~•~TRZECIA CZĘŚĆ~•~
Następnego dnia wstałam wyspana.
Z uśmiechem ubrałam się w biały sweter, czarne spodnie, czarne buty na koturnie i założyłam bransoletkę. Włosy związałam w kok.Spojrzałam na zegar.
- 9: 00...a lekcje są o 10: 00.- powiedziałam do siebie.
U nas, w Auredonie lekcje są o różnych porach.
Wyszłam z pokoju i udałam się w stronę stołówki.
Weszłam do sali, w której rozbrzmiewały rozmowy. Podeszłam do stołu i zrobiłam sobie kanapkę, a do szklanki nalałam herbaty. Rozejrzałam się po wszystkich, którzy siedzieli na stołówce. Dostrzegłam moich przyjaciół: Doug'a, Lunnie i Jane. Widocznie dziś lekcje też mieli na 10: 00. Podeszłam do nich.- Hej!-powiedziałam kiedy stałam przy nich.
- O czesć Berry!- powiedzieli prawie jednocześnie.
- Mogę się dosiąść?-spytałam.
- Jasne, siadaj.- Zachęciła mnie Lonnie.
Kiedy siedziałam już naprzeciwko nich, Doug przybliżył się trochę do mnie i ściszonym głosem zaczął mówić:
- Słyszeliśmy, że w muzeum było włamanie.
- Serio?-spytałam trochę zdziwiona.
- Tak. Nie ustalono kto to, ale chodzą plotki, że chciał ukraść różdżkę Dobrej Wróżki.
- Ale nie udało mu się?
- Nie.
- Myślicie, że odnajdą typa?-zwróciłam się teraz do wszystkich.
- No cóż... biorąc pod uwagę, że w naszym muzeum nie ma kamer... To raczej nie.- rzekła Lonnie.
- Co? Nie ma kamer? Kto to do licha wymyślił?-spytałam zdenerwowana.
- No cóż... Twoi rodzice.-powiedział trochę rozśmieszony Doug.
- Ooo...-zakłopotałam się trochę i nerwowo zaśmiałam.
- Tak czy innaczej, po tym zdarzeniu na pewno je założą.-podsumowała Jane.
- Miejmy nadzieję.- westchnęłam.Porozmawialiśmy jeszcze chwilę, a potem w swoim towarzystwie ruszyliśmy na lekcje.
*
*
*
Odrobiłam już całą pracę domową, więc postanowiłam, że udam się na boisko szkolne.
Idąc tak nagle zobaczyłam Bena i Carlosa. Carlos chyba coś ćwiczył, bo rozciągał się. Postanowiłam podejść do nich.- Hej!-przywitałam się. Chłopaki podskoczyli. Mogłam się domyśleć, że ich przestraszę- stali do mnie tyłem, a ja szłam na tyle cicho, że najwidoczniej mnie nie usłyszeli. Oboje głośno westchnęli.- Przepraszam.
- Hej Berry! N-nic się nie stało. Co porabiasz?-spytał Ben, a jego głos wskazywał na to, że mocno go przestraszyłam.
- A nic ciekawego. A wy co robicie?
- Pomagam Carlosowi. Bardzo chciałby dostać się do szkolnej drużyny.
- Ooo! To fajnie.- posłałam Carlosowi miły uśmiech, a on odwzajemnił go.- A czy...- zaczęłam niepewnie.- mogłabym zostać,... popatrzeć? No wiecie i tak nie mam nic do roboty...
- No... jeśli Carlos nie ma nic przeciwko to proszę.
- Nie, spoko, nie będziesz przeszkadzać.- zaprzeczył Carlos.
- O dzięki.- uśmiechnęłam się.
- No dobra Carlos! Teraz Sprint!- wrócili do poprzedniego zajęcia. Stałam obok Bena i patrzyłam.Zanim mój brat zdążył zagwizdać, chłopak zaczął biec z krzykiem. Robił to z naprawdę wielką szybkością.
- Wow! Niezły jest!-powiedziałam zdziwiona.Potem jednak zobaczyłam co było tego wszystkiego powodem. Carlos uciekał przed Starym. Od razu zrozumiałam o co chodzi, Ben najwyraźniej też. Spojrzeliśmy po sobie, a potem puściliśmy się za nim biegiem w stronę lasu.
- Carlos! Carlos!-zaczęliśmy na zmianę go wołać.Kiedy wbiegliśmy między drzewa, zobaczyliśmy de Mon'a, który wszedł na jedno z nich, kilka stóp nad ziemią. O pień opierał się Stary.
- Weźcie go! Weźcie go!-krzyczał- To coś to zabójca! Dzika, okrutna bestia! Dogoni mnie i rozszarpie mi gardło! No weźcie go!
Zaśmiałam się i podeszłam do Starego.
- Co ty robisz?! On Cię zabije!-krzyknął przerażony Carlos. Wzięłam psa na ręce, a on polizał mnie po twarzy.
- Wow dziewczyno.... żyjesz na krawędzi...-powiedział bardziej do siebie, ale i tak to usłyszeliśmy. Wybuchnęlismy z księciem śmiechem.
- Kto ci tak powiedział?-spytałam uśmiechnięta.
- Matka.-odpowiedział zdezorientowany.
- Cruella?
- Jak nic zna się na psach. No pójść go, on Cię zabije!
- Czyli Ty jeszcze nigdy nie widziałeś na oczy psa?- spytał zdziwiony ale też i rozśmieszony Ben.
- No wiadomo.-znów zaśmialiśmy się, a de Mon posłał nam niezrozumiałe, ale też lekko zirytowane spojrzenie.
- Daj rękę.-wystawiłam swoją dłoń.
- Po co?-spytał nieufnie.
- Spokojnie. Na pewno jej nie stracisz.-odpowiedziałam uśmiechając się.
CZYTASZ
It's Good to be Bad || Następcy ✓
Fanfic,,Tkwiliśmy w ciszy, ale nie była ona uciążliwa- przeciwnie. Czułam się tak dobrze, kiedy on był blisko mnie. Tak bezpiecznie... Jakby nic złego już nigdy nie miało się stać... Bo on był obok gotowy za każdym razem pocieszyć mnie lub przytulić... Z...