Siedziałam na jego kolanach, a on wtulał się we mnie. Nie był płytkim facetem, ale czułam się dziwnie. Byłam jedyną dziewczyną, która nie lubiła się przytulać. Siedzenie z nim, w jednym miejscu, w ciszy, zaczynało mnie powoli doprowadzać do białej gorączki. Miałam ochotę odepchnąć go i po prostu stąd uciec.
- Chodźmy gdzieś - powiedziałam, a on nawet na mnie nie spojrzał.
- Nie chcę, tu jest mi dobrze - odpowiedział.
Wiedziałam, że jest we mnie zakochany. Ale ja chyba nie potrafiłam poczuć tego samego. Spotykaliśmy się, obściskiwaliśmy, ale tak naprawdę nie byliśmy parą. Traktowałam go, jak kumpla i mówiłam mu to milion razy.
- Mój były jedzie na rowerze - udawałam wystraszoną, a Mark oderwał się ode mnie w sekundę. Wstałam. Gadka o byłym zawsze działa.
- Idę.
Powiedziałam do chłopaka i zaczęłam wychodzić z parku.
Raz... dwa... trzy...
Odwróciłam się i jak zwykle ujrzałam za sobą tylko pustkę. Mark był dobry, zabawny, ale nie zachowywał się jak prawdziwy facet. Nie walczył o mnie.
Może dlatego nie potrafiłam go pokochać.
Powoli szłam drogą do domu, wyjęłam telefon, jednak znowu był rozładowany. Wpatrywałam się w ludzi, jednocześnie czując wzrok babć, najwidoczniej zdegustowanych moją osobą. Byłam ubrana w krótką jeansową spódnicę przewiązaną paskiem w stylu Gucci i jakąś żółtą bluzkę, która moim zdaniem idealnie pasowała do tej stylówki. Trochę interesowałam się modą, wiedziałam, co jest w trendach, jednak nie było to moje życiowe hobby. Tak naprawdę nie miałam hobby, byłam zwykłą nudną nastolatką z kompleksami, zwyczajną rodziną i stanem materialnym.
Obok mnie przejechał samochód, z którego usłyszałam słowa "ale dziunia".
To jeszcze bardziej mnie wkurzyło.
Może po prostu potrzebowałam chłopaka, który się mną zaopiekuje i będzie o mnie walczył... zresztą, co ja mówię, jestem tylko zwykłym życiowym przegrywem.
/////
Dzwonek.
Znowu kolejna nudna lekcja matematyki w szkole. Chyba wszyscy nienawidzą matmy, nie wspominając o mat-geniuszach oczywiście.
- Siema bejbi - rzuciłam w stronę Marry i zaczęłam szukać książki od matematyki w plecaku.
- Idź stąd, jesteś moim największym wrogiem - zrobiła "złą" minę.
- Ty jesteś moim, nienawidzę cię, nie mów do mnie - znowu bawiłyśmy się w naszą ulubioną zabawę tzw. "nienawidzę cię kurwo".
Pani Stevens weszła do klasy i powitała wszystkich miłym uśmiechem. Zlustrowałam ją wzrokiem. Czemu nie mogę wyglądać jak pani Stevens? Jest długonogą blondynką o niebieskich oczach, które mają w sobie "to coś", pięknym uśmiechu i uroczych dołeczkach.
No i jest seksi, tak a pro po. Większość chłopaków wzdycha na jej widok, a raczej coś im "wzdycha".
Na mój widok raczej im zdycha.
Ale wracając, pani Stevens usiadła przy biurku i zaczęła sprawdzać obecność.
- Mark Evans - wyczytała, a mój przyjaciel powiedział głośne "jestem". On też interesował się blondyną, chociaż mocno się tego wypierał. Niestety, natury nie oszukasz, ktoś go wydał.
- Jessica Fox - kobieta zaczęła po kolei wyczytywać nazwiska z listy.
Ja w tym czasie gadałam z obciągarą głupią piczą Marry.
CZYTASZ
I want my kisses back from you
Teen FictionFRAGMENT KSIĄŻKI: Nagle usłyszałem otwieranie drzwi i wiedziałem, że już jest za późno. - Kurwa! - krzyknęła Mel, widząc w jakiej czynności się znajduję. Otworzyłem szeroko oczy, patrząc na dziewczynę, która była zaskoczona tym, co właśnie ujrzała. ...