- Nie! - krzyknął płaczliwie John.
- Wiesz, że to zależy od twojego ojca, synu.
- Proszę mamo, to moje ostatnie takie wakacje, za rok będę starał się dostać do dobrego Collegu i nie będę mieć na nic czasu! - załkał ze łzami w oczach.
Przed nikim w życiu bym się do tego nie przyznał, ale powód mokrej ścieżki na moim policzku był naprawdę poważny. Jutro jest koniec roku szkolnego, a ja zaraz po rozdaniu świadectw mam wyjechać na całe dwa miesiące do jakiejś pieprzonej brytyjskiej wioski.
DO ANGLII
JA AMERYKANIN Z KRWI I KOŚCI
Tak właściwie to jestem Brytyjczykiem, ale to nie jest ważne, ostatnie siedem lat spędziłem tutaj, w USA. Odkąd siedem lat temu jako dziesięciolatek ostatni raz spojrzałem przez okno samolotu na oddalającą się Anglię i wszystkie związane z nią głównie nieprzyjemne wspomnienia, stwierdziłem że się odetnę. Zapomnę o tym miejscu, wymarzę z pamięci, a miałem dopiero dziesięć lat.
Pamiętam, że byłem dziwnym dzieckiem. Trochę inny niż wszyscy, zawsze starałem się dopasować. Nie rozumiałem bezsensownych zachowań rozpieszczonych bachorów, ich krzyku, kłótni, zwracania na siebie uwagi jak największej liczby rówieśników, potrzeby bycia lepszym od innych. Ja nigdy się nie wychylałem, ale starałem się z ukrycia za wszelką celę pomagać innym, to mnie uszczęśliwiało - do czasu.
Do czasu tej cholernej tragedii.
Wszystko się zmieniło.
Ja się zmieniłem.
Porzuciłem dawnego brytyjskiego siebie na rzecz tego nowego, amerykańskiego. A teraz muszę tam wrócić, do miejsca w którym wszytko się zaczęło jak i wszystko się skończyło.
- Wiem John, ale ojciec nie zmieni zdania. - odpowiedziała. - Możesz z nim porozmawiać, ale to i tak nic nie da.
- Przecież on mnie nienawidzi! - krzyknął chłopak.
- Nie mów tak synu! Wiesz, że cię kocha. - powiedziała szybko Elizabeth.
- Gdyby mnie kochał nie zrobiłby mi tego!
- To tylko dwa miesiące.
- Tylko dwa miesiące? Łatwo Ci mówić jedziesz sobie gdzieś na drugi koniec świata, pewnie będziesz się świetnie bawić, a ja co? Mam wracać do tego okropnego miejsca!? Czemu nie możesz wziąć mnie ze sobą?
- Tłumaczyła Ci wiele razy. To nie jest zabawa, praca archeologa jest bardzo trudna, a tamto odkrycie może wstrząsnąć światem. Wiem, że to co się stało i... że no ten, wspomnienia nie.. że to jest dla ciebie trudne, masz traum...
- Nic nie mów. - przerwał jej niegrzeczne John, ale w tej chwili go to nie obchodziło. Zacisną dłonie w pięści i zamkną oczy.
- Nic już nie mów. - warknął. Wziął głęboki wdech i spojrzał na matkę. W jego oczach widoczne było cierpienie. Dreszcz przeszył jego wysportowane ciało.
- Pomaga Ci ten psycholog do którego chodzisz? Mam nadzieję, że bierzesz leki.
John kochał matkę, ale czasami jej obecność go przytłaczała.
- Nie wiem i tak biorę. - jedno i drugie było kłamstwem. Nie chodził do psychologa ani nie brał leków. Nie był chory. Nie był szaleńcem.
John odciął się, jeśli chodzi o jego świat towarzyski. Tam był inną osobą, przeciwieństwem siebie sprzed siedmiu lat. Był Johnem Watsonem, tak tym Johnem Watsonem kapitanem lwów z Lincoln Park High School, laureatem konkursu na największe Chicagowskie ciacho w przedziale wiekowym 14-19, rekordzistą stanu w biegu na 100 metrów, 3 kilometry i 5 kilometrów. Zdobywcą nagrody za zasługi dla szkoły, złotym medalistą Olimpiady Biologicznej, założycielem zbiórki charytatywnej na rzecz Ann & Robert H. Lurie Children's Hospital of Chicago, która ma na celu pomaganie dzieciom z białaczką. Jest wolontariuszem Westbrook Senior Living czyli domu starców i domu kultury Copernicus Center. Chlubą i oblubieńcem całej tej placówki. Obiektem pożądania wszystkich dziewczyn, chłopaków jak i pewnie profesorów oraz profesorek. Najlepszy uczeń, najlepszy przyjaciel, najlepszy chłopak - taką opinią szczyci się wśród społeczeństwa.
CZYTASZ
Ocean Eyes ||Teenlock
FanfictionJohnlock, a właściwie Teenlock. Co się stanie gdy John Watson zwany ''złotym chłopcem'' i Sherlock Holmes, były narkoman spotkają się w jednej z najpiękniejszych wsi Anglii?