11. Jesteś taki, że zaczynam łamać wszystkie zasady.

903 62 12
                                    

„Na błędach można się uczyć. Jeśli nigdy nie popełnisz błędu, to nigdy nie zmądrzejesz. [...] Im więcej błędów się popełni, tym więcej się o sobie dowie."

Cecelia Ahern - Skaza 














Po incydencie na stołówce, nie widziałam Camerona w ogóle, a Charlesa unikałam jak ognia. I tak zleciał cały tydzień, a ja stałam za ladą w księgarni i niespokojnie klikałam długopisem, bo pewien klient się mocno spóźniał.

— Zostaw to, ja go przyjmę. — powiedziała do mnie Nicole. — Szkoda soboty marnować. — puściła mi perskie oczko, a ja podziękowałam jej zmęczonym uśmiechem. Posyłając jej buziaka, opuściłam księgarnie z ogromną ulgą.

— No co tak długo? — wywrócił na mnie oczami Lachlan. Pokazałam mu środkowy palec. Wsiadłam do samochodu, byłam trochę zawiedziona, że nie było w nim ani Todda, ani Camerona.

— Starych nie ma do poniedziałku, wiesz co to oznacza? — wyszczerzył się i spojrzał na mnie, poruszając dziwnie brwiami.

— Robisz imprezę. — stwierdziłam i wbiłam wzrok w ekran telefonu. Posty tylko potwierdziły moje przypuszczenia.

— Będzie kozacko, Czekoladko. — zachwycił się. — Bardzo jesteś wykończona?

— A co?

— Bardzo, czy nie?

— Lachlan, o co chodzi? — jęknęłam.

— Pojedziesz z Toddem na zakupy, bo muszę ogarnąć chatę. — poprosił.

— Jasne. — uśmiechnęłam się. Lubiłam Todda, a spędzenie czasu w jego towarzystwie wydawało mi się bardzo korzystne dla mojego samopoczucia. — Charles będzie na tej imprezie?

— Cóż, zaproszenie jak najbardziej dostał, ale nie wiem, czy ma jaja, żeby spotkać się z Cameronem. — zaśmiał się.

Czyli chłopak będzie u nas w domu.

Przygryzłam dolną wargę.

— A Lara? — zagadnął. Zdziwiło mnie to.

— Pewnie przyjdzie, a co? — zaczęłam się głupio uśmiechać.

— Fajna jest. — wzruszył ramionami. — Lubię ją. — odchrząknął.





* * *



Moje włosy były rozwiane, dłoniami kurczowo trzymałam się metalowej siatki, tyłek bolał mnie niemiłosiernie, a nogi widziałam przed nosem, kiedy Todd pchał mnie w wózku wzdłuż alejki z alkoholem.

— Przestań! — zawołałam przez śmiech.

— Na rany Chrystusa, opanujcie się bezbożnicy. — fuknęła jakaś starsza pani, którą minęliśmy.

— Cameron pyta, czy długo nam to zejdzie. — oznajmił Todd, kiedy wreszcie się zatrzymał. Wyszłam z wózka i spojrzałam na jego zawartość.

— Cóż, na tyle ludzi, ile tam będzie, chyba musimy załadować jeszcze pięć takich. — przybił mi piątkę i zajęliśmy się dalszymi zakupami. Po godzinie udało nam się dotrzeć do domu, ale zanieść wszystkich rzeczy do środka, niekoniecznie.

— No w końcu. — prychnął Henderson. — Cześć. — skinął na mnie głową.

— Hej, tam jest tego więcej, także rusz dupę. — uniosłam w górę torby z przekąskami. Za to on uniósł brwi, ale ostatecznie spełnił moją prośbę, a raczej rozkaz. Otworzyłam lodówkę i zagwizdałam długo. Alkohol był dosłownie wszędzie.

Bad LiarOpowieści tętniące życiem. Odkryj je teraz