Rozdział 18

2K 176 28
                                    

~Harry's POV~

    Wybrałem jej numer i pierwsze co zrobiłem, gdy odebrała telefon to rozpłakałem się.

     - Hazz? Kędziorku, co się stało?- zapytała zaspanym głosem, a ja zaszlochałem jeszcze głośniej.- Będę za 10 minut.- powiedziała i rozłączyła się, a ja usiadłem skulony na kanapie. Ręce schowałem w sweter i rękawem wytarłem łzy spadające po moich policzkach. Tak jak obiecała zjawiłam się po kilku minutach. Otworzyła drzwi moim zapasowym kluczem, który dałem jej jakiś czas temu i mocno mnie przytuliła.

     - Ja go kocham. Tak mocno go kocham, a on tego nie widzi. Albo nie chce widzieć. Boję się, że on mnie nie kocha. Że jestem tylko osobą obok, albo tylko na chwilę.- zawyłem i pociągnąłem nosem. Dziewczyna wyjęła chusteczki z torebki i mi je podała. Gdy wysmarkałem nos kontynuowałem:

     -  Czemu to takie trudne? Może, gdybym mu wszystko powiedział to byłoby łatwiej. Może gdyby pamiętał, że znamy się dłużej niż miesiąc to zrozumiałby. Gdybym nie miał tylu tajemnic przed nim, gdybym mu powiedział o Teddy, Rose... mam wrażenie, że się domyśla. Ale pewnie jego przypuszczenia nie są prawdziwe, bo sam gdybym nie znał tej sytuacji pomyślałbym inaczej. Nie wiem, nie wiem co myśleć. -rozpłakałem się na dobre i nie mogłem się uspokoić przez jakieś 30 minut.

      - Wszystko będzie dobrze, skarbie. Jestem twoją przyjaciółką i ci pomogę. Ale musisz porozmawiać z Louisem, bo bez tego nikt nie będzie w stanie ci pomóc.- westchnęła, a ja się w nią wtuliłem, jakby była moją mamą.

~Louis' POV~

    Obudziłem się rano... a dokładniej podniosłem z łóżka, bo nie przespałem nocy. Ciągle rozmyślałem co mam zrobić. Byłem tak blisko, żeby całkowicie otworzyć się przed Harrym, żeby mu zaufać i powiedzieć te dwa słowa, które każdy pragnął usłyszeć. Ale jednak była jakaś Rosa, była jakaś Teddy i wiem, ze były dla mojego Harry'ego bardzo ważne.

    Mojego. Mojego. Mojego. On jest tylko mój.

    Z podkrążonymi oczami zszedłem do kuchni i wyjąłem płatki kukurydziane. Nawet nie chciało mi się szukać mleka, więc usiadłem przy blacie i zjadłem je na sucho. Spojrzałem na potłuczony ekran mojego telefonu i rozmyślałem nad moją głupotą. Po pierwsze - mogłem kupić nowy telefon, a ciągle kaleczę sobie palce, jak coś piszę. Po drugie - ciągle okazuje, jaki jestem słaby. Gdybym był prawdziwym facetem to nie zakochałbym się lub powiedział to wprost. Walczył o to co moje, a nie płakał w poduszkę.

    Jesteś ciotą i tyle w tej sprawie, Tomlinson.

    Odblokowałem telefon i spojrzałem na znaczek wiadomości przy którym widniała mała, czerwona jedynka. Kliknąłem na kopertę i pojawił mi się szereg literek. Musiałem chwilę się skupić i przetrzeć oczy, zanim przeczytałem cokolwiek. W końcu, gdy mój wzrok nabrał ostrości przeczytałem to co napisał mi Loczek.

     "Spotkamy się w studio? xx"

     Przełknąłem ślinę. Dam radę mu się pokazać w takim stanie? Ugh. Tyle myśli kłębiło się w mojej głowie, a ja nie wiedziałem co mam zrobić, żeby później tego nie żałować.

     "Będę za godzinę. xx"

     Jestem idiotą.

~*~

    Nie potrafiłem się opanować. Buzia mi się nie zamykała i stałem w jednym miejscu, po drugiej stronie Styles Photography. Kolejka ciągnęła się aż do rogu ulicy i wszyscy przepychali się, żeby tylko wejść do środka. Jeden facet miał nawet rozcięte czoło, ale uparcie stał przed drzwiami i taranował drogę, każdemu kto chciałby wejść przed nim. Przełknąłem ślinę i przebiegłem przez jezdnię. Poczekałem, aż mężczyzna wejdzie do środka i wkradłem się razem z nim.

Rules Where stories live. Discover now