Poczułam, jak wysunięte koła samolotu zderzają się z gruntem i dostrzegłam za oknem pędzące krajobrazy Los Angeles.
Wylądowaliśmy.
Samolot powoli zaczął zwalniać, aż w końcu zatrzymał się i poinformowano nas, gdzie powinniśmy się kierować po wyjściu z maszyny.
Odpięłam pasy i wstałam z siedzenia, zabierając ze sobą wszystkie swoje rzeczy i śmieci po orzeszkach.
Wychodząc, uśmiechnęłam się nieśmiało do stewardessy, mówiąc ciche do widzenia i zeszłam dostawionymi do wyjścia schodami, kierując się w stronę lotniska.
Szybkim krokiem podeszłam do punktu odbioru bagaży i znajdując swoją wielką, różową walizkę- zabrałam ją i udałam się na poszukiwania pana Adamsa.
Ściskając w dłoni telefon, napisałam do martwiącej się mamy i schowałam urządzenie do wewnętrznej kieszeni kurtki.
Mama odpisała mi po kilku minutach, które spędziłam na poszukiwaniach mojego nauczyciela, bym udała się jak najszybciej na parking, gdzie czeka na mnie mężczyzna.
Zmieniłam kierunek, którym szłam i wyszłam z lotniska. Ciepły wiaterek rozwiał moje krótkie włosy, dając ukojenie mojej zmęczonej po podróży twarzy. Przeszedł mnie lekki dreszczyk, spowodowany zmianą temperatury.
Szczerze, to nie wiedziałam gdzie było cieplej- na dworze, czy na lotnisku. Wiedziałam po prostu, że coś się zmieniło.
Szukałam wzrokiem pana Adamsa, aż w końcu udało mi się dostrzec jego twarz, wśród tłumu. Czarne, sięgające do ramion włosy, spięte miał w koński ogon i spoglądał na mnie zza okrągłych okularów w ciemnych oprawkach. Wyglądał jak Harry Potter z długimi włosami.
Uśmiechnęłam się i podbiegłam do nauczyciela.
-Dzień dobry!- Zawołam ucieszona, a on uśmiechnął się do mnie miło i uścisnął mi dłoń.
Otworzył drzwi, od storny pasażera, swojego czerwonego jeepa i gestem nakazał mi, bym wsiadła.
Podziękowałam i gdy znalazłam się już w środku zamknął za mną drzwi i obszedł auto, siadając za kierownicą.
-Gdzie jedziemy?- Zapytałam, podekscytowana perspektywą wspólnej podróży z moim ulubinym nauczycielem.
-Hotel Mayor, niedaleko planu filmowego.-Odpowiedział z uśmiechem.- Opłacało mi się przyjechać dwa tygodnie wcześniej. Dzięki temu mamy niezły nocleg, za niezłą cenę.
Puścił do mnie oczko, a ja się zaśmiałam.
Panu Adamsowi, tak samo jak mnie zależało na jak najmiejszych kosztach, dlatego przyleciał do Los Angeles o wiele wcześniej niż ja, by dopiąć wszystko na ostatni guzik.
Załatwił noclegi, ustalił godziny nagrywek ze scenarzystami, zdążył poznać już kilka sław, a przy tym nie stracił swojego zapału do działania.
Dlatego tak bardzo go uwielbiam. Potrafi załatwić wszystko, a przy okazji jest najbardziej pozytywną osobą, jaką kiedykolwiek udało mi się poznać. Zawsze we mnie wierzył i pomagał mi realizować marzenia. Wspierał mnie i mamę, jak tylko potrafił oraz zdecydował się wyjechać na długi czas, by pomóc nam w spełnianiu moich marzeń.
Nauczyciel z powołania i przyjaciel, jakiego nigdy nie miałam.
Szczerze? Zawsze uważałam, że pasowałby do mamy.
Ułożony i dobrze wychowany, punktualny, zabawny, miły, opiekuńczy. Co więcej, patrzy na moją rodzicielkę, jak na ósmy cud świata, a mnie traktuj, jak córkę.
Szkoda, że mama tego nie widzi.
Mężczyzna odpalił auto i po chwili jechaliśmy już w stronę hotelu, rozmawiając o pogodzie, a później o serialu w którym mam zagrać i ogólnie o Los Angeles.
-Jeżdżą jak chcą, parkują gdzie chcą! Cielęta, a nie ludzie siedzą za tymi kierownicami!- Krzyczał pan Adams, a ja nie mogłam powstymac się od wybuchnięcia śmiechem.
Zdenerwowany nauczyciel wystawił środkowy palec mijającemu go kierowcy, który nie chciał przepuścić go na jednokierunkowej drodze i pojechał dalej.
Wziął kilka, głębszych oddechów i spokojnym głosem zapytał, I co, Sue? Jak się czujesz że świadomością, że będziesz gwiazdą?
Zaśmiałam się.
-Gwiazdą rączej tak szybko nie zostanę.- Spojrzałam na mojego, skupionego prowadzeniem auta rozmówcę. -Raczej jestem podekscytowana występem w serialu, niż popularnością.
-Jak już wystąpisz, staniesz się rozpoznawalna.
-Nie wykluczone.- Westchnęłam. -Ale wydaje mi się, że i tak będę przyćmiona sławą pozostałych aktorów, więc na razie nie martwię się o to, jak wyjść niezauważoną po bułki do sklepu.
Pan Adams zaśmiał się.
-Pewnie za niedlugo będziesz musiała.
-W sumie, fajnie by było.
Skończyliśmy rozmowę akurat wtedy, gdy dojechaliśmy pod gmach hotelu.
Budynek był zrobiony z ciemnej cegły, a na środku widniał złoty napis Mayor.
Zagwizdałam z podziwem i wyszłam z jeepa.
Wzięłam od nauczyciela walizkę i weszłam schodkami do środka budynku.
Hotel Mayor urządzony był w ciemnych, lecz przytulnych barwach. Górowały odcienie ciepłego brązu i złota, a także można było dostrzec wiele czerwonych akcentów.
Znajdowała się tu recepcja z kanapami, gdzie można było usiąść w oczekiwaniu na swoją kolej, a w dalszej części zauważyłam restaurację z bakiem.
-To jest ten "tani" hotel obok palnu?- Zapytałam z niedowierzaniem, a pan Adams odpowiedział mi skinieniem głowy.
Podeszliśmy do recepcji i odebraliśmy klucze do mojego pokoju
Wjechaliśmy windą na górę i podeszliśmy pod ciemne drzwi ze złotym numerem 39, znajdujące się na końcu korytarza
-Mój pokój znajduje się dokładnie naprzeciwko.- Pawiedział nauczyciel i wskazał na drzwi o numerze 40. -Jak będziesz miała jakieś pytania czy wątpliwości, to wiesz gdzie szukać.
Uśmiechnął się, wyciągnął swoje klucze i zniknął za drzwiami.
Zrobiłam dokładnie to samo, ale ze swoimi kluczami i po chwili znalazłam się w ładnym i przytulnym pokoju hotelowym.
Na lewo od wejścia znajdowały się drzwi do łazienki, a przechodząc dalej można było dostrzec dwuosobowe, dębowe łóżko z brązową narzutą i (również) dębowy stolik z dwoma fotelami w kolorze narzuty.
Odstawiłam walizkę pod ścianę, obok szafy i rzuciłam się na łóżko.
Zanim się spostrzegłam, zamknęłam oczy i odpłynęłam w objęcia Morfeusza.
CZYTASZ
Śniłam o tobie, wczoraj |Noah Schnapp|Finn Wolfhard
Fanfiction-Wolfhard jest idiotą.- Powiedział zdenerwowany Noah. -Nie prawda.- Odparłam spokojnie. -Jest po prostu zakochany. -On nie wie, co znaczy kochać.- Brunet lustrował mnie wzrokiem, czekając aż potwierdzę jego tezę. -A ty wiesz? -Wiem o miłości więcej...