Rytuał Życia i Śmierci

203 15 70
                                    

Wrażliwszym osobom radzę zaopatrzyć się w chusteczki, bo to smutny rozdział :( !


I żeby Was jeszcze bardziej dobić, na dzień dobry macie na górze filmik z Arturem & Morganą do piosenki "Hymn for the Missing" zespołu Red, pozwoli Wam się wczuć w klimat rozdziału.



Clarissant sceptycznie zerkała raz po raz to na zatokę i unoszącą się nad nią mgłę, to na mnie.

- Naśladujesz Chrystusa wstępującego w Niebo już dobry kwadrans - stwierdziła ze zniecierpliwieniem. - Może po prostu pogódź się z tym, że nie masz dość mocy, by wezwać Świętą Łódź Avalonu...

Nie przerywając unoszenia rąk ku górze w stronę wód i nie odrywając wzroku od mgieł, odpowiedziałam jej nieznoszącym sprzeciwu tonem:

- Jestem Pendragonem, Clarissant. Moich przodków łączyła mistyczna więź ze smokami. Magia płynie w moich żyłach! Jeśli Morgana wywodząc się z rodu nie mającego nic wspólnego z czarami, stała się tak potężną wróżką, że cały Avalon się przed nią ukorzył, to ja tym bardziej mam wystarczającą magię, by łódź odpowiedziała na moje wezwanie!

Raz jeszcze wyparłam z umysłu wszelkie myśli, skupiając się na przyzwaniu łodzi. Chrześcijańscy święci twierdzili, że nie zdziałaliby żadnego cudu bez swojej wiary. Tak samo magię mogła wyzwolić jedynie głęboka  w i a r a. Musiałam  u f a ć  swojej mocy. W i e r z y ć  z całych sił, że oto łódź za chwilę się pojawi.

Drobny promień słońca przedarł się przez chmury, a Clarissant gwałtownie wciągnęła powietrze. Ja z ulgą opuściłam ramiona i uśmiechnęłam się do siebie, patrząc na wyłaniający się spośród mgieł środek transportu.

Płynęła sama, bez przewoźnika, tylko dzięki czarom. Wiedziała, że zmierza do mnie i wiedziała dokąd mnie zabrać.

Spojrzałam na kuzynkę.

- Już miałaś nadzieję, że mój plan się nie powiedzie, co?

- Wciąż mam taką nadzieję - odparła głucho w chwili, gdy łódź uderzyła o brzeg.


                                                         *

Gdy naszym oczom wreszcie ukazała się wyspa z górującym nad nią zamkiem, obie wciągnęłyśmy gwałtownie powietrze. Miejsce przepełniała mieszanka strachu i niepokoju... Było magiczne, czuć to było w powietrzu. Ale jednocześnie ponure...

Wedle opowieści Avalon miał być słoneczny i wypełniony zapachem kwitnących jabłoni. Nie czułyśmy jednak ani woni, ani promieni słońca.

Na brzegu czekały już cztery kobiety, ubrane w ceremonialne czarne szaty kapłanek.

Gdy łódź dobiła do pomostu, a my zeszłyśmy na ląd, schyliły nisko głowy.

- Prawdziwym zaszczytem jest dla nas powitać wasze książęce mości - powiedziała najstarsza z nich, chyba w wieku Liwilli.

- Wiecie kim jesteśmy? - spytałam.

- O tak, wasza wysokość. Lady Morgana cię oczekuje.

- Zawsze macie tak ponuro? - spytała Clarissant, maskując zdenerwowanie opryskliwością. - Podobno w Avalonie panuje wieczna wiosna?

Nie skarciłam jej tylko dlatego, że sama byłam ciekawa odpowiedzi. Zresztą kobiety nie zdawały się urażone.

- M a m y  wiosnę, pani. Spójrz na trawę i drzewa. Nie noszą jesiennych barw jak w zewnętrznym świecie!

If I Die Young || The Story of King Arthur's DaughterOpowieści tętniące życiem. Odkryj je teraz