4. Kiedyś to było...

344 35 1
                                    

Kara Pov:
No to klapa, to koniec, zapewne zaraz stracę pracę, jeśli jeszcze ją mam, bo już tak oto sama sprawiłam, że bardzo istotna dla mnie osoba, nienawidzi mnie i nie dziwię się jej.

Od czasu, gdy wróciłyśmy z Leną z L-Corp, minął miesiąc, Marsjanka Acoro, została schwytana, jest teraz zamknięta w D.E.O. , nadal nie znamy jej tożsamości, Lena... Trudno mi wspominać to imię, zawiesiła na razie CatCo, zatrudniła również na okres próbny nową asystentkę, która, ciężko mi przyznać, ale widzę, że spodobała się Alex. Sporo by wymieniać, wszystko idzie do przodu, tylko ja cały czas stoję... Leżę w miejscu, przez ten miesiąc udało mi się zrobić tyle, co nic, Alex codziennie przychodzi do mnie, próbując mnie wywlec z łóżka, ale jak na razie jej się to nie udało, leżę tutaj godzinami, wychodząc tylko do łazienki, albo żeby coś zjeść, po co miałabym wstawać... Nic poza domem po mnie, jedyne miejsce, które mnie potrzebuje, to moje łóżko, które jako jedyne, zawsze mnie rozumie i wie, czego potrzebuję. Fizycznie jestem w jednym miejscu, ale myślami cały czas wracam, do wszystkich momentów, w których mogłabym powiedzieć Lenie, że jestem Supergirl, ugrzązłam tutaj...

Usłyszałam pukanie do drzwi
- to pewnie Alex - mruknęłam, nabrałam nowego nawyku, gadam do siebie, cóż, ludzie mówią, że od samotności inni zaczynają szaleć, chociaż spodobało mi się bycie samej. Powoli, bardzo powoli, wyturlałam się z łóżka, gdy już z niego spadłam, niechętnie wstałam.
- Znowu pukanie -
- Już idę! - krzyknęłam, zła, że ktoś wyrwał mnie z łóżka w tak nieodpowiedniej chwili, chociaż po zastanowieniu się, doszłam do wniosku, że żaden moment nie jest odpowiedni na wyrwanie z łóżka.
Otworzyłam drzwi, spodziewałam się zobaczyć Alex, więc ociągałam się z tym, ale jej tam nie było, za to, zobaczyłam kartkę pod drzwiami z napisem "OTWÓRZ MNIE" usłyszałam człowieka, zbiegającego po schodach, wychyliłam się i moim oczom ukazała się ciemno-brązowa czupryna, a dokładniej włosy, zawinięte w charakterystyczny jak na nią sposób, wszędzie rozpoznam te włosy, to była Lena. Pospiesznie wzięłam kartkę, walczyły we mnie sprzeczne emocje, z jednej strony chciałam wrócić tam i błagać Lenę nawet na kolanach - jeśli to by było potrzebne - moja druga połowa głosiła ,,nie patrz w te piękne zielone oczy, w które łgałaś zawzięcie przez prawie trzy lata''. W końcu padło na tym, że najpierw zobaczę, co Lena napisała. Weszłam do mieszkania, rzuciłam się na łóżko i otworzyłam kopertę. Znajdowała się w niej elegancko ozdobiona kartka. Zaczęłam czytać

,, Witajcie, Drodzy Pracownicy!'' no tak - pomyślałam - to nie było pismo Leny
,, CatCo powraca do pracy. Niestety mamy wiele do nadrobienia, ale damy radę. Poniżej osoby, które najbardziej zasłużyły na awans " serce mocniej mi zabiło zaczęłam wodzić wzrokiem po pergaminie odczytując nazwiska ułożone w kolejności alfabetycznej
,, David Antson;
Carmen Barney " - nowa sekretarka Leny. Wyczytałam później
,, Alexander Blanco"
Pominęłam nazwiska na literę ,,c" i przeszłam do ,,d" , ale nie łodziłam się na to, że znajdę tam siebie.
Pierwszy był
,, Peter Damian " a później... było moje nazwisko...? Chociaż... było napisane z błędami, nie wiedziałam już, co myśleć
,, Karina Dankers "

Co ja myślałam? Przecież Lena na pewno by mnie nie awansowała, ale, z drugiej strony, nie znam żadnej ,,Kariny Dankers " ... I dlaczego Lena przyszła osobiście, żeby wręczyć służbowy list... Czy chciała rozpalić we mnie jakaś nadzieję? Nie miałam ochoty na dalsze czytanie nazwisk, więc przeszłam do dalszej części listu.

,, Jeśli jesteście ciekawi, jak wasze stanowiska mogą się zmienić po awansie, niżej numer kontaktowy, ale często bywa zajęty, więc bardziej polecamy przyjście osobiście. " Na tym skończyło się to nowe dla mojego oka pismo, a pod numerem kontaktowym znajdował się mały dopisek znajomo już dla mnie wyglądający, tego charakteru pisma, nie łatwo zapomnieć.
,,Dziś o 20:00 w Big Belly Burger".

Serce zabiło mi szybciej, czy to możliwe, że Lena chce mnie zobaczyć? Nie mogę tak leżeć... Trochę sadła mi urosło, nie latałam od dwóch miesięcy, chyba czas to zmienić... Wstając, potknęłam się o pudełko po lodach przeklinając, że nie chce mi się sprzątać. Zaczęłam szukać kreacji na wieczór, bo stwierdziłam, że teraz jeszcze zostanę w dresach.  Jak podeszłam do szafy (po raz pierwszy od 2 tygodni) przypomniała mi się pewna sytuacja, głową ujrzałam to wszytko jeszcze raz...
Ja, stałam przy wieszaku, wybierając ubranie, nie mogłam się zdecydować jakie, miałam dylemat pomiędzy brudno różową sukienką z długimi rękawami, a seksowną bluzką z dużym dekoltem, nie wiedziałam jak się jej upodobać [...]
     Jeszcze przez dwie minuty wspominałam tą chwilę, z rozmyślań wyrwało mnie pukanie do drzwi. Wiedziałam, że to nie mogła być Lena, ale nawet nie wiedziałam, co bym jej powiedziała, gdyby to była ona, chociaż gdzieś tam głęboko, może nie aż tak głęboko, ale w sercu, pragnęłam żeby to była zielonooka...
Podobnie jak uprzednio, byłam pewna, że to Alex, ale tym razem miałam rację.

- Nowy rekord, brawo - powiedziała beztrosko Alex - czekałam tylko - spojrzała na rękę, na której nie było zegarka - 46 sekund i 12 setnych - dokończyła przekraczając próg mieszkania.

- Czekaj! - spojrzała na mnie ze zdziwieniem i niedowierzaniem - Czy ty S T A Ł A Ś?! Nie słyszałam spadania z łóżka...

- No, jakoś tak wyszło... - zwróciłam wzrok ku swoim niezwykle nagle interesującym skarpetom wełnianym, ręcznie robionym przez Elisę.

- Eee, oderwałam Cię od lodówki? - Spytała wskazując na mnie palcami w geście, jakby chciała zastrzelić mnie z pistoletu. - Kara, miasto potrzebuje Supergirl, ja jej potrzebuję... Chociaż teraz, potrzebuję mojej siostry...


    

Co nas łączy? Opowieści tętniące życiem. Odkryj je teraz