Nurt jedenasty

246 15 14
                                    

Wzniosłeś kąciki ust w bladym uśmiechu, gdy twoja rodzicielka postawiła przed tobą talerzyk z własnym wypiekiem, odrywając wzrok od obrazu osiedla na jakim mieścił się twój rodzinny dom. Chwyciłeś za uchwyt śnieżnobiały kubek i zamoczyłeś usta w ciemnym napoju, napawając się jego wyrazistym, aromatycznym zapachem. Smakiem również cię nie zawodził i podtrzymywał twój organizm przy przyzwoitym funkcjonowaniu po drugiej nieprzespanej z kolei nocy. Wspierałeś głowę na ramieniu, wpatrując się w dom usytuowany po drugiej stronie ulicy. Westchnąłeś głęboko, bowiem udanie się tam nie było wcale takim łatwym jak się mogło wydawać, a dziewczyna zamieszkująca ten budynek została przez ciebie potwornie potraktowana, z czego zdawałeś sobie doskonale sprawę. Pokręciłeś głową, nadal nie mogąc się pogodzić z tym jak cholernie niedojrzale postąpiłeś po mimo dwudziestu pięciu lat na swoim karku. Straciłeś tak wartościową osobę jaką była Sara Zielińska na rzecz swojej oszczerbionej psychiki, na która od dawien dawna powinieneś pracować, a nie udawać, że nic się nie stało. Byłeś mądrym po szkodzie, Bartku. Wbiłeś mały widelczyk w jabłecznik kobiety, która wydała cię na ten świat i wpakowałeś niewielki kawałek do buzi, delektując jego posmakiem kubki smakowe. Posłałeś jej ciepły uśmiech, wychwalając jej wypiek i ponownie wbiłeś spojrzenie w posiadłość blondynki.

-Musisz w końcu tam pójść.-namawiała cię kobieta, która właśnie parzyła sobie herbatę.

-Wiem, ale nie mam odwagi.-mruknąłeś, spuszczając wzrok na słodkość.

-Miałeś odwagę iść za marzeniami, to i tu będziesz miał, synku.-potarła pokrzepiająco twoje ramie.

Skinąłeś głową na jej słowa i poderwałeś się z miejsca z zamiarem udania do blondynki. Musnąłeś ustami policzek rodzicielki i przymknąłeś za sobą drzwi. Po rozejrzeniu się przeszedłeś na drugą stronę ulicy i wypuszczając powietrze ze świstem nacisnąłeś dzwonek. Czubkiem buta źrebiłeś tor w wycieraczce, oczekując na otwarcie drzwi. Gdy usłyszałeś charakterystyczny szczęk zamka wprawionego w ruch zadarłeś głowę ku górze i napotkałeś na swojej drodze czekoladowe tęczówki, których źrenice raptownie się powiększyły.

-Bartek?! Ale co ty tutaj...?!-pisnęła zdumiona.

-Przyleciałem wszystko naprawić.-odparłeś cicho, spuszczając wzrok.

-Nie masz prawa tutaj być ani znowu wpierdalać się z butami w jej życie.-warknęła brunetka, która wyłoniła się zza jej pleców.

-Pozwól, że sama za siebie zadecyduje.-odpowiedziałeś jej ze stoickim spokojem.

Po przepychance słownej przekroczyłeś próg mieszkania swojej byłej przyjaciółki. Wykrzywiłeś kąciki ust w subtelnym uśmiechu, gdy postawiła przed tobą parujące naczynie, a po zatopieniu w nim ust okazało się, że jest to twoja ulubiona herbata, którą konsumowałeś u niej podczas pierwszej wizyty. Brzoskwinia z domieszką mango przywoływała ci miłe wspomnienia z początku waszej relacji, która teraz praktycznie nie istniała. Zwilżyłeś wargi ciepłym naparem i chrząknąłeś, aby przywołać na siebie jej uwagę.

-Sara, ja przepraszam. Zachowałem się jak skończony palant. Nie powinienem wtedy mówić o żadnym końcu znajomości i tych wszystkich słów. Tęskniłem za tobą, tam we Włoszech i żałuję, bo stałaś się jedną z ważniejszych osób w moim życiu.-wypowiedziałeś, spoglądając niepewnie, aby po chwili ująć w dłonie jej drobną rękę.

-Bartek, ale twoja słowa nie naprawią tej rany jaką spowodowałeś.-sapnęła z wyraźnym bólem widniejącym w jej pięknych oczach.-Ja jestem wyrozumiałą osobą, ale twoje zachowania nie byłam i nadal nie jestem w stanie pojąć. Chciałam dla ciebie dobrze, a ty mnie zraniłeś.-zachłysnęła się powietrzem, a po jej policzkach zaczęły skapywać słone łzy.

-Nie płacz, błagam.-jęknąłeś błagalnie, ocierając dłonią wilgotne obszary na jej twarzy.- Zrobiłem to z powodu przeszłości. Prawda jest taka, że boję się bliskości.

-Proszę cię! Co ty możesz o tym wiedzieć?! To ja zostałam podle potraktowana przez byłego, a mimo wszystko zakochałam się w tobie! Bo tak kurwa! Kocham cię Bartek! Nie wiem kiedy to się stało, ale tak właśnie jest!- poderwała się z miejsca i przystając naprzeciw ciebie, wykrzyczała ci te słowa prosto w twarz.

-Co?-wydobyłeś z siebie jedynie, mrugając kilkukrotnie po wstaniu z kanapy.- Ja...

-Teraz też uciekniesz, zostawiając mnie z tym samą?

-Nie.

Otuliłeś ją szczelnie swoimi ramionami, przywierając do niej swoim ciałem. Gładziłeś jej plecy, aby wyeliminować szloch jakim zanosiła się od dobrych kilkunastu minut. Serce ci się krajało, kiedy podziwiałeś do jakiego stanu ją doprowadzałeś, jak rozbita psychicznie była, a przecież do tak niedawna była promykiem słońca, światłem w tunelu. Sunąłeś dłonią po jej włosach, prosząc aby usiadła, gdy zajrzałeś jej głęboko w oczy i zdecydowałeś się wyznać prawdę. Może i nie znałeś jej zbyt długo, ale zdałeś sobie w końcu sprawę, że w pełni na nią zasługiwała.

-Rok temu, w czerwcu przytrafiło się coś czego totalnie się nie spodziewałem i ścięło mnie totalnie z nóg. To wydarzenie zmieniło wszystko, całe moje życie, mnie. Moja dziewczyna utonęła w miejscu, w którym się poznaliśmy, spędzaliśmy dużo wolnego czasu i nagle przestało mi się ono pozytywnie kojarzyć. Byłem tam, ale sparaliżowało mnie. Nie mogłem zrobić totalnie nic. Kobieta, która była świadkiem nie potrafiła pływać, a gdy szok u mnie minął było już za późno.- chlipałeś w jej ramie, czując falę obezwładniającego cię bólu. -Straciłem ją, rozumiesz?! Odeszła na moich oczach! Przez mnie! Gdybym tylko...

-Bartek...-odezwała się drżącym głosem.

-Nic nie mów.-momentalnie ją uciszyłeś.

~

Korzystając z wolnej chwili oraz dobrego samopoczucia naszło mnie na pisanie i oto jest coś chyba w miarę sensownego :D Choć uważam, że troszkę ten rozdział sknociłam, bo Bartek miał inaczej przekazać Sarze prawdę i bardziej emocjonalnie do tego podejść :/ No, ale cóż chyba nie jest źle. Pozostawiam Wam to do oceny i uciekam albo do serialu albo tworzyć coś dalej ^^ Całuję i do zobaczenia ;*

Czas jest jak rzeka, a my płyniemy jej nurtem. II Bartek BednorzOpowieści tętniące życiem. Odkryj je teraz