3 - Wybuch

336 24 3
                                    

Następnego dnia podczas śniadania Margaret spytała się Demi czemu Potter morduje ja spojrzeniem. Ta nie miała zamiaru mówić jej przy świadkach wszystkiego, wiec zbyła koleżankę mówiąc, że pewnie sobie coś ubzdurał. Miała serdecznie dość Gryfonów, ale wiedziała, że kilka razy będzie dane jej się z nimi zmierzyć. Jeszcze nie dokończyła swoich porachunków, chociaż prawdę mówiąc nawet ich nie zdążyła zacząć. Jednak chwilowo nie miała ochoty na użeranie się z tymi kretynami.

— Narcyzo, co u Lucjusza? — spytała nagle Demetria, co wprawiło siedzącą naprzeciwko dziewczynę w lekkie zmieszanie. 

— Wszystko w porządku, wczoraj dostałam od niego list — na twarzy Black pojawiły się rumieńce. — Wspomniał, że dostał awans w Ministerstwie.

Demetria, mimo braku sympatii do Malfoy'a, po części zazdrościła koleżance, że miała kogoś z kim najprawdopodobniej spędzi resztę życia. Ona, mając prawie szesnaście lat, jeszcze nigdy nie była nawet w czymś co mogło być namiastką związku. Jej rodzice powtarzali, że ma się zająć nauką, a męża jej znajdą sami. Dlatego odkąd wokół niej zaczęli się kręcić chłopcy, ona wszystkich traktowała oschle. Teraz sporadycznie jakiś chłopak pytał ją o pójście do Hogsmeade, bo większość wiedziała, że nie ma szans. Między innymi dlatego zirytowały ja te plotki o niej i o Blacku, nie chciałaby, żeby coś takiego trafiło do jej rodziców. 

— Demi, idziesz? — Margaret dotknęła ramienia koleżanki.

— Tak. Co mamy pierwsze? — Nott podniosła się z miejsca.

— Eliksiry...

— Z Gryfonami — mruknęła wyraźnie niezadowolona. 

Przysięgła sobie, że jeśli któryś z tej bandy kretynów się do niej odezwie lub spróbuje zrobić jej żart, to wysadzi jego kociołek w powietrze. Gdy trafiły pod salę Eliksirów, większość uczniów czekała już na Profesora Slughorna. Dopiero gdy nauczyciel się pojawił, drzwi klasy otworzyły się. Margaret i Demetria jako jedne z pierwszych przekroczyły prób sali i tak jak zawsze uderzył w nie podmuch gorąca. Wewnątrz, jak zwykle, panował półmrok, a w powietrzu roznosił się zapach uprzednio uwarzonych eliksirów, tak jakby te wszystkie zapachy już dawno wsiąknęły w kamienne ściany.

— Szybko zająć miejsca! — Slughorn już stał na swoim miejscu na przodzie sali.

Demetria pociągnęła przyjaciółkę do przedostatniej ławki po stronie Ślizgonów, gdy usiadły, ławka zaskrzypiała, co wywołało śmiech u siedzących naprzeciwko Pottera i Blacka. Nott wywróciła oczami, ich zachowanie było szczeniackie. Posłała im znudzone spojrzenie i wyciągnęła swój podręcznik. Jedna zaczepka, a ich kociołki wybuchną. 

— Uczniowie, dzisiaj każdy z was przygotuje Eliksir Rozpaczy, proszę otwórzcie podręczniki na stronie pięćdziesiąt dwa. — Profesor machnął różdżką i na starej tablicy pojawił się napis z nawą eliksiru i stroną książki.

Margaret otworzyła książkę i widząc przepis westchnęła ciężko. Davis nigdy nie lubiła eliksirów, ale chciała zostać medykiem, więc musiała przeboleć ostatni rok nauki. Dla Demetrii przepis wydawał się całkiem prosty, mimo że wcale nie radziła sobie wybitnie z eliksirami. Bez słowa zabrała się do pracy, żeby jak najszybciej skończyć. 

Gdy wlewała do kociołka piołun rozejrzała się po klasie. Wszyscy mieli nietęgie miny, z wyjątkiem Severusa Snape'a, który aż się trząsł z podekscytowania. Jej wzrok mimowolnie powędrował w stronę Huncwotów. Najwyższy z nich, z bliznami na twarzy, wydawał się najbardziej spokojny, a po jego wyrazie twarzy widać było, że wszystko mu dobrze idzie. Grubas siedzący obok niego wyglądał, jakby miał zaraz zwymiotować, może to dlatego, że przed chwilą jego różdżka wylądowała w kociołku. Black i Potter, jak zwykle, wydawali się tym najmniej przejmować. Okularnik przyłapał Nott na obserwowaniu ich i szepnął tylko coś do przyjaciela, dziewczyna jakby nigdy nic wróciła wzrokiem do swojego kociołka. 

Chwilę później na jej ławce znalazł się ogon jaszczurki, który z pewnością nie był potrzebny do wykonania tego eliksiru. Demetria wiedziała kto wpadł na ten głupi pomysł i bez zastanowienia wyjęła różdżkę z szaty, wypowiadając przy tym zaklęcie Reducto. Kociołek siedzącego bliżej Pottera wybuchnął, a wokół stoiska Gryfonów pojawiła się chmura dymu. James i Syriusz, brudni od wybuchu, również wyjęli swoje różdżki będąc gotowi do ataku. 

— Co tu się dzieje? — nim cokolwiek gorszego się wydarzyło, obok mordujących się spojrzeniami uczniów pojawił się Profesor Slughorn. 

— Ta wstrętna jędza... —James odchrząknął widząc spojrzenie nauczyciela — wysadziła mój kociołek! 

— Nie trzeba było mnie prowokować — prychnęła blondynka. — On...

— Nie chcę tego słuchać — Slughorn wiedział, że to się może źle skończyć. — Cała trójka otrzymuje szlaban, proszę się stawić u pana Filtcha w piątek po lekcjach. Slytherin i Gryffindor minus dwadzieścia punktów. Jestem zawiedziony pani zachowaniem — wypowiadając ostatnie zdanie, nauczyciel posłał Demetrii karcące spojrzenie. — A teraz proszę wracać do pracy — ostatnie słowa skierował do uczniów obserwujących zaistniała sytuację.

— Profesorze! W czym ja mam teraz przyrządzić eliksir? Chyba powinienem iść, skoro ktoś uniemożliwił mi kontynuowanie zajęć!— Potter niemal krzyknął na całą salę.

— Proszę wziąć jeden kociołek z szafki z tyłu klasy i kontynuować pracę — Slughorn robił się coraz bardziej nerwowy. 

Reszta lekcji przebiegła spokojnie, dopiero pod koniec jakaś Gryfonka wylała przypadkiem cały eliksir na podłogę, co profesor Slughorn skomentowałam tylko głośnym westchnięciem. Potter cały czas narzekał, że jego kociołek przecieka, przez co co chwilę chodził po nowy. Wszyscy nie byli w najlepszych humorach, ponieważ eliksir okazał się być trudnym do uwarzenia, jedynie Syriusz Black bawił się świetnie, robiąc sobie żarty z najlepszego przyjaciela. 

— Nie rozumiem po co to zrobiłaś — skomentował całą sytuację z Gryfonami Severus Snape zaraz po wyjściu z sali.

— Daj spokój sztywniaku, należało im się — syknęła Margaret, którą każde słowo wypowiedziane przez tego chłopaka przyprawiało o mdłości. Gdy Snape zniknął z ich pola widzenia, czarnowłosa dziewczyna zwróciła się do Nott: — Jestem pod wrażeniem — zaczęła.

— Margo — blondynka posłała swojej współlokatorce karcące spojrzenie. Ta jednak nie zdawała się tym przejmować i kontynuowała:

— Pierwszy raz od początku swojej nauki w Hogwarcie zdobyłaś szlaban! I to jeszcze na ostatnim roku! Te ofiary losu sprawiają, że zaczynasz być normalnym człowiekiem! — Margaret nie kryła swojego zadowolenia. — Tylko szkoda, że głowa Pottera nie wybuchła zamiast jego kociołka.

Kąciki ust Demetrii zadrgały, by ostatecznie na jej twarzy pojawił się nikły uśmiech. Wizja Pottera bez głowy wydawała się bardzo kusząca. Jednak przypomniała sobie o piątkowym szlabanie, który musiała spędzić z dwójką idiotów i jej uśmiech zniknął. Czuła, że ta dwójka zrobi wszystko, żeby jej uprzykrzyć czas.

Ona knuje coś niedobrego || Syriusz BlackOpowieści tętniące życiem. Odkryj je teraz