby poprowadził cię do salonu.
— Chcesz się rozpakować?
— Skoro przyszłaś, to zrobię to później — odpowiedział ci, zostawiając walizkę obok twoich butów.
— Zawsze mogę wrócić do domu — mruknęłaś, a Junmyeon posłał ci mrożące krew w żyłach spojrzenie. — Mogłabym, ale tego nie zrobię, oczywiście — dodałaś natychmiast, próbując powstrzymać uśmiech.
Miałaś rację. Jego salon był bardziej wartościowy niż całe twoje mieszkanie. Postawiłaś karton na stoliku do kawy, wcześniej prosząc Suho, żeby poszedł po nóż. Niezbyt delikatnie szarpiąc nim pudełko, udało wam się wyjąć zawartość, mianowicie tort urodzinowy w samochodziki. Po minie Junmyeona łatwo zrozumiałaś, że nie tego się spodziewał, jednak gdy pierwszy szok minął, roześmiał się, chowając twarz w dłoniach.
— Ukradłaś jakiemuś dzieciakowi tort urodzinowy? — zapytał, uśmiechając się.
— Dla mojego przyjaciela wszystko — odpowiedziałaś piskliwym głosem i składając dłonie w serduszko. — Żartuję, jakaś matka nie chciała tego tortu, więc nie chciałam, żeby się zmarnował. Mogłabym go zjeść sama, ale twój powrót z trasy jest ważniejszy — powiedziałaś z lekkim uśmiechem, drapiąc palcem policzek. — Bo wiesz, nie było mnie na żadnym koncercie... Czułam, jakbym cię zawiodła. — Twój głos stał się cichszy, patrzyłaś na niego, oczekując jakiejkolwiek odpowiedzi bądź reakcji, lecz on jedynie się uśmiechał.
— Nigdy mnie nie zawiedziesz — odpowiedział w końcu, używając najczulszego tonu, jaki słyszałaś w całym swoim życiu. — Chyba że naprawdę ukradłaś jakiemuś dziecku ten tort. — Junmyeon spojrzał na ciebie, unosząc sugestywnie brew, a ty się zaśmiałaś. — To nie mój pierwszy ani ostatni koncert w życiu, jeszcze zdążysz się na jakiś pojawić. Wtedy nawet będziesz mogła wejść za kulisy!
— Jasne, będę ci machać lightstickiem tak długo, aż ręka mi nie zdrętwieje — powiedziałaś, czując, jak twoje ciało pochłania ulga. — Przyniesiesz jakieś zapałki? — zapytałaś, a Junmyeon wstał z miejsca, ale go zatrzymałaś, łapiąc go za nadgarstek. — I jeszcze talerzyki, chyba że chcesz jeść z kartonu — dodałaś, puszczając go.
Zanim Jumnyeon zdążył wrócić z kuchni, zamazałaś imię chłopca palcem, potem go oblizując. Gdy wrócił z kuchni, odebrałaś od niego zapalniczkę i zapaliłaś trzy świeczki, które już były na torcie. Przesunęłaś wypiek w stronę Suho i spojrzałaś na niego z uśmiechem.
— Zdmuchnij świeczki i pomyśl o życzeniu.
— Przecież to nie są moje urodziny — odparł, a ty wzruszyłaś ramionami.
— Teraz świętujemy wspólnie spędzony czas, to też jest wyjątkowa okazja. — Junmyeon skinął głową, pochylając się nad torem i nabrawszy więcej niż zwykle powietrza, zdmuchnął trzy świeczki za jednym razem, a ty zaczęłaś klaskać. — Mam nadzieję, że pomyślałeś o życzeniu. Zjemy teraz tort? — zapytałaś z grzeczności, bo spory klin już leżał na twoim talerzyku. — Więc opowiadaj, jak było na koncertach?
— Zacznijmy od tego, że...
Rozmawialiście, dopóki nie zjedliście całego tortu. Co prawda, to ty więcej od niego zjadłaś, bo on koncentrował się głównie na opowiadaniu o występach na koncercie i o fanach. Słońce już powoli wschodziło, a wy byliście coraz bardziej senni; byliście najedzeni, zmęczyliście się śmianiem z opowieści Junmyeona i o tej porze zazwyczaj obydwoje spaliście. Suho rozłożył kanapę i wyjął koc, pod którym mieliście przespać razem te kilka godzin do budzika, który miałaś ustawiony w telefonie. Wiedzieliście, że ten dźwięk będzie jednoznaczny z powrotem do rzeczywistości, w której zamiast siedzenia w nocy z tortem jakiegoś chłopca, będzie czekała was praca, jednak właśnie to sprawiało, że te chwile były dla was tak wyjątkowe.
Ułożyliście się plecami do siebie, choć tak naprawdę żadne z was szczególnie nie zwracało uwagi na pozycję, chcieliście się jedynie wygodnie ułożyć i skorzystać z resztki snu. Po chwili wiercenia odwróciłaś się twarzą do niego, pukając w jego plecy.
— Junmyeon... Co sobie życzyłeś, gdy zdmuchnąłeś świeczki? — zapytałaś, zaraz potem ziewając.
— Jak ci powiem, to się nie spełni, więc czemu pytasz? — odparł, nie otwierając oczu ani nie trudząc z odwróceniem się w twoją stronę.
— Masz rację, dobranoc — mruknęłaś, ponownie się odwracając.
— Dobranoc.
Życzenie Junmyeona było banalnie proste; żebyś częściej sprawiała, że jego mieszkanie zamieniało się w dom.— daj znać czy i co ci się podobało!
CZYTASZ
honey | café | one-shots
Fanfictionkawiarnia otwarta przez cały sierpień dla odwiedzających, by mogli usiąść w przytulnym zakątku, podziwiać kwiaty na parapetach, pogłaskać kota leżącego na jednym z stolików oraz zamówić one-shota ze swoim ulubieńcem. 10.08.2019-31.08.2019 okładka z...