Elizabeth nawet nie wiedziała kiedy udało jej się usnąć, podróż w powozie bardzo ją męczyła. Całe życie coś robiła, takie siedzenie i czekanie na to co nadejdzie nie było w jej stylu, lubiła coś robić, cokolwiek by nie siedzieć na miejscu. W śnie nie musiała się niczym przejmować, pewnie spałaby tak aż do samego zamku, gdyby nie podjechał Ben i nie odezwał się do niej. Dziewczyna na dźwięk jego głosu podskoczyła budząc się gwałtownie ze snu, na co chłopak tylko się zaśmiał.
-Przepraszam, mówiłem że przyjadę przed stolicą... A teraz właśnie dojeżdżamy, zasłoń firany, za kilka minut będziemy już w zamku.
Eli pokiwała głową i przejechała dłońmi po jej bujnych kręconych włosach a potem przetarła zaspane oczy.
Wykonała polecenie jednak czuła ogromny smutek a może nawet i żal, marzyła by zobaczyć świat a nie tylko jechać w powozie i słuchać dźwięków miasta przez zasłonięte firany.Gdy jechali zamknęła oczy i nasłuchiwała dźwięków dobiegających z zewnątrz, z początku były to ciche i lekko przytłumione odgłosy, jednak z każdą chwilą przybliżali się do nich, a Elizabeth wyłapywała je i starała się wyobrazić mijane przez powóz obrazy. Oczami wyobraźni widziała duże i piękne miasto pełne ludzi. Słyszała dużo głosów, ludzie wykłócali się o ceny i promowali swoje produkty. Musieli mijać targ, rudowłosa starała się jakoś sobie to wyobrazić jak mogłoby takie miejsce wyglądać, jednak do tej pory widziała tylko ten targ który czasami odbywał się w jej wiosce, jednak w żadnym stopniu nie mogła wiedzieć jak wygląda takie miejsce w dużym mieście takie jak stolica Zeldavii, Matran, czasami słyszała opowieści matki, wiedziała doskonale że jej ojczyzna jest ogromna. Zajmowała cały kontynent, słyszała że jest o tym cała historia i jej mama miała nawet o tym książkę, jednak Elizabeth nigdy nie interesowała się tym co wydarzyło się setki lat przed jej przyjściem na świat. Uważała że nie interesują ją zmarli dawno temu ludzi i to czego dokonali albo czego nie zrobili.
Jednak od Bena wiedziała już że w stolicy zawsze jest ciepło i nigdy nie pada śnieg, nigdy nie wyobrażała sobie wiecznego lata, w jej stronach było to logiczne, pory roku zmieniały się po wiośnie była zima a po lecie jesień. Niektóre pory podobały się bardziej inne mniej, ale nic nie dałoby się z tym zrobić.
W końcu dźwięki z targu ucichły a oni jechali dalej, Eli słyszała wciąż napływające do jej uszu nowe odgłosy, jednak zanim zaczęła się na nich skupić już znikały a zastępowały je nowe. W końcu powóz zaczął zwalniać aż się zatrzymał. Siedziała i nie odważyła się ruszyć do momentu aż drzwi się otworzyły, światło słońca ją oślepiło a ona zamrugała. Ujrzała przed sobą wyciągniętą dłoń dlatego chwyciła ją, wyszła z powozu z pomocą i wtedy dopiero zauważyła kto trzyma ją za rękę. W tym momencie chciała się ukłonić ale król Edgar tylko zaśmiał się kręcąc głową.
-Nie musisz mi się kłaniać... Kapitanie? Liczę że podróż obyła się bez zbędnych kłopotów.
Elizabeth spojrzała na Bena do którego zwrócił się król. Kapitanie? Czy dobrze zrozumiała? Patrzyła na chłopaka zszokowana a on posłał jej kolejny tajemniczy uśmiech.
-Tak Panie. Wszystko bez problemu, tylko podczas drogi w tamtą stronę pękło nam koło w powozie i pół dnia zajęło nam naprawienie usterki, ale gdy się udało dotarliśmy na miejsce i zabraliśmy Elizabeth do stolicy.
Władca pokiwał głową i uśmiechnął się znowu poświęcając całą swoją uwagę dziewczynie.
-No to jak? Może coś zjemy? Chyba musisz być bardzo głodna...
Dziewczyna nie miała pojęcia jak ma zwracać się do swojego Króla. Nie wydawało jej się właściwe by mówiła do niego po imieniu, a on sam nie określił tego jak ma się do niego zwracać.
-Tak Panie... To była długa i ciężka podróż... - Czuła się głupio nie znając dobrych słów na taką okazje ani by móc rozmawiać z kimś tak wysoko postawionym.Dziewczyna czuła się nie na miejscu idąc w towarzystwie Króla przez zamek, jednak nie mogła się powstrzymać od tego by nie rozglądać się na wszystkie strony, wydawało jej się jakby to miejsce było magiczne, jeszcze nigdy nie była w tak pięknym pałacu. Oczywiście doskonale wiedziała o tym że niektórzy mieszkańcy Zeldavii posiadali różne nadzwyczajne zdolności, jednak nigdy niczego nie widziała na własne oczy, miała nadzieje w niedalekiej przyszłości odkryć czy takie osoby istniały naprawdę i nie był to tylko głupi mit.
-Tu jest twoja sypialnia, gdy odpoczniesz zapytaj kogoś z służby i zaprowadzi Cię do mnie, albo poproś o coś do jedzenia, dostaniesz wszystko o co tylko poprosisz.
Pokiwała z wdzięcznością głową i nie wiedziała co mogłaby jeszcze powiedzieć, nigdy nie była dobra w takich wyznaniach a, tym bardziej przy kimś tak wysoko urodzonym jak sam Król Zeldavii.
Weszła do pokoju który miał należeć do niej i zaniemówiła, to co niby było jej pokojem mogło w sobie pomieścić kilka chatek jej rodziny. Dziewczyna nie potrafiła się powstrzymać i dotykała wszystkiego obok czego przechodziła wspaniałych zasłon wiszących na oknach, puchatego i wzorzystego dywanu, wspaniale wykonanych szafek i książek znajdujących się na nich. Na samym końcu podeszła do wielkiego łóżka, było ono ogromnych rozmiarów, w każdego rogu znajdowała się zdobiona drewniana kolumna a całość zakończona była baldachimem do którego wisiały błękitne zasłony, którymi można było osłonić łóżko. Dziewczyna zastanawiała się ile pałacowej służbie zajęło przygotowanie tak wspaniałego pokoju. Odważyła się i ostrożnie usiadła, jeszcze nigdy w życiu nie było jej dane siedzieć na czymś tak miękkim a zarazem wygodnym.
Położyła się lekko na łożu i zastanawiała się nad tym co teraz ją czeka, zmarszczyła brwi na widok drzwi które wcześniej ominęła, z pokoju w którym się znajdowała było ich aż cztery, w tym jedne wychodziły na balkon a drugie na korytarz. Zaciekawiona podeszła do jednych i otworzyła je przekręcając gałkę.Stała w progu wielkiej garderoby, były tam sukienki w każdym kolorze jaki mogłaby sobie wymyślić, ponad to gdy przechodziła obok wieszaków znajdowała także koszule i spodnie wraz z spódnicami. Nigdy w życiu nie widziała tylu ubrań na raz a te były wykonane z wielką starannością z najlepszych materiałów jakie znajdowały się w państwie.
Dziewczyna chciała iść do Króla ale uznała że byłoby lepiej dla niej samej i wszystkich, gdy weźmie kąpiel. Otworzyła drzwi, na jej policzki wpełzły rumieńce gdy zobaczyła stojącą pod drzwiami służbę. Kobiety od razu wyprostowały się i spojrzały na dziewczynę czekając ma rozkaz.
-Am... Chciałabym wziąć... Kąpiel.
Kobiety uśmiechnęły się i weszły do jej pokojów by przygotować jej kąpiel, Elizabeth dopiero teraz zrozumiała że za kolejnymi drzwiami znajdowała się łazienka. W jej domu nie mieli takich luksusów, mieszkali z daleka od stolicy i miasta a co za tym idzie o bieżącej wodzie mogli pomarzyć a już na pewno o kanalizacji.
Powoli weszła do łazienki i patrzyła jak służące zajmują się jej kąpielą, jak wlewają do lejącej się wody różne olejki i płyny przez co woda zmieniała swój kolor i zaczynała pięknie się pienić a w pomieszczeniu unosił się piękny kwiecisto owocowy zapach.
Elizabeth spojrzała na jedną z kobiet i zmarszczyła brwi zszokowana, po wyglądzie dziewczyny stwierdziła że musi ona być nie wiele starsza od niej samej a sama była piękna niczym anioł, zrobiło jej się gorąco i kompletnie nie wiedziała co zrobić. Stała w bezruchu próbując zapanować nad myślami gdy jedna z służących chciała pomóc się jej rozebrać na co pisnęła głośno i cofnęła się.
-Przepraszam... Chciałam pomóc Panience...
Dziewczyna uśmiechnęła się blado i pokręciła głową.
-...Potrafię wykąpać się sama. Naprawdę, rozebrać też... Dziękuję.
Odetchnęła z ulgą gdy wyszły zostawiając ją samą.
Rozebrała się samodzielnie i weszła do ogromnej wanny z kolorową pienistą wodą.
Mruknęła cicho na uczucie rozluźnienia w jej mięśniach. Opadła kompletnie zrealizowana i zamknęła na chwilę oczy.Gdy obudziła się woda była już lodowata, dziewczyna trzęsła się z zimna ale szybko umyła się i opuściła wannę otulając się ręcznikiem. Wcześniej miała zamiar iść do króla by coś zjeść, jednak teraz gdy była zmarznięta przez zimną wodę w wannie i czuła zmęczenie, nie pozostało jej nic innego jak znalezienie w garderobie piżamy by przebrać się w nią i pójść spać na wielkim łożu które stało w jej nowym pokoju.
Nie wiedziała ile dane było jej spać ale gdy przebudziła się po kilku godzinach, zasłony były nieodsłonięte by nie wpuszczać żadnego światła do środka, a obok jej nóg znajdował się ciepły termofor który przyjemnie ją ogrzewał. Poczuła się jak księżniczka i uśmiechnęła się zamykając na powrót oczy i zapadając w sen.Dziewczyna od zawsze wierzyła w to że sny potrafią być prawdziwe i przynosić ostrzeżenia. Tej nocy śniła o zamku a także chłopaku który za każdym razem odsuwał się i znikał gdy tylko się obudziła, aż nie trafiła na na salę balową pełną ludzi, po chwili ci ludzie zmienili się w demony ociekające krwią i chcące ją zjeść. Isabelle zerwała się z krzykiem i była cała spocona, sen miał być przyjemnością a okazał się koszmarem, na dodatek miała okropne wrażenie że nie jest sama w pokoju.
-Halo? Jest tu kto?
W pokoju było ciemno, nie paliło się już żadne światło i sama nie mogła stwierdzić czy to okropne uczucie na karku to tylko sprawka tego snu czy naprawdę była obserwowana.
Zeszła powoli z łóżka i idąc przed siebie opuściła swoje komnaty, na korytarzu było zimno, ale nie na tyle by musiała coś na siebie założyć. Nigdzie nie było strażników co spowodowało że dostawała gęsiej skórki. Nie wiedziała czemu to robi ale kierowała się w kierunku ciemności, a także i muzyki którą słyszała na korytarzu. Była to piękna, choć bardzo smutna melodia grana na fortepianie.
Zeszła po kamiennych schodach, odnotowała że zamek wygląda... Inaczej, niż zdążyła zapamiętać, uznała że to tylko dlatego że nie ma zbyt dobrej pamięci i ignorowała te wszystkie szczegóły które odnotowywał jej mózg. Isabelle pokonała ostatnie kilka stopni i podeszła do drzwi które otworzyły się same, gdy tylko do nich podeszła. Za nimi znajdowała się wielka sala a na jej środku siedział blond włosy chłopak który grał tą piękną melodie. Jego palce zatrzymały się a on odwrócił do rudowłosej, na jego twarzy pojawił się chłodny i lekko przerażający uśmiech.
-Witaj Isabelle... W moim świecie koszmarów...
CZYTASZ
The Girl and The Prince PL
FantasyZeldavia była krajem pełnym dobrobytu i spokoju, zamieszkiwali ją dobrzy i szczęśliwi ludzie. Władzę sprawowała para królewska, niestety tam gdzie jest szczęście, jest i śmierć. Gdy ich syn miał dziesięć lat, królowa zachorowała. Po niespełna roku z...