(Chan)

1K 51 13
                                    

Z dedykacją dla  lucky_daisy ❤❤❤

Title:Treasure Hunters

Warnings:Brak

Kolejny piękny dzień tętniącej życiem stolicy Australii. Jak zawsze pogoda dopisywała tutejszym mieszkańcom nawet pomimo nieprzewidywalnych opadów deszczu dobry humor udzielał się prawie wszystkim obywatelom. Ciepły wiaterek porywał do tańca pojedyncze kosmyki moich blond włosów, tworząc na głowie artystyczny nieład. Mimo że warunki do nauki nie były tu wymarzone, to jednak nigdzie indziej nie byłam w stanie się skupić. Taras z którego byłam w stanie dostrzec całe piękno okolicy w której mieszkałam był dla mnie perfekcyjnym miejscem do zebrania myśli...Cóż może nie tych na których akurat w tym momencie powinnam się skupić, ale jednak...Nauka nigdy nie przyprawiała mnie o emocje inne niż nuda i zmęczenie...A odrabianie zadań domowych traktowałam jako najgorsze tortury na świecie jakie był w stanie wymyślić człowiek...Jednak klasa maturalna liczy się z pewnymi konsekwencjami i obowiązkami...Z którymi jak zwykle się nie liczę.

-G'day, mate!

-Hi, Chanie.-uśmiechnęłam się szeroko do chłopaka stojącego pod moją śnieżnobiałą furtką, prowadzącą do środka ogrodu.

-You want get out of here?

-Are you reading in my mind?-zapytałam ze śmiechem, bawiąc się w dłoni długopisem, którym wcześniej zapisywałam potrzebne notatki.

-It's probably clear. I am your best friend, so...

-Ok, I get it...-westchnęłam, zdając sobie sprawę, że i tak nie jestem w stanie mu niczego odmówić.

Chan działa na mnie jakąś dziwną siłą, której szczerze nie rozumiem...Albo raczej rozumiem tylko nie chcę się do tego przyznać...Gdy tylko widzę go stojącego pod moim domem, nie mogę powstrzymać uśmiechu cisnącego się na moje usta. Nasza przyjaźń przetrwała już niejedną próbę, rozstanie czy kłótnie...Mimo tych wszystkich przeciwności, drobnych sporów nie jesteśmy w stanie bez siebie żyć. Codziennie, gdy wstaję z łóżka napędza mnie myśl, że Chan będzie tam stał...Stał pod moją furtką, tylko czekając na to aż wyjdę na balkon, czasem z nieułożoną fryzurą, ubrana w szlafrok, trzymając kubek kawy na pobudzenie organizmu...Pomacham, odwzajemnię jego szeroki uśmiech i od razu wiem...Że bez tego chłopaka mój świat nigdy nie będzie taki sam...

-Are you going!?-usłyszałam z dołu krzyk przyjaciela. Wyrwałam się z zamyśleń, po czym w szybkim tempie zaczęłam zbierać moje porozrzucane notatki i zeszyty z których wcześniej korzystałam.

-Yes! I am going!-krzyknęłam, wychylając się lekko za barierkę, próbując zapanować nad wylatującymi plikami kartek, które chyba bardzo pragnęły zasmakować przygody i razem z podmuchem wiatru zwiedzić świat.

Z dołu usłyszałam jedynie przerywany śmiech chłopaka, jednak nie zwracałam na to w tej chwili uwagi. Kiedy zapanowałam nad całym balastem, który okazał się być tylko pomocą naukową, przekroczyłam próg szklanych drzwi, wchodząc do wnętrza mojego pokoju. Z trudem położyłam wszystkie książki i zeszyty na biurko, które i tak było zapełnione różnego rodzaju pierdołami, których i tak nie miałam serca wyrzucić, mimo że zapełniały dość dużą część pomieszczenia. Razem z Chanem uwielbialiśmy kolekcjonować dla innych zupełnie nic nie warte starocie. Zaczynając od kiczowatych breloczków reklamujących miejsce pobytu turysty, który postanowił przeżyć swoją pierwsza wyprawę do N.Y, kończąc na zbieraniu tablic rejestracyjnych po jedną z każdego stanu z całego USA...

Podbiegłam do lustra oceniając swój obecny stan. Moje bujne blond włosy jak zwykle żyły własnym życiem, a każda próba zapanowania nad nimi nigdy nie kończyła się dobrze, dlatego tym razem ze względu na brak czasu, postanowiłam zaufać ich dzikiej naturze i zostawić je w stanie w jakim je zastałam w swoim odbiciu . Założyłam na swoje ramiona przetartą, dżinsową kurtkę w razie niezapowiedzianych opadów, które często potrafiły zaskoczyć niczego nieświadomych Australijczyków, po czym w szybkim tempie wyparowałam z pokoju, modląc się w duchu, aby tylko nie wyrżnąć się na ostatnim stopniu schodów.

One shot- Stray kidsOpowieści tętniące życiem. Odkryj je teraz