IV. Rozmowa

16 2 0
                                    

Pov. Jack
Po cichu wyszedłem z przymierzalni i przytknąłem ucho do jego kabiny.
Po chwili zaczał coś mówić:
-Nie... Nie, nie, nie, nie... Nie wrócę tam... Mówiłem Ci, że mam dzisiaj basen! Nie... Nie, proszę... Nie chcę znowu być w tej okropnej piwnicy!
Tu się zdziwiłem.
Nie wiem, z kim rozmawia, ale chyba o niczym dobrym.
-NIE! PRZESTAŃ! TO NIE MOJA WINA!
Aż podskoczyłem, gdy wrzasnął.
Nastapiła cisza urywana jego szlochami.
Przyznać się, że to słyszałem i go pocieszyć? Czy sobie pójść?
Wybrałem wejście do jego przymierzalni.
Bądź co bądź, nawet on nie zasługuje na to... hm, zamykanie w piwnicy? W sumie to nawet dzisiaj był miły.
Powoli naciskam klamkę i moim oczom okazuje się skulony, płaczący chłopak. W ogóle nie przypomina Nicka Coopera, którego znam na co dzień. W prawej ręce ma telefon z wyświetlonymi ostatnimi połaczeniami. Ostatni brzmiał "Mama".
Czyżby mama zamykała go w piwnicy, jak coś przeskrobie? O, cholera, ale nie mam pewności, przecież tylko się domyślam.
Siadam obok niego i kładę rękę na jego ramieniu. Wystraszony, szybko podnosi wzrok. Wydaje się, że wcześniej mnie nie zauważył.
-Spokojnie, to ja. Co się stało?
Odwraca wzrok i wtula twarz w rękawy fioletowej bluzy.
-Nie chcę o tym gadać.
Chwile siedzimy w ciszy, aż w końcu ją przerywam:
-Powiedz mi, spróbuję ci pomóc.
Może to dziwne, po miesiącach dręczenia, ale serio mu współczuję. Już taki jestem.
-Obiecaj, że nikomu nie powiesz, okej...?
Przykładam prawą rękę na serce:
-Obiecuję.
Odgarnia włosy z twarzy i zaczyna:
-U mnie w domu nie mam za ciekawej sytuacji. Mama mnie zamyka w piwnicy, co jest nawiasem mówiąc, moim największym lękiem, jeśli zrobię coś źle. Ciągle chce, abym był „dzieckiem idealnym". I nie miałem na kim się wyżywać.
Spojrzał na mnie i kontynuował:
-Dlatego wyżywałem się na Tobie. Naprawdę bardzo Cię przepraszam, ja... ja po prostu nie chciałem być wyśmiewany również w szkole. Dlatego stałeś się moją ofiarą... Serio, przez przypadek. Nie miałem nic do Ciebie, ale później już się zdążyłem przyzwyczaić do fałszywych negatywnych uczuć do Ciebie... Przepraszam, Jack, przepraszam... Przepraszam, przepraszam, przepraszam...
Wyglądał jak w transie. To było już lekko niepokojące.
-Uspokój się, Nick. Wybaczam Ci, okej...? Wybaczam, słyszysz?! Błagam, nie płacz już, niezręcznie jest... Hah, to ja zawsze płakałem, powinno być na odwrót.
Wysiliłem się na śmiech, ale Nick znowu oplótł swoje kolana rękoma.
-Nie chcę znowu g-go spotkać...
-Kogo?
Zaczął płakać jeszcze bardziej i się na mnie rzucił. Już miałem go odepchnąć, gdy zauważyłem, że po prostu się przytulił. Niepewnie oplotłem go ramionami i poklepałem po plecach.
-Proszę, pomóż mi...
-A-ale jak?
-Niewiem! Odgoń go! Żeby już nigdy mi się nie pokazywał na oczy! Już nigdy w życiu!
-Ale o kogo chodzi!
-O TEGO POTWORA!
Hm? Jakiego potwora? Jeśli mówi tak o swojej matce to serio jest źle.
-Chodzi ci o... Twoją matkę...?
-Co...? Nie! O t-t-tego... Czarnego pana... Z szerokim uśmiechem... Pustymi oczami, z bladymi refleksami na samym środku tęczówek... O-on... Jest straszny!
-Kim jest ten czarny pan?
Zbladł i zaczął dukać:
-N-no właśnie n-niewiem...
Boże, czyżby miał stalkera? Czy ktoś mu się włamuje do domu?
-A co robił, gdy go widziałeś i gdzie to było?
-S-stał nad łóżkiem mojego brata... W jego pokoju... Ale później, gdy matka mnie zamknęła w... piwnicy, nie widziałem go, ale ciągle śpiewał tę upiorną kołysankę...
-Jaką?
Zmarszczył brwi jakby intensywnie myślał.
-Coś o jakiejś Krainie Bezbronności...? Nie, Krainie... Bez Boleści. I o słodyczach... I kościach... Straszne to było.
Pociągnął nosem, a ja objąłem go ramieniem i przytuliłem do siebie.
Szczerze, to nie wiem, czy mu wierzę. Może jest jakiś psychiczny, a te wszystkie rzeczy są nieprawdziwe?
Zobaczę, co mogę zrobić.
-Słuchaj, może zadzwonię do psychologa i...
-Nie!
-Dlaczego?
-B-bo... Nie uwierzy mi i wyjdę na wariata, takiego jak ty.
Hm, powrót do starych czasów?
-Po pierwsze, nie jestem wariatem, a po drugie, niech ci będzie, nie zadzwonię.
-W takim razie... Przyjdziesz do mojego domu na noc?
Pytanie spadło jak kometa z nieba.
Raczej mnie nie zgwałci, chociaż ręki za to nie odetnę.
-Y-yyy... Na noc? A po co?
-Bo ten potwór przychodzi tylko w nocy. Znaczy, tak mi się zdaje.
Ugh, nie mam najmniejszej ochoty tam iść, ale może jak to zrobię, to da mi spokój.
-No dobra. Przyjdę dziś wieczorem.
Juź zbieram się do wyjścia, gdy mnie zatrzymuje:
-E-ej... Wiesz... Ja... Ja... Dzi... Dzię... Dzi-
-Dziękuję?
-Tak. Do zobaczenia wieczorem.
-Do zobaczenia.
Tak właśnie przebiegła najdziwniejsza rozmowa w moim życiu.

///

Sorka, że taki krótki.
Do zobaa

~ 05.09.2019

✦ тσgєтнєя ιη тнιѕ мα∂ηєѕѕ ✦Where stories live. Discover now