Eve
Był ciepły, lipcowy wieczór, a ja, zamiast spędzać go na łonie natury, spacerowałam wzdłuż półek sklepowych, szukając czegoś, choć sama nie wiedziałam czego. Wyciągałam wieszaki tylko po to, żeby rzucić okiem na ubrania i zaraz odłożyć je z powrotem na miejsce.
Byłam rozkojarzona. Nie potrafiłam się na niczym skupić. Ostatni tydzień dał mi porządnie w kość. Pracowałam jako spedytor w firmie transportowej „LeeTrans", gdzie zajmowałam się głównie transportem międzynarodowym, rzadziej krajowym i, o ile zwykle nie było z tym problemów, o tyle w tym tygodniu wszystko się posypało. Począwszy od nieuiszczenia przez księgowość opłaty celnej za przeładunek w porcie, po zgubienie jednego z transportów. Tak, udało nam się zgubić transport. Kierowca podjął ładunek w porcie i zniknął – po prostu rozpłynął się w powietrzu. Tak, jakby ktoś ukradł ciężarówkę. Policja rozłożyła ręce. Funkcjonariusze przyjęli podejrzenie o możliwym rabunku, ale dopóki nie posiadali niezaprzeczalnych dowodów na to, że faktycznie doszło do kradzieży, nie mogli traktować tego jako przestępstwa. Oczywiście przez to, że straciliśmy ładunek wart prawie milion dolarów, firma była w poważnych tarapatach, a szef – Lucas Williams – wpadł w szał, rozwalając przy tym pół swojego gabinetu. Jego krzyki było słychać chyba na całym Manhattanie.
Wróciłam do rzeczywistości w momencie, w którym mój wzrok padł na jeden z manekinów. Zainteresowała mnie koszula w kolorze khaki, z wąską talią i złotymi guzikami, które dodawały jej uroku. Rozejrzałam się po sklepie w poszukiwaniu wieszaków, na których mogłam ją znaleźć, po czym podbiegłam tam niemalże w podskokach, a potem jeszcze szybciej skierowałam się do przymierzalni.
Sklepy były praktycznie puste, co wcale mnie nie zdziwiło, biorąc pod uwagę fakt, jaka była tego dnia pogoda. To był właśnie plus robienia zakupów, gdy na dworze było ciepło i bezwietrznie – ludzie woleli spędzać wolny czas na świeżym powietrzu, a nie biegając po sklepach. Dzięki temu nie musiałam czekać w kolejce do przymierzalni i mogłam od razu zamknąć się za parawanem.
Zrzuciłam z siebie szybko koszulę i założyłam nową. Po zapięciu guzików przyjrzałam się swojemu odbiciu i od razu się uśmiechnęłam. Ubranie leżało tak, jakby było uszyte specjalnie dla mnie. Nie miałam zamiaru nawet tracić czasu na zastanawianie się, czy koszula była warta swojej ceny – po prostu ją z siebie ściągnęłam i powiesiłam na wieszaku, a potem się ubrałam i skierowałam prosto do kasy. Po wymianie uprzejmości i zapłaceniu za cud, który leżał już w mojej torbie, wyszłam dziarskim krokiem ze sklepu. Wszystko byłoby świetnie, gdyby nie to, że nie rozejrzałam się dokładnie, wychodząc, co skończyło się tym, że na kogoś wpadłam. Na moje nieszczęście ów człowiek trzymał w dłoni kawę, która wylądowała na mojej śnieżnobiałej koszuli.
Cholera!
Pisnęłam z zaskoczenia, po czym odsunęłam się od mężczyzny i spojrzałam na swoją koszulę. Już nie była śnieżnobiała. Jęknęłam żałośnie, bo naprawdę ją lubiłam, a następnie – kompletnie nie przejmując się człowiekiem, który nadal obok mnie stał – zaczęłam grzebać w torebce w poszukiwaniu chusteczek. Już je prawie trzymałam w palcach, gdy nagle przed twarzą pojawiła mi się czyjaś dłoń z poszetką. To dokładnie w tym momencie przypomniałam sobie, że nie wpadłam na stoisko z kawą, tylko na człowieka. Natychmiast uniosłam na niego wzrok.
Mężczyzna uśmiechał się do mnie przepraszająco, a jego oczy wyrażały skruchę. Miał karmelowe tęczówki – w całym swoim życiu nie widziałam chyba piękniejszych. Byłam w nie tak zapatrzona, że niemalże nie zrozumiałam jego słów:
– Mi scusi.
– Nie, to ja przepraszam – powiedziałam szybko, zabierając oferowaną przez niego poszetkę.
CZYTASZ
Rozdarte serce {Bellomo #1} - JUŻ W KSIĘGARNIACH
RomanceJUŻ W KSIĘGARNIACH Mafia | Romans I tom Serii Bellomo Pięć rodzin mafijnych i prawo, którego nie wolno łamać! Pierwszy tom słynnej serii „Bellomo"! Eve poznaje Vita przypadkiem - wpada na niego, przy okazji oblewając się kawą. Nie ma pojęcia, że t...