6

20 3 0
                                    


                     Samuel wyszedł jakieś kilka godzin temu. Po przedyskutowaniu całej sytuacji w salonie i uspokojeniu przerażonej Dizzy przy użyciu nieznanej jej dotąd ''magii'' telewizji, chłopak się ulotnił pozostawiając Oxy zatraconą w przemyśleniach co zrobić z 097, której widok w domu raczej nie ucieszy jej matki. Właśnie! Co dziewczyna ma powiedzieć gdy jej mama wróci? Jaką wymówkę tym razem zaserwować, żeby wyjaśnić jej nieobecność w szkole (zresztą kolejną)? ''Tata by zrozumiał...'' pojawiła się krótka myśl, od razu przywołująca smutne emocje.

- Wiesz co Dizzy nie chcę cię wyganiać na noc, więc czy możesz kolejną noc spędzić w garażu? – zaproponowała Oxana lekko wstydząc się tego zapytania. - W końcu nie wypada trzymać ludzi, przyjaciół, w garażu czy piwnicy jak zwierzę... - Dizzy kiwnęła głową i ucięła:

- Tylko daj mi jakiś koc.

- Jasne! Oto się nie martw, tylko... - ożywiła się Oxy i przygryzła wargę.

- Hm? – Wydała z siebie pytający pomruk 097.

- Wiesz, nie mam nic przeciwko nie chodzeniu do szkoły, ale skoro dzisiaj mnie tam nie było raczej będzie lepiej jak jutro tam pójdę chociaż na pół dnia. Po to żeby ugłaskać mamę i nie uchodzić za nastolatkę, która rzuca szkołę. Muszę też wesprzeć Samuela w walce ze szkolną nietolerancją dziwaków i przydałoby się też moje spotkanie z takim jednym...

- Okay.

- Hę?

- Okay. Zostaw mi tylko koc, a ja tu zostanę. Idź rano do szkoły i nie przychodź do mnie – zostanę. – Powiedziała krótko Dizzy i odwracając się ruszyła z powrotem do garażu machając nerwowo ogonem. Pomimo swojej obietnicy o zostaniu miała własny plan co do poranka.

''Jesteś dobra Oxy. Jesteś dobrą osobą i przyjaciółką, ale ktoś taki jak ty mi nie pomoże. Moja natura nie pasuje do ludzi, a sytuacja wymaga pomocy... Hmmm... Chyba tylko kogoś kto siedzi w tym tak długo jak ja sama. Ale takiej osoby chyba prócz moich wrogów nie ma. Skoro znaleźli mnie tak szybko i próbowali najść twój dom, nie mogę więcej narażać ciebie i twojego otoczenia na niebezpieczeństwo i problemy związane z Mortounem. Rano, jak tylko wyjdziesz i twoja rodzicielka opuści dom ja też ucieknę; może po prostu poza okolice Sunny Wood, aby nikt mnie nie znalazł'' Myślała 097 idąc w kierunku garażu. Zatrzymawszy się w drzwiach do pomieszczenia posłała krótkie spojrzenie pełne wdzięczności w kierunku Oxany. Wskoczyła do pudełka, w którym siedziała poznając Oxy i czekała na dostarczenie koca. Gdy w końcu go otrzymała jej krótkie i ciche ''Dziękuję" wypowiedziane do nowej przyjaciółki było tym samym co ''Dziękuję za wszystko".

097 zasnęła.

                        Pobudka nastąpiła w momencie, kiedy mama Oxy znalazła się w kuchni. Można było usłyszeć wtedy podśpiewywanie różnych piosenek i głośne nucenie pod nosem wraz z odgłosem noża uderzającego deskę do krojenia. Chwilę później w kuchni znalazła się Oxana i rozpoczęła smętnym, porannym głosem swój monolog o tym jaka to szkoła jest do kitu, że młodzież marnuje tam życie, a nauczyciele szlifują tylko umiejętność coraz szybszego denerwowania się na dzieci.

- Masz takie samo podejście do szkoły jak co dzień, słońce. Nie ma tam ani jednej rzeczy, którą lubisz? – spytała mama głosem, który słyszany zza ściany przez Dizzy sprawiał wrażenie wesoło nastawionego do córki.

- No... w sumie to widzenie się z Samuelem poprawia mi humor... - bąknęła Oxana, ale przerwała bo dostrzegła zawstydzające spojrzenie swojej matki, które mówiło ''Oh! Samuel ci się podoba! Kochanie to takie słodkie!'' i natychmiast dokończyła oburzonym tonem, cała zaczerwieniona:

- A- Ale to wcale nie znaczy, że lubię tę lamę w taki sposób i że przez niego chcę chodzić do szkoły!!!

- Hihi... Dobrze, dobrze... - dodała śmiejąc się cicho mama i podchodząc do stołu postawiła obok miski z płatkami śniadaniowymi Oxy jej śniadaniówkę i dodała:

- To twoje kanapki do szkoły. Ja już uciekam do pracy. Zamknij dom dobrze? Kocham cię, słoneczko. – kobieta dała Oxy całusa w policzek i wyszła z domu szybkim chodem. Oxy odprowadziła ją wzrokiem i poczekała, aż odgłos silnika samochodu zaniknie. Uśmiechnęła się ciepło spoglądając na swoje drugie śniadanie od mamy. Wstała i odniosła miskę do zlewu, pozostawiając tym samym płatki i mleko na stole. Skierowała się do garażu i zawołała:

- Dizzy? Wstałaś? – 097 uniosła powoli głowę z potarganą fryzurą i zaspaną miną i wychyliła się z pudełka.- Idę się ubrać i wychodzę, dobra? Na stole masz rzeczy, z których możesz sobie zrobić śniadanie. Na razie! – zamknęła drzwi i wyszła. Paręnaście minut później diablica usłyszała odgłos przekręcania kluczy w drzwiach.

''Wszyscy wyszli''

             Dizzy wyszła z pudełka i przeszła do łazienki. Po paru chwilach wpatrywania się w prysznic i rozmyślania nad tym jak może on działać 097 wzięła prysznic i uczesała włosy szczotką leżącą za wierzchu. Przebrała się z powrotem w swoją (zabraną Oxy) dużą czerwoną koszulkę i granatowe spodenki. Przyjrzała się sobie w lustrze.

''Wyglądam jak ja. Może być'' Kiwnęła do siebie głową i weszła po schodach na górę. Chcąc wejść do pokoju Oxany, Dizzy zainteresowała sypialnia jej matki. W środku oprócz łóżka i asortymentu typowego dla sypialni, było tam też małe pomieszczenie (w pomieszczeniu) pełniące funkcję wbudowanej garderoby. W środku była duża szafa(po jednej stronie pokoju) i wieszaki, na których wisiały płaszcze, koszule i sukienki (naprzeciwko szafy). 097 otworzyła szafę i pierwsze co zobaczyła to stos rzuconych na jedną z półek toreb. Wzięła do rąk sporawą czarną torbę składająca się z jednej dużej komory, zamykanej na guziki. Wyglądała na dość stara i nieużywaną od dawna, bo leżała na dnie stosu. Dizzy bez zastanowienia wzięła ją i zamknęła szafę. Weszła do pokoju Oxy i wzięła stamtąd zestaw bielizny (skarpetki, biustonosz i majtki), jedną z jej kilkunastu rozciągniętych czarnych bluz i latareczkę, która leżała obok łózka. Zabrała też szczotkę do włosów i wróciła do garażu. Zabrała stamtąd koc, pod którym spała i spakowała wszystkie te rzeczy do torby. O dziwo – zmieściły się idealnie, nawet z zapasem miejsca. Dziewczyna zjadła śniadanie z pozostawionych przez Oxy składników i zajęła resztę miejsca w torbie czekoladowymi płatkami śniadaniowymi (''Są pyszne''). Zapinając torbę zapatrzyła się na jedną z szuflad pod blatem kuchennym. Otworzyła ją i wyjęła nóż (nie taki ultra ostry jak tasak kuchenny, tylko taki zwykły nóż... obiadowy). Wcisnęła go do swojego pakunku i dopięła drugi guzik. Rozejrzała się po domu. Następnie weszła do pokoju gościnnego na parterze, który stykał się ścianą z garażem i otworzyła okno, którym wyszła chwilę później. Obeszła dom Oxy i z wdzięcznością w oczach odwróciła się od niego. Ściskając założoną przez ramię torbę, zaczęła biec ulicami Sunny Wood w kierunku lasu, aby uciec od ludzi i miasta.

''Dziękuję Oxy, ale nikt mi nie pomoże, a będąc tylko cię narażam. Miło było cię poznać.

Przepraszam''

097Opowieści tętniące życiem. Odkryj je teraz