3. Sto lat, rosyjska wróżko

710 72 15
                                    

W noc przed przyjazdem Otabeka Jurij nie był w stanie zmrużyć oka. Może to przez podekscytowanie i radość, którą tak bardzo w tym momencie odczuwał?

Już o dziesiątej rano, padnięty blondyn pijąc trzecią kawę z rzędu (ku ogromnym zdziwieniu kasjerki), z worami pod oczami siedział na jednym z krzesełek czekając, aż Beka
wysiądzie z samolotu i przyjdzie do niego. Momentami nie pragnął niczego więcej, niż snu, ale na pewno nie zamierzał zachowywać się niczym lokalna menelia. Poza tym, za żadne skarby nie mógł przegapić przyjścia przyjaciela.

W końcu go zobaczył. Wysoki brunet o nieco ciemniejszej karnacji niż ta blondyna, jak zawsze zadbany i elegancko ubrany. Nie mogło zabraknąć jego ukochanego szalika, do którego Kazach był niesamowicie przywiązany.

Rosjanin natychmiast ruszył w jego stronę. Tamten najwyraźniej też dostrzegł przyjaciela, gdyż podniósł do góry dłoń w geście przywitania.

Kiedy Jurij znalazł się bezpośrednio przy Otabeku, odsapnął ciężko i popatrzył do góry jedynie po to, żeby znów zobaczyć jego twarz. Uśmiechnął się naprawdę szeroko, podczas gdy Kazach wyciągnął przed siebie dłoń w geście powitania - dokładnie tak samo, jak dnia, kiedy oficjalnie zostali przyjaciółmi.

Jurij jednak zignorował ten gest, a mocno przytulił wyższego chłopaka. - Cholerny głupku, nie rób tak więcej. Tęskniłem, i to bardzo... - przyznał, nadal go przytulając.

Z początku Otabek spojrzał na Rosjanina zdziwiony, ale już po momencie objął młodszego kolegę. Po dłuższej chwili odsunął się od niego, dokładnie lustrując blondyna wzrokiem.

- Co ty ze sobą zrobiłeś?

Jurij spojrzał na chłopaka zaskoczony.

- Teraz wyglądasz jak wróżka, i to w dosłownym znaczeniu. Jesteś przeraźliwie chudy... - westchnął cicho, patrząc na blondyna.

- N-nieprawda! Wyglądam tak, jak dawniej... I nie jestem, do cholery, wróżką! - podniósł głos na tyle, że wszelkie osoby w pobliżu z pewnością doskonale go usłyszały.

- Jesteś, jesteś - droczył się z chłopakiem, delikatnie się uśmiechając. - Jeszcze jedno! Zapomniałbym... Wszystkiego najlepszego, wróżko.

- Przestań mnie tak nazywać! Lepiej już chodźmy... - zarumienił się lekko, po raz kolejny słysząc przezwisko, z którym, niestety - w obecnej chwili zdecydowanie się utożsamiał.

Następne piętnaście minut spędzili na rozmowie o tym, co się u nich działo. Jurij dowiedział się nieco więcej o wypadku, w którym zginęła matka przyjaciela, zaś Otabek poznał przyczynę przemiany we wróżkę blondyna. Mimo, iż po Juriju nie było tego widać - czuł niesamowite szczęście i ogromnie się cieszył, iż wreszcie ma przyjaciela przy sobie

***

Kiedy to już dotarli do drzwi domu Nikolai'a Plisetsky'ego, Otabek nie mógł się powstrzymać, aby pod nosem szepnąć coś na wzór 'panie przodem'. Jurij, rzecz jasna, zmroził go za to wzrokiem, ale na szczęście Otabeka - nie skomentował tego ani słowem.

Otworzył staruszek, który zeszłego dnia został poinformowany przez wnuka o całym zajściu. We dwoje ustalili, że Kazach na czas pobytu w Moskwie będzie nocował wraz z Jurijem u jego dziadka, który już od samego zobaczenia bruneta ciepło go przyjął i zaczął traktować jak własną rodzinę.

Po wejściu do holu Jurij chciał ruszyć w stronę salonu, ale nagle powstrzymał go Otabek chwyciwszy nadgarstek młodszego chłopaka.

- Zaczekaj. Mam dla ciebie prezent urodzinowy - zaczął grzebać w walizce, usiłując znaleźć ważną paczkę.

- Beka, nie musiałeś... Mówiłem, że nie chcę prezentu! - jęknął, patrząc na chłopaka. To nie tak, że był niezadowolony, ale... Nie chciał, żeby Otabek marnował na niego pieniądze. W końcu to tylko urodziny, dzień jak każdy inny - tak uważał Jurij.

Brunet jednak miał na ten temat oddzielne zdanie. Zadowolony wyciągnął paczkę w kształcie kwadratu, która była starannie opakowana ładnym papierem, który ku uciesze blondyna - miał wzór w panterkę. Otabek odwrócił się w stronę chłopaka podchodząc do niego z paczką w dłoniach. - Sto lat, rosyjska wróżko - uśmiechnął się, widząc, jak blondyn patrzy na paczkę - najwyraźniej zastanawiając się, czy powinien przyjąć prezent od kogoś, który wbrew jego woli po raz enty nazywa go wróżką. Mimo wszystko ciekawość wygrała - blondyn chwycił dość ciężkie pudełko, po chwili odkładając je na ziemię i kucając w celu odpakowania prezentu.

Kilka chwil rozdzierania papieru i mordęgi z kartonem później, Rosjanin wyjął z paczki... Ogromnego pluszowego kota, a zaraz po nim - śliczną, czarną bluzę, na której tyle widoczny był tygrys. Od razu narzucił ją na siebie - mimo, że była trochę za duża, Jurij był przekonany, iż będzie to jego ulubiona rzecz z szafy.

Blondyn z iskierkami w oczach odwrócił się w stronę wyższego chłopaka. W zbyt dużej bluzie, tuląc pluszowego kota - wyglądał jak najszczęśliwsze dziecko na świecie.

Szeroko się uśmiechnął, podczas gdy po jego policzkach zaczęły spływać drobne kropelki.

- Dziękuję, Beka. To moje najlepsze urodziny w życiu... - wyznał przez łzy, wywołując swoją reakcją ogromne zaskoczenie u Otabeka.

10 dni [Otayuri]Opowieści tętniące życiem. Odkryj je teraz