jungkook schodzi spocony ze sceny, wciąż posyłając szerokie uśmiechy w stronę widowni. jego koszulka lepi się do piersi, a włosy do czoła. tuż za nim podąża reszta zmęczonego zespołu.
jeon nie jest już przestraszonym nastolatkiem. głowę trzyma wysoko, oczy błyszczą mu się na widok każdej napotkanej osoby, a sposobem poruszania przypomina tych wszystkich sławnym modeli, których podobizny wiszą na wielkich billboardach.
— kochamy cię! — kookie słyszy krzyk jednej z fanek, która przeciska się między ramionami ich ochroniarzy. dziewczyna chce go dotknąć i chłopak dobrze o tym wie, jednak musi iść. polecenia jina są dla wszystkich świętością, dlatego ze smutkiem w oczach, odwraca głowę i kieruje się do schodów na końcu lokalu.
po szybkim przeskoczeniu stopni, dociera do małego pomieszczenia w którym panuje mrok i ku jego radości mniejsza duchota. na blacie biurka siedzi kim, trzymając w rękach kilka białych kopert.
— dobrze że przyszedłeś — mówi, ściskając dłoń jungkooka, która jeszcze parę miesięcy wcześniej nieśmiało musnęłaby jego palce.
— zawsze przychodzę — odpowiada chłopak, bez pytania podchodząc do niskiej lodówki, w której zespół chowa swoje schłodzone napoje, w tym ulubione soju.
— muszę zająć ci parę minut.
— okay — jeon siada rozluźniony na bordowej kanapie, mimo wszystko wyczuwając w głosie hyunga powagę. — coś się stało?
— nie, nic takiego.
— chodzi o moją pracę?
— nie, oczywiście że nie. świetnie sobie radzicie i otwiera się dla was coraz więcej możliwości, ale to o czym chciałem z tobą porozmawiać dotyczy ciebie i twojej rodziny.
— możesz jaśniej? — chłopak pochyla się do przodu i opiera łokcie na kolanach, uważając żeby nie wylać trzymanego w dłoniach alkoholu.
— mieszkasz ze mną od roku. bardzo lubię twoje towarzystwo, ale ostatnio przychodzi do ciebie wiele listów. nie czytasz ich, a większość jest od twojej matki. zaczynam się martwić...
— nie chcę mieć z nią kontaktu. ani z bratem.
— rozumiem, że czujesz się zraniony, ale to nadal twoja rodzina.
— rodzina?! hyung, mylisz pojęcia. tym słowem określa się osoby, które cię kochają i wspierają twoje marzenia, a nie te, które uznają cię za największe rozczarowanie... i porównują do...
— to czemu cały czas o nich myślisz?
— wcale o nich nie myślę. oni zaliczają się do mojego dawnego życia, a teraz próbuję żyć najlepiej jak umiem. tworzę i zarabiam. mam zespół, przyjaciół... to się dla mnie liczy najbardziej.
— mylisz się. cały czas masz ich w głowie. w każdej chwili, gdy sięgasz po gitarę czy mikrofon. w każdym twoim tekście mówisz o nich. starasz się ze wszystkich sił, aby zrobić na nich wrażenie, chociaż nigdy nie widzieli cię na scenie. zwracasz się do nich w każdej linijce. nie chcesz udowodnić sobie ile jesteś wart, tylko im.
jungkook zaciska szczękę i podchodzi do seokjina, którego twarz wciąż jest poważna, a spojrzenie łagodne.
— nie masz pojęcia, co siedzi mi w głowie.
— nie muszę tam zaglądać. wszystko widzę w twoich oczach, które desperacko błądzą po całym moim klubie.
CZYTASZ
正夢 euphoria || jungkook ✓
Fanfictionj. jk. 正夢 - marzenia, które się spełniają Jungkook potrzebował wolności i spełnionych marzeń jak jego ojciec. Musiał śpiewać, aby uciec od przytłaczającej rzeczywistości. Spędzał godziny na samodoskonaleniu się, by pewnego dnia zostać zwerbowanym do...