second; malboro in l&m box.

534 33 9
                                    

Siedział na ziemi, obok niej, obserwując każdy jej ruch. Grała na jego telefonie w Pac Man'a.

-Boże, ta gra mnie wkurwia.- mruknęła dziewczyna. Była jak lalka z porcelany. Porcelanowe włosy, porcelanowe rysy twarzy, porcelanowe ciało, trochę mniej porcelanowy charakter i nie-porcelanowe słowa.

Wyłączyła grę, po czym weszła w aparat telefonu. Zaczęła robić sobie zdjęcia, zrobiła ich raptem trzy, może cztery... On sam nie wiedział. Nie miał pojęcia.

Kiedy oddała mu telefon, spojrzała na grzejnik, a zaraz po tym na fajki, które bez władnie leżały na nim.

-Głupio wyszło, odkupie ci ten szajs.

-Nie musisz.- schował swój telefon do kieszeni po czym spojrzał na nią znowu.

-To Malboro?- spytała, podnosząc jednego szluga z grzejnika.

-Tak, chyba.

-Po co trzymasz je w pudełku po L&M? To głupie.

-L&M mają fajne pudełka.

Zaśmiała się. Zaśmiała się tak, niewinnie, chociaż taka nie była. Nie była czysta, ale też nie była tą jedną z tych niegrzecznych dziewczynek.

-To jeszcze bardziej głupie. Jesteś głupi, Jahseh.- wzięła do ręki jedną z fajek. Wyciągnęła z kieszeni zapalniczkę, którą odpaliła papierosa. Zaciągnęła się, wypuściła dym po trochu nosem, po trochu ustami. On obserwował każdy jej ruch, analizował wszystko, co robiła.

-Mówiłaś, że to szajs.

-Kobieta zmienną jest.- usiadła spowrotem na ziemi, po czym zaciągnęła się drugi, trzeci, czwarty raz. Nie paliła dużo, ale lubiła to robić. Lubiła uczucie, w którym dym papierosowy wypełniał jej gardło, płuca. Truła się, wiedziała o tym, ale nie miała nic przeciwko tej truciznie.

-Chcesz dzisiaj do mnie wpaść?- spytał, kompletnie znienacka. Nawet nie przemyślał dobrze swoich słów. Czasami po prostu chciał przestać być samotnym.

-Co będziemy robić?- spytała, rzucając resztkę papierosa na ziemię, po czym zdeptała go (cholernie szkoda jej białych sneakers'ów).

-Nie wiem, możemy uprawiać seks.- wzruszył ramionami. Powiedział to najzwyczaj obojętnie. W końcu, to miał być tylko głupi żart, sarkazm (aczkolwiek, jeżeli porcelanowa dziewczyna zgodziła się z jego głupim żartem, on by nie odmówił, w końcu to taka okazja).

-Podoba mi się twój tok myślenia.- zaczęła się rozglądać. Wyjęła z kieszeni długopis, po czym zaczęła się rozglądać. Wzięła do ręki fajkę, napisała coś na niej, po czym znowu położyła ją na grzejniku.- Będę o dziewiętnastej.- i wyszła. Po prostu wyszła.

Wziął szluga do ręki (tego, na którym pisała Billie), zaśmiał się.

831-4806

Zabawnym faktem było to, że miał dzisiaj się z nią spotkać, a nawet nie wiedział, jak ma na nazwisko.

*

Zapisał jej numer w telefonie, trochę chwilę po tym, jak wrócił do domu.

Me; 5:24p.m
Chcesz ten adres czy wystalkujesz mnie na snapie?

bils; 5:25p.m
Dawaj ten adres

Me; 5:25p.m
sent location

bils; 5:25p.m
Będę o 18

Położył telefon na szafce nocnej w swoim pokoju. Nawet nie pofatygował się, żeby odpowiedzieć. Było to trochę głupie, bo umówili się na dziewiętnastą, aczkolwiek czy mu to przeszkadzało? W żadnym stopniu.

Zszedł po schodach na dół, usiadł na kanapie, włączył YouTube na telewizorze. Jakaś stara playlista. Marilyn Monroe, jej głos w piosence, a przynajmniej tak mu się wydawało.

Czy ona czasem nie była aktorką?

Zamęczał się tą myślą grzebiąc w swoim barku w kuchni, z którego wyjął resztkę Hennessey. Nalał sobie trochę do kieszliszka, wypił to dość szybko.

-Pieprze. Gówno mnie obchodzi Marilyn.- mruknął do siebie, idąc w stronę kanapy. Usiadł na niej, odchylił głowę lekko do tyłu i zamknął oczy. Myślał. Dużo myślał. Jahseh Onfroy bardzo dużo myślał.

Później kolejno- trąbienie na ulicy, jakieś krzyki dzieciaków przechodzących obok, jego własna piosenka na głośniku w telewizorze i dzwonek do drzwi.

Wstał, podszedł nieznośnie wolno do drzwi, które otworzył z leniwym uśmiechem na twarzy.

-Billy Willy!- zaśmiał się. Dziewczyna podniosła głowę do góry, chcąc spojrzeć chłopakowi w oczy. Równie dobrze zabijała siebie za to, jaka była niska.

-Jesteś wysoki. I jesteś wysoko.[1]

-Przestań pieprzyć, cholera. Wejdź.

Weszła. Rozejrzała się analizując pomieszczenie, w którym teraz się znajdowała, po czym spojrzała znowu na chłopaka. Nie palił, nie był zjarany, on był upity.

-Ej, czy Marilyn Monroe nie była czasem aktorką?



[1] gra słów. jesteś wysoko- you're high. generalnie chodziło o zdanie "you're tall... (czyli moment, w którym Billie spojrzała w górę, ponieważ była za niska żeby spojrzeć Jahowi w oczy)... And you're high. (jesteś wysoko, czyli generalnie chodziło o to, że Jahseh był zjarany).

demons | xxxtentacion x billie eilish Opowieści tętniące życiem. Odkryj je teraz