JEZIORO część 1 HITU (to jeszcze nic..)

14 2 0
                                    


Marco pov

Rano obudziłem się całkiem podekscytowany. W sumie nie często jeżdżę z kimś nad to jezioro, mimo, że zawsze jest tam sporo ludzi. Była 10, więc spokojnie i bez pośpiechu poszedłem się spakować. Strój, wszystkie rzeczy. Lecz w tym momencie zdałem sobie sprawę, że nie mam jego numeru. Z nadzieją wszedłem na jego kanał, może akurat streamuje? Niestety nie. Więc jedyne co mi zostało, to liczyć na jego punktualność.

-Mh, coś mi mówi, że nie będzie to najlepszy pomysł.

Ale mimo to, wyjechałem przed 12 moim poczciwym autkiem. Musiałem być nad jeziorem przed 14, jak się spóźni, to go zabiję..


Jean pov

Obudziłem się o 12. Co to ja miałem...

Wstałem z wyra, po solidnym przeglądzie instagrama, olewając wszystkie tysiąc wiadomości od fanów, czy innych natrętnych debili, takich jak bondziorno44. Naliczyłem ich już chyba z 50. Za każdym razem tylko numerek się zmieniał.

Poszedłem do kuchni zrobić sobie śniadanie (zjeść dwie zimne parówy z lodówki). 

Kiedy nagle...

Marco! Mieliśmy jechać do tej rzeki, czy na inny basen. Jednym ruchem zabrałem kąpielówy z podłogi i ubrałem na siebie COKOLWIEK. Wyglądałem ekstrawagancko i jakby ubierał mnie mój stary.

Wyszedłem z domu biegnąc na autobus. Oczywiście odjechał minutę temu, bo czemu nie. Wkurzony zacząłem iść na mojego cepeena. Kiedy już oddaliłem się, skręcając w JAKĄŚ uliczkę, minął mnie mój autobus.

Oczywiście. Bo czemu by nie. Nazywam się Jean Kirjjfvnsjktein. 


Marco pov

Cholera, jest już 12 30, a tego debila wciąż nie ma. Co on sobie myśli, że mam milion czasu? A co jak zapomniał i nie przyjdzie, albo w ogóle się rozmyślił? A ja nie mam do niego kontaktu, super. Znudzony czekaniem w zaparzonym aucie, postanowiłem przejść się do stacji, kupić sobie coś do picia.

Wybrałem jakiegoś marnego tymbarka i poszedłem do kasy. Przy ladzie stał niewysoki i lekko znudzony brunet. Korzystając z okazji, spytałem.

-Hej, znasz może takiego jednego Jeana? Pracuje tutaj. 

-Niestety go znam, a czemu pan pyta?

-Zastanawiam się, kiedy łaskawie tu przyjdzie, byłem z nim umówiony pół godziny temu.

Brunet zaśmiał się pod nosem.

-No ja bym nie liczył na jakiekolwiek poczucie czasu tego głąb- khe khem. 3,40 poproszę.

Trochę już zły, podałem pieniądze i wyszedłem żegnając się krótko. Coś nieszczególnie go tu lubią.. Kierując się spowrotem do auta, zobaczyłem obok niego jakąś pstrokatą postać. Mimo, że jego twarz była zasłonięta wieśniackim kapeluszem, to i tak wiedziałem już kto to. 


Jean pov

-12:59, nie jest tak źleee - pomyślałem, próbując wmówić sobie, że jestem na czas. Co z tego, że miało być na 12.

Po chwili jednak, kiedy się rozejrzałem, zobaczyłem Marco. Pomachałem mu znad telefonu. Kiedy podszedł, nie powiedział nic, tylko prześwietlił mnie wzrokiem od góry do dołu.

-E co sie gapisz- Powiedziałem, spoglądając na siebie i...

-O nie, czy to koszula mojego starego.. -Powiedziałem bardziej do siebie, niż do niego. Co ja miałem w głowie? Nie wiedziałem, że aż tak nie mam gustu, albo nie potrafię myśleć. I tak źle i tak niedobrze, ale z drugiego da się przynajmniej wytłumaczyć.

"CePen" - Jean x MarcoWhere stories live. Discover now