-Rozdział 3-

143 20 7
                                    

Warczenie, krzyk, uciekający w panice uczniowie, latające i roztrzaskujące się o posadzkę krzesła. Nauczyciele w stresie próbowali uspokoić tłum, ewakuować salę albo przynajmniej uchronić podopiecznych od zagrożenia. Krzyki i piski przerażonych uczennic i uczniów roznosiły się echem po sali, mieszając z rykami opętanego demona i trzasku kolejnych drewnianych przedmiotów...

W tym wszystkim siedział Kiran, wpatrując się z niedowierzaniem zza krzesła na przyczynę tego całego zamieszania. Zacisnął rękę na meblu i chował głowę przed kolejnymi lecącymi obiektami. Z boku blondyna siedział skulony, i jeszcze bardziej przerażony niż on sam, Mikado. W głowie Kirana przelatywała setka myśli na raz, rozważające co powinien teraz zrobić. Uciekać? Chować się z drugiej strony sali, co zrobiła już większośc uczniów? Nagle, w jakby najmniej oczekiwanym momencie, blondyn przypomniał sobie pewną sytuację z dzieciństwa. Mignęła mu przed oczami niczym przyspieszony film. Najwyraźniej jednak pamiętał słowa swojego dziadka, które wypowiedział w tamtej chwili. Kiran zacisnął pięść i zęby, zbierając w sobie odwagę. Po chwili uderzył dłonią w krzesło i wstał, chcąc kierować się w stronę demona. Zdziwiony Mikado podniósł wzrok, krzycząc coś parę razy za chłopakiem, jednak bez reakcji przyjaciela.

"Przecież po to tu jestem... dziadek mówił mi co mam robić. Nie mogę go teraz zawieść!" pomyślał zdeterminowany jasnowłosy chłopak, stawiając pewnie kolejne kroki, zbliżając się do obecnie największego zagrożenia. Demon w szale zaczął się zbliżać ku środkowej części pomieszczenia, spotykając się zaraz z Kiranem. Puste oczy wpatrywały się w niskiego i delikatnego chłopaka. Zaraz potem wydał z siebie okropny ryk.

— Tym razem mi się uda... — mruknął pod nosem blondyn, ściągając z szyi wisiorek.

Mocno zacisnął go w dłoni, aby ten po ułamku sekundy rozbłysł jasnym, bladoniebieskim światłem. Wtedy również spojrzał na swojego przeciwnika. Coś wyraźnie przykuło uwagę zielonookiego. Był to dziwny, nie do końca dla chłopaka jasny, czerwony znak na szyi opętanego kolegi. Z daleka wydawałoby się, że to zwykły tatuaż... ale było coś w nim niepokojącego.

Zza pleców demona nagle pojawił się jasnożółty promień światła, uderzając go w ramie. Potwór zawył z bólu i odwrócił się w stronę atakującego. Była to trójka innych uczniów, wyraźnie gotowych do walki. "Świetliki z trzeciej klasy?" pomyślał skonfundowany Kiran. Zdziwiony przyglądał się im chwilę, zapominając całkowicie o tym jak blisko zagrożenia jest. Jeden ze stojącej grupy świetlików krzyknął do blondyna, żeby ten uciekał jak najszybciej. Blondyn jednak usilnie próbował namówić starszych kolegów, żeby pomóc im w walce. Zanim się jednak zorientował, demon ruszył w jego stronę z urwaną nogą od drewnianego krzesła i rzucił nią prosto w twarz Kirana. Jedyne co poczuł to nagły ból, ciepła ciecz spływająca po twarzy i silne uderzenie w ziemię. Potem wszystko przed oczami blondyna zaczęło tonąć w czerni. W tle słyszał przytłumione szumem i piskiem krzyki.

Ostry i niezwykle kłujący ból przeszył głowę Kirana. Syknął cicho, mocno marszcząc brwi. Niechętnie potem otworzył oczy, do których gwałtownie dobiło się silne, jasne światło, oślepiające go na moment. Przetarł twarz dłonią, wzdychając głośno. Poczuł na twarzy opatrunki. Przekręcił się w łóżku... czekaj, łóżku? Gdy wzrok Kirana wrócił do normy, rozejrzał się po okolicy, podnosząc się do siadu. Był właśnie u pielęgniarki.

— Nie wstawaj jeszcze!

Usłyszał przyjemny, kobiecy głos zza pleców. Spróbował się odwrócić w stronę osoby, która właśnie do niego zawołała, ale jego głowę przeszył ponownie ostry ból. Syknął, pochylając się i mocno zaciskając zęby. Kobieta podeszła do niego i powoli pomogła mu się położyć.

To już koniec opublikowanych części.

⏰ Ostatnio Aktualizowane: Sep 08, 2019 ⏰

Dodaj to dzieło do Biblioteki, aby dostawać powiadomienia o nowych częściach!

FireflyOpowieści tętniące życiem. Odkryj je teraz