Koralik

72 7 5
                                    

Mała, szylkretowa kotka otworzyła zaspane oczy. Przeciągnęła się w swoim drogim, miękkim posłaniu.

Kotka westchnęła przeciągle i dokładnie wyczyściła sobie futro. Zastanawiała się czy jej właścicielka już wyszła.

Koralik ochoczo podreptała po zimnych palisandrowych panelach pod drzwi legowiska jej pani. Samodzielnie otworzyła sobie drzwi, i podeszła pod posłanie.

Jednym zgrabnym susem znalazła się na miękkim materacu, na którym leżała czarnowłosa dziewczynka. Koralik ucieszona zaczęła lizać ją po twarzy.

Dziewczynka zaśmiała się i otworzyła oczy.

- Już wstaję, spokojnie malutka - Powiedziała ciepło i przejechała ręką po miękkim futrze Koralika. Kotka zamruczała pod wpływem pieszczot.

Kiedy dziewczynka poszła do garderoby, Koralik wymknęła się i pobiegła na dół, do kuchni.

Stała tam elegancka kobieta, o równie kruczoczarnych włosach co jej córka. Koralik wskoczyła na blat.

-- Obudziłaś Paulinę? -
Zapytała kotkę. Koralik miauknęła. Kobieta zaśmiała się i postawiła przed kotką porcelanowy talerzyk.

Szylkretowa kotka bez namysłu zaczęła jeść pastę z tuńczyka z ryżem. Uwielbiała to danie.

Rozumiała, że żeby je dostać, musi obudzić jej panią. Nie przeszkadzało jej to, kochała Paulinę swoim całym kocim serduszkiem.

Po chwili usłyszała kroki na schodach.

- Schodzi Paulina! -
Pomyślała kotka, mrucząc na samo wspomnienie czarnowłosej dziewczynki.

- Pospiesz się Paulino, szofer nie będzie czekał wiecznie aż ty się wyszykujesz -
Powiedziała matka dziewczynki, już nie tym samym, ciepłym głosem.

Paulina westchnęła smutno. Koralik nie mogła zrozumieć dlaczego.

- Już idę mamo -
Powiedziała markotnie

- Śniadanie zjesz w szkole, bo ja dzisiaj mam ważne spotkanie biznesowe -
Powiedziała kobieta

- Znowu dotyczące tego opuszczonego domu na skraju lasu? -
Zapytała Paulina. Kobieta przytaknęła.

- Ci spadkobiercy staruchy co mieszkała w tym domu to istni debile! Ciągle nie mogą się zdecydować czy chcą wyburzyć tą ruderę, czy ją wyremontować! A ta działka to przecież skarb! Można na niej postawić najbardziej luksusowe osiedle jakie ta mieścina kiedykolwiek widziała! -
Wzburzyła się matka Pauliny.

Koralik miauknęła sygnalizując że skończyła posiłek. Kobieta wzięła talerzyk i wstawiła go do zlewu.

- Chodź, idziemy już. Nie mogę się spóźnić -
Powiedziała kobieta. Paulina szybko przytuliła się do Koralika, gładząc jej piękne futro i pocałowała ją w różowiótki nosek.

- Papa Koralinko -
Zaśmiała się Paulina i pobiegła za matką. Po chwili kotka usłyszała przekręcany klucz w zamku i warkot odjeżdżającego auta.

Kotka zdała sobie sprawę że została sama. Pragnęła wyjść na spacer dookoła jej domu, ale bała się innych kotów. Stwierdziła w końcu że wyjdzie tylko do obszernego ogrodu.

Gdy Koralikowi udało się wyjść, poczuła pod łapami miękką trawę. Czuła tyle zapachów, słyszała tyle różnych odgłosów. Kochała to uczucie.

Przed jej nosem przeleciał piękny kolorowy motyl. Źrenice Koralika zmniejszyły się, wpatrując się w delikatne stworzonko.

Kotka bez zastanowienia pobiegła za motylem.

- Wróć tu! Och, jesteś taki piękny! -
Miauknęła przystając, żeby złapać oddech. Po chwili znów ruszyła pędem za motylem. Nie zauważyła nawet, jak przecisnęła się pod żywopłotem i wybiegła z ogródka.

Jej diamencik na obroży dzwonił cichutko w rytm łapek na kostce brukowej. Biegła wprost do starego, opuszczonego domu na skraju lasu.

~~~~~~~~~~~~~~~~~~

Wojownicy: Ciepło KoralikaOpowieści tętniące życiem. Odkryj je teraz