sixth; big lies, biggest feelings.

383 22 2
                                    

Następnego dnia, rzeczy działy się wolno. Zdecydowanie za wolno. Jahseh'a w szkole nie było, pełno ludzi podchodziło, pytało o samopoczucie, a ona nie wiedziała co się dzieje. Chciała zadzwonić do Jahseh'a, ale już od tygodnia nie miała telefonu (był w naprawie, przez przypadek upadł jej na beton, kiedy paliła fajkę z Colson'em za szkołą).

Usiadła na ICH miejscu na stołówce. Było jej bardzo przykro, w końcu Jahseh zawsze wywoływał uśmiech na jej twarzy, a teraz nie robił tego nikt.

—Boże, Billie, jak ty się czujesz?— już po chwili obok niej pojawił się Colson.

—Dobrze? Czemu pytasz?— spojrzała na niego gryząc swoje jabłko.

—Cholera, ten śmieć cię przecież zgwałcił... Nie musisz udawać, że jest okej.

Billie była zaskoczona słowami Colson'a. Nie wiedziała co powiedzieć.

—Chwila, co?— zapytała po kilku minutach z szokiem wyraźnie wymalowanym na twarzy. Mina Colson'a w tym momencie pokazywała raczej to samo.

—Czekaj, nie ogarniam. Onfroy cię zgwałcił, ta?— spytał dość drżącym tonem. Nie miał pojęcia, o co chodzi Billie. Przecież on usłyszał od Sashy (która usłyszała od Ashley, która usłyszała od Justin'a, który usłyszał od Axel'a, który usłyszał od Rose), że Billie została zgwałcona przez Jahseh'a. Podobno z resztą sama to potwierdzała.

Minę Billie w tym momencie oblewał szok. Zaczęła się długa rozmowa, na temat tego, skąd to wie, od kogo. Nie wiedziała, kto stworzył te okropną plotkę, ale wiedziała już, czemu Jahseh nie pojawił się w szkole.

*

Mijały dni, tygodnie, cholera, minęły trzy miesiące odkąd Jahseh nie pojawił się w szkole. Billie nie miała z nim kontaktu już w ogóle. Dostała nowy telefon (na marginesie jak się okazało, stary nadawał się tylko do wyrzucenia), zmieniła numer, nie wiedziała co dzieje się z Jahseh'em Onfroy'em. Była rozwalona w środku. Jej serce z każdym dniem bez przyjaciela (a może nawet kogoś więcej, cholera, napewno więcej, ona coś do niego czuła) pękało w szwach. Nic nie działało na jej uśmiech, nic. Pragnęła tylko znaleźć się przy nim, patrząc na niego, słuchając jego głosu. Oh tak, jego głos. Jego głos był taki zajebiście uspokajający. Kochała ten głos. Przy nim odprężała się, myślała, że mogłaby słuchać jego głosu bez przerwy, nawet jakby gadał o tym pieprzonym Twitterze.

Otworzyła szafkę, swoją drogą bardzo wolno i leniwie. Traciła siły, dosłownie do wszystkiego. Miała dość bycia samotną. Niby przed dołączeniem Jahseh'a do szkoły nigdy jej nie przeszkadzała samotność (nie do końca była samotna, Colson często dotrzymywał jej towarzystwa), ale kiedy poznała tego chłopaka z wytatuowaną twarzą wszystko się zmieniło.

Rzeczy się zmieniły, myśli się zmieniły, relacje się zmieniły, marzenia się zmieniły. On, tak zupełnie bez pozwolenia, wstąpił do jej życia przez pieprzoną paczkę mokrych szlugów (malboro w pudełku po L&M [cienkie, mentolowe]), ale czy ona żałowała?

Nigdy nie żałowała, nawet nie pomyślała przez chwilę o tym, aby żałować.

Dzwonek. Ludzie rozchodzili się do klas, a ona zaczęła szukać w swojej szafce właściwego podręcznika.

—Widzisz? Wystarczy teraz tylko złapać z nim kontakt, cholera, wiesz gdzie mieszka?— usłyszała ten najgorszy na świecie głos, czyli głos czerwonowłosej piękności szkolnej, znanej także jako Rose Lee.

—Nie wiem.

—Boże, Lindsay, nie nadajesz się do niczego!

—Ale Rosie, to nie moja wina...— usłyszała lekko podłamany głos Lindsay Black. Czasami szkoda jej było Lindsay, tak bardzo chciała być rozpoznawalna w szkole, że zaczęła zadawać się z panienką do towarzystwa. To takie przykre.

—Ale od początku wiedziałaś, że po tej całej sprawie zamierzam podbijać do Jahseh'a.— Billie osłupiała. Mimowolnie wyciągnęła telefon z kieszeni (oczywiście zrobiła to dyskretnie) i zaczęła nagrywać rozmowę na dyktafonie.

—Widzisz? Cała szkoła jest przeciwko niemu przez tą głupią plotkę, którą palnęłam. Zgwałcił O'Connell? Boże święty! On nawet by jej kijem przez szmatę nie dotknął! Podobno już się do siebie nie odzywają, więc cholera, to moja szansa.

—Tak, Rosie! Trzymam za ciebie kciuki!— pisnęła uradowana Lindsay.

—Przymknij się, Black, nie umiesz udawać.— prychnęła Lee, po czym obie zniknęły za rogiem korytarza.

Billie zamknęła szafkę, po czym pobiegła w stronę wyjścia ze szkoły.

A ten podręcznik którego szukała? Walić to, ten kochany mulat jest teraz tysiąc razy ważniejszy od nauki.

demons | xxxtentacion x billie eilish Opowieści tętniące życiem. Odkryj je teraz