Z dłońmi wbitymi w kieszenie dżinsów przemierzałeś włoskie uliczki, pozwalając promykom październikowego słońca muskać swoją twarz. Twój wzrok wodził po obiektach zgromadzonych wokół, otwierając w twoim umyśle obraz roześmianej, pogodnej blondynki, która jeszcze w ubiegłym sezonie towarzyszyła ci na tej ziemi. Zasznurowałeś wargi, zacisnąłeś szczękę i starałeś się powstrzymać przed uronieniem potoku łez. Wydawało ci się, ze po przez obecność Sary w swoim życiu stałeś się silniejszy, że byłeś mniej podatny na bolesną, ale jakże piękną przeszłość u boku Andżeliki, lecz okazało się to jedynie wyimagowaną rzeczowością, która była zupełnie inna. Teraz zaledwie kilka tygodni po opuszczeniu granic ojczyzny brakowało ci twojej sąsiadki. To ona była kotwicą, która trzymała w tobie masę energii i wyławiała ją na brzeg z samego twojego dna. Właśnie w tym momencie dotarło do ciebie, że przy niej nie zdarzało ci się uciekać myślami do Młynarskiej. Była twoim ukojeniem, którego tutaj bardzo potrzebowałeś. Westchnąłeś głęboko i wsparłeś się dłońmi o barierkę mostu, przy którym przystanąłeś. Strumień krystalicznej wody przypominał ci o tragedii jaka cię spotkała, ale mimo wszystko uwielbiałeś podziwiać ten żywioł, choć zabrał ci coś tak cennego. Coś bardziej wartościowego niż złoto. Spoglądałeś na swoje odbicie w tafli wody i z nostalgią wypełniającą cię doszczętnie stwierdziłeś, że nie przypominałeś tego Bednorza z przed roku. Tego chłopaka, który pałał niesamowitą energią, zarażał życiem i z którego twarzy niezwykle trudno było zmyć świetlisty uśmiech. Twoje błękitne tęczówki stały się matowe, pozbawione blasku, zupełnie puste jakby ktoś odpiął je od źródła zasilania jak wtyczkę od prądu, a przecież Andżelika była źródłem twojego zasilania. Skryłeś twarz w dłoniach i pokręciłeś głową. W tym momencie jakby dotknęło cię złudzenie, bowiem poczułeś jej otumaniający zapach i powiew wiatru na skórze swojego karku zupełnie tak jak tego pamiętnego wieczoru, pierwszego jaki spędziliście w Modenie. Miasto wtedy skąpane było w mroku i rozświetlane jedynie przez uliczne latarnie, a wy uznaliście to za urokliwe, patrząc sobie głęboko w oczy. Stała tuż za tobą i tuliła się do twoich pleców, otaczając cię mieszanką swoich perfum oraz owiewając twoją szyję swoim ciepłym oddechem i wtedy czułeś się tak naprawdę szczęśliwy, Bartku. Później chichotała zawzięcie, gdy droczyła się z tobą, że wasze posiłki będą teraz jedynie przybierać postać makaronu, a ty sugerowałeś pizzę na podwieczorek i sunąłeś czubkiem nosa wzdłuż jej ucha, mrucząc, że skonsumujecie ją w waszym wygodnym, wielkim łóżku małżeńskim. Pamiętałeś jak drżała pod wpływem twojego dotyku, bliskości oraz tajemniczy blask w jej oczach, gdy przyswoiła te słowa do siebie.
***
Solidnym uderzeniem z pięści nagrodziłeś żółto-błękitną Mikasę, która wylądowała na parkiecie nie po twojej myśli. Po raz kolejny chybiłeś, nie trafiając w boisko. Westchnąłeś bezradnie i sfrustrowany zagłębiłeś smukłe palce we włosach, przeczesując je. Posłałeś przepraszający uśmiech do Andersona, który ledwo co zdążył się usunąć przed pędzącą na jego piłką i opadłeś na parkiet, czując ogarniająca cię bezsilność. Dziękowałeś Bogu, że to co wyprawiałeś na boisku było jedynie jednostką treningową, a nie meczem, w którym byś zawinił.
-Bartek..-rozpoczął łagodnie trener.
-Ja wiem, ja wiem! Już wstaje, trenerze!- poderwałeś się gwałtownie z podłogi.
-Jedź do domu i uporządkuj swoje sprawy prywatne. Dopiero wtedy będziesz mógł wrócić.-oświadczył z ciepłym uśmiechem szkoleniowiec.
-Ale...
-Daj spokój. Wszyscy widzimy w jakim jesteś stanie.
-Dziękuję!
***
Podirytowana zaklęłaś pod nosem, szukając w stosie papierów tego odpowiedniego dokumentu. Twoja współlokatorka przewróciła jedynie oczami na twoje zachowanie i postawiła przed tobą kubek wypełniony parująca cieczą, spoglądając na ciebie błagalnie, abyś się na niego skusiła. Westchnęłaś jedynie i sięgnęłaś po porcelanę, zatapiając usta w gorącym napoju, który miał wykrzesać z ciebie chęci do życia. Tyle, że te nie były spowodowane nieprzespaną nocą, złym samopoczuciem czy czymś tego pokoju. Za nie odpowiadał młody, perspektywiczny siatkarz, który niebawem ponownie miał rozpocząć podbój włoskich parkietów. Wsparłaś głowę na ramieniu i wbiłeś pusty wzrok w ścianę przed sobą, uciekając myślami do osoby przyjmującego. Zastanawiało cię co teraz porabia, jak ma się z panującą pomiędzy wami sytuacją i czy w ogóle o tobie pamięta. Przecież ostatnio nie miał nawet odwagi się z tobą pożegnać. A może nie zamierzał uczynić tego celowo? Sama nie wiedziałaś. Plątanina myśli nie opuszczała cię ani na sekundę, co doskonale odzwierciedlała twoja zewnętrzna prezentacja. Skóra na twarzy przybrała blady odcień, powodując objawy u wszystkich pracowników twojego biura, w tym największe u twojej przyjaciółki. Czekoladowe tęczówki pozbawione zostały zapału i iskierek, a uśmiech sporadycznie gościł na twoich ustach pokrytych jasną szminką. Czasami zdarzyło ci się nawet wymknąć podczas przerwy na papierosa, które rzuciłaś w pierwszej liceum, po jakże krótkiej, niezbyt namiętnej przygodzie. Byłaś zupełnie inną Sarą Zielińską, gdy przybywałaś do Zabrza niż tą jaką stałaś się z kolejnymi, mijającymi ci tutaj tygodniami. Zza oknem walały się kolorowe dywany, które usłane były liśćmi, a ty stałaś się zupełnie inną osobą wraz z przełomem pomiędzy latem a jesienią.
-Sara, do cholery. Daj sobie spokój. On ma swój własny świat.-mruknęła podirytowana brunetka, przysiadając na twoim biurku.
-Nie wierzę, że po prostu tak o mnie zapomniał.-szepnęłaś, kręcąc z niedowierzaniem głową.
-To uwierz! Pewnie już sobie przygruchał jakąś Włoszkę.-prychnęła Ada.
-On taki nie jest. Ma dystans do kobiet.
-Może przy tobie tylko grał. W każdym bądź razie daruj go sobie i zacznij żyć!-potrząsnęła tobą przy pomocy ramion.
~
Hejka! ^^
Znowu z opóźnieniem, ale cóż... Trochę tutaj nudy, bo oboje są przygnębieni, ale już w kolejnym będzie miała miejsce ich konfrontacja :D Także może będzie ciekawie, zależy jak mi wyjdzie haha :D Czuję, że te rozdziały są dobre, podobają mi się nawet, ale też mam wrażenie, że są takie puste.. Wy też to widzicie czy to tylko moje urojenia? Nie wiem co myśleć, ale cóż.. Całuję i do zobaczenia w weekend na Filipaku i może na nowości :*
CZYTASZ
Czas jest jak rzeka, a my płyniemy jej nurtem. II Bartek Bednorz
FanfictionBartek pewnego letniego popołudnia przeżywa swoją osobistą tragedię i nie potrafi się po niej pozbierać. Nic już w jego życiu nie jest takie samo, a wprowadzająca się nowa sąsiadka nie potrafi przejść obojętnie obok smutnego wyrazu jego oczu i pragn...