One-shot o Lokim

218 13 0
                                    

Jakiś czas temu znalazłam to w odmętach moich historii na komputerze. Uważałam to za coś cudownego, ale gdy teraz o tym myślę, że stać mnie na więcej. Choć gdy pomyślę o prierwowzorze to, to i tak nie jest takie złe.
__________________________

Podniosła ociężale powieki. Gdyby mogła leżałaby  w tym łóżku na zawsze, ale nie podołałaby. Myśli o ukochanym w stanie spoczynku nadpływały z każdej strony. Była zmuszona robić cokolwiek by  nie myśleć o tęsknocie za ukochanym.  Na zewnątrz nie ukazywała swojego bólu, ale tłumiła to wszystko w sobie.

Podeszła do szafy i wyjęła z niej zieloną, przewiewną sukienkę.  Był to ulubiony kolor jej ukochanego. Jego jak i jej. Kochała ten kolor odkąd pamiętała. Kojarzył się jej z nim, ale postanowiła, że nie przestanie chodzić w tej barwie. Uważała, że ktoś z jej bliskich mógł się domyśleć po tak ‘drastycznej zmianie’, gdyż od małego otaczała się tym kolorem.

Skierowała ociężałe kroki w stronę łazienki. Była nie wielkich rozmiarów. Przeważał w niej kolor niebieski. Naprzeciwko drzwi znajdowała się wanna. Na lewo od drzwi znajdowała się umywalka, a nad nią lustro. Naprzeciwległej ścianie znajdował się ubikacja.

Gdy bosa stopa Adel spotkała się z chłodnymi kafelkami przeszedł ją dreszcz. Nie taki gdy ich spojrzenia spotkały się po raz pierwszy. Nie taki jak wtedy gdy pierwszy raz musnął niechcący jej dłoń. Nie taki gdy pierwszy raz usłyszała jego głos. Nie tak gdy pierwszy raz zaprosił ją do tańca. Nie tak gdy pierwszy raz złączył ich usta w pocałunku pełnym czułości. Trzymał ją wtedy w ramionach. Ona czuła, że tylko tą ją pootrzymuję przed rozpadnięciem się na kawałki. Był to ich pierwszy i ostatni pocałunek, który wyrażał wszystko co do tamtej pory było pomiędzy nimi. Pamiętała jego słowa „Wrócę ukochana… Obiecuję. Wiem jestem bogiem kłamstw, ale ciebie nie mógł bym okłamać”. Po tych słowach pocałował ją czule w czoło i zniknął. Otrząsnęła się i przemyła twarz zimną wodą by o tym nie myśleć, by otrzeźwić swój umysł. Oparła się rękoma o białą umywalkę i spojrzała w lustro po czym uśmiechnęła się smutno. Przebrała się w przygotowane ubrania i wyszła z łazienki.

Ściany w jej mieszkaniu były w kolorze białym. Większość jej mebli była w kolorze czarnym. Dodatki zaś głównie w ciemnych barwach. Szła przez wąski, mały korytarz na, którego ścianie wisiały zdjęcia. Na jednym z nich był jej tata i ona gdy była małym brzdącem. Trzymał ją na rękach. Byli w tamtej chwili szczęśliwi.  Na innym była z wysokim blondynem o niebieskich oczach. Był najlepszym przyjacielem jej i jej ojca. Nie widziała się z nim od momentu, w którym się pokłócili z jej tatą. Na jeszcze innym byli tam wszyscy Avengers od jej taty, aż po Thora. Stała tam obok Hakaway’a.  Większość ramek były czarne oprócz jednej. Jedna była zielona. Była na nim ona z nim. Zrobili te zdjęcie na balu. Nikt nie wiedział, że ona poszła na ten bal tylko po to by się z nim spotkać. Ona była ubrana w bordową sukienkę sięgającą do kolan. Postanowiła wtedy zrobić jakąś odmianę w swojej garderobie. Loki gdy ją zobaczył był w szoku. Jej wtedy jeszcze sięgające za łopatki włosy były podkręcone. Miały delikatny makijaż, lecz podkreśliła mocniej usta bordową, matową pomadką.  On ubrany był w czarny garnitur oraz w tym samym kolorze koszule. Swoje czarne włosy miał zaczesane do tyłu. Zdjęcie zrobiła starsza kobieta. Mówiła, że ślicznie razem wyglądają. Na zdjęciu byli uśmiechnięci. Tak szczerze.  Nie sztucznie, na przymus. Uśmiechali się szczęśliwi tym, że są razem.
Poszła w stronę kuchni. Podeszła do lodówki i wyjęła wcześniejszego dnia zrobioną sałatkę. Poszła do salonu usiadła na czarnej kanapie i zaczęła się wpatrywać się w białą ścianę, która była przednią. Jej życie zaczęło tracić sens. Już zaczęła wątpić, że jej ukochany wróci. Jej przyjaciel zapadł się pod ziemię. Jej ojciec zaczął zachowywać się niedozniesienia po zdarzeniach z Berlina. Ona zaś odczuwała to wszystko najbardziej. Nie miała po co żyć. Przy życiu teraz trzymało ją tylko to, żeby nie przysporzyć jeszcze więcej cierpienia jej tacie.

Nagle poczuła nacisk na ramionach.  Wystraszona obróciła się, a tam stał jej ukochany. Jej Loki. Jej sens życia. Zdziwiona podniosła dłoń na wysokość jego twarzy. Bała się, że to jej wyobraźnia płata jej figle. Gdy przystawiła wreszcie swoją dłoń do jego policzka wtulił się w nią. Dziewczyna z początku zszokowana tym, że to nie jej wyobraźnia otworzyła z wrażenia usta. Mężczyzna uśmiechnął się pobłażliwie i zamknął jej usta. Adel potrzasnęła delikatnie głową i zapłonęła delikatnym rumieńcem. Loki ujął jej twarz w obie ręce jej twarz.
-Czekałaś na mnie-szepnął. Myślał, że jak wróci zastanie ją w ramionach innego mężczyzny. Nie bała się go choć wiedziała co zrobił. Dla niej miał czystą kartę. Wiedziała, że nie był sobą. Za to ją kochał. Za to, że w niego wierzyła gdy wszyscy inni zwątpili. Za to, że czekała.
-A ty wróciłeś-powiedziała ledwie słyszalnie.

Zaczęła  swoim czekoladowymi oczami  przyglądać się każdemu fragmentowi jego twarzy,  jakby bała się, że on znów zniknie. On wiedział, że nigdy już tego nie zrobi chyba, że z nią. Jej spojrzenie zatrzymało się na jego ustach. Chciała znów ich posmakować. Spojrzała się w jego oczy  jakby szukając pozwolenia.  Nie musiała jednak czekać na odpowiedz, gdyż zielonooki  wpił się w jej usta. Po chwili dziewczyna zaczęła oddawać pocałunek. Wyrażał tęsknotę, jak i ból. Oderwali się od siebie po kilku dosłownie kilku sekundach. Blondwłosa przeskoczyła przez oparcie kanapy i wtuliła się w jego tors.
-Tęskniłam-powiedziała szeptem. Chłopak nic nie powiedział tylko pocałował dziewczynę czule w czubek głowy i również się w nią wtulił.

Preferencje | Marvel |Opowieści tętniące życiem. Odkryj je teraz