Rozdział 8: Muranów nocą

479 34 17
                                    

Zestresowany poprawiałem mankiety, kiedy jechałem windą z Krzyśkiem do mieszkania Taco.
- Zostaw to wreszcie. - powiedział mój przyjaciel. - Nie denerwuj się, wyglądasz świetnie.
- Ta jasne. Oszałamiająco. - odpowiedziałem ironicznie.
Ostatnio się tak stresowałem na pierwszej bitwie freestylowej. Czułem się jak gówniarz, który się zakochał i boi się zaprosić na randkę. Dobrze, że Filip jest dojrzalszy. W końcu on mnie zaprosił. Było tak romantycznie. Czemu wtedy tego nie chciałem? Jestem idiotą! Ale teraz chcę. Marzę o tym. Winda nagle się zatrzymała. To tutaj 16 piętro w najlepszym apartamentowcu w Śródmieściu. Podeszliśmy do ogromnych mahoniowych drzwi i zadzwoniliśmy dzwonkiem. Krzy rzucił mi spojrzenie, jakby chciał powiedzieć, żebym się nie martwił i wszystko będzie dobrze. W końcu drzwi się otworzyły. W progu stanął Filip w czarnej koszuli lekko rozpiętej, czarnych spodniach, ze szklanką whiskey w ręku. Przyznam szczerze, że ten widok był niezwykle podniecający.
- Witam panowie! - przywitał nas swoim niskim głosem.
- No siema! - powiedział oczywiście Krzy.
Nie wykrztusiłem z siebie słowa. Skupiłem się bardziej na tym, żeby nikt nie zauważył, jak Taco na mnie podziałał. Weszliśmy do środka.
Zamykając drzwi, Filip złapał mnie niemalże za pośladek i wyszeptał:
- Sprawiłeś mi ogromną przyjemność.
Myślałem, że eksploduję. Po tym widoku jego usta przy moim uchu to ostatnie, co powinno się wydarzyć. Starałem się zapanować nad swoim ciałem, ale byłem bezradny.
Wszedłem za nimi do ogromnego salonu ze skórzanymi kanapami, wielkim telewizorem, podłogą wartą więcej niż moje stare mieszkanie i oknami na całą ścianę. Było pięknie. W środku siedzieli już chyba wszyscy, a nawet ci których się nie spodziewałem. Był tam Solar, Białas, Lanek, Żabson z jakimiś pannami, Boris, Sokół, ReTo i my. Przywitałem się ze wszystkimi i usiadłem obok Krzyśka - mojej ostoi w tym całym szaleństwie. Zaczęliśmy gadać z Sokołem o naszej płycie, życiu i w sumie wszystkim. Nie trwało to zbyt długo, bo po chwili usłyszałem z kuchni:
- Kuba, chodź na moment.
Krzy uścisnął mocno moją dłoń. Muszę iść. Puściłem przyjaciela i poszedłem do sporej kuchni obok salonu. Taco już na mnie czekał, sącząc czerwone wino z kieliszka.
- Kubuś, pomożesz mi z przystawkami? - spytał, a z jego tonu wynikało, że ma na myśli zupełnie coś innego.
- Jasne. - zgodziłem się od razu.
Rozkładałem kanapeczki na srebrne tace, a on bawiąc się kieliszkiem bacznie mnie obserwował. W końcu niewytrzymałem na sobie jego wzroku i spytałem:
- Co się tak na mnie patrzysz? Po...
- Tak podobasz.
Kurwa. Właśnie powiedział, że mu się podobam, zanim zdążyłem dobrze zacząć pytanie.
- A ja tobie?
- Co ty. Nie jestem no wiesz. - odpowiedziałem mało wiarygodnie.
Podszedł do mnie. Na chwilę mnie zmroziło. Niestety lub na szczęście wziął ode mnie jedną tacę.
- Chodźmy do gościu kłamczuchu.
Wróciliśmy do wszystkich. Impreza rozkręcała się na dobre. Jedna z dziewczyn leżała półnaga na kanapie, a część chłopaków wciągała z niej biały proszek. Zawstydziło mnie to nieco, mimo iż sam do niedawna robiłem takie rzeczy. Usiadłem na fotelu i zacząłem się zajadać kanapką z kawiorem. Po chwili dosiadł się Krzy, aby wesprzeć mnie rozmową o pierdołach. Polał mi wódki i siedzieliśmy w spokoju przez dobre 15 minut, aż stwierdził, że obiecał Vanessie coś opowiedzieć. Ta opowiedzieć. Uciekłem do kuchni z flaszką. Piłem w samotności, zajadając się resztą kanapek. Myślałem bardzo intensywnie o sobie, swoim życiu, Filipie. Nie mam pojęcia, ile trwało, aż pojawił się Żabson.
- O tu jesteś mordo. Szukałem cię. Chcę cię przeprosić. Wiesz za tę akcję ostatnio. Chłopaki mi powiedzieli, że bardzo cię to dotknęło. Wybacz stary.
- Już o tym zapomniałem. Źle zareagowałem, to był mój błąd.
- Puśćmy to w niepamięć. Zobacz, co dla ciebie mam. Twoje ulubione.
Wyjął woreczek z tabletkami.
- Nie dzięki. Już nie biorę. - powiedziałem mało stanowczo.
- No weź. Za stare, dobre czasy.
Nie byłem zbyt asertywny i oczywiście łaknąłem MDMA. Momentalnie nabrałem ochoty na zabawę. Wróciliśmy do salonu, gdzie impreza trwała w najlepsze i chyba przybyło trochę osób. Podszedłem do Krzy, palącego skręta i wypiłem z nim kilka kolejek. Nawaliłem się i naćpałem. Nie jestem z tego dumny, ale musiałem odreagować. Zauważyłem Filipa, zmierzającego korytarzem do dalszej części apartamentu. Pobiegłem za nim do sypialni.
- Co tam Kuba?
- A ty myślisz, że taki spoko jesteś? Myślisz, że wszyscy cię lubią? N I E!
- Kubuś może się połóż.
- Dla ciebie pan Jakub.
- Przestań proszę. Wziąłeś pewnie to świństwo. Połóż się, a ja zrobię ci herbaty.
- Nie mam zamiaru ty, ty - tutaj brakło mi określenia. Niestety po ecstasy nie jestem zbyt błyskotliwy. Po prostu podszedłem do niego złapałem za głowę i pocałowałem. Nie myślałem, co robię, po prostu chciałem go tu i teraz.

To już koniec opublikowanych części.

⏰ Ostatnio Aktualizowane: Sep 10, 2019 ⏰

Dodaj to dzieło do Biblioteki, aby dostawać powiadomienia o nowych częściach!

Odnaleźć siebie  (Taconafide)Opowieści tętniące życiem. Odkryj je teraz