Ryūnosuke Tanaka
Dzień jak codzień. Lato w pełni. Za oknem 30 stopni, a ty w koszulce w paski, [K.J] jeansach i czerwonym fartuchu przyjmowałaś kolejnych klientów klasycznym ,,Co podać?".
W te wakacje postanowiłaś nieco zarobić i zatrudniłaś się w okolicznej kawiarni. Codziennie przychodziłaś tu o 8:00 i siedziałaś do 16:30. Często tutaj przychodzili naprawdę przystojni chłopcy, którym aż chciało wcisnąć swój numer telefonu. Niestety nigdy nie miałaś śmiałości i marzyłaś, aby może to oni podali ci swój. Na twoje szczęście, a raczej jego brak, nigdy coś takiego się nie wydarzyło. Do czasu...
Dzisiejszy dzień zapowiadał się zwyczajnie. Klienci przychodzili i wychodzili. Rutyna. Lecz w pewnym momencie do lokalu przyszło kilku nastolatków, mniej więcej w twoim wieku. O ile się nie mylisz, są to członkowie okolicznej drużyny siatkarskiej. Byli strasznie wysocy... Jeden z nich miał chyba ze 185 cm. Zasiedli przy wolnym stoliku, a ty szybko do nich podeszłaś z notesem i długopisem.
-Dzień dobry! Co podać?- uśmiechnęłaś się serdecznie.
Goście spojrzeli w menu leżące na blacie. Chwilę zajęło im wybranie przekąski, ale wreszcie się zdecydowali.
-Ja poproszę gorącą czekoladę z bitą śmietaną!- wrzasnął niski rudzielec.
-Dla mnie ciastko m&m's i woda.- rzekł niski chłopak z wysoko postawionymi włosami.
-Dla mnie herbata malinowa i brownie.- dodał srebrnowłosy.
-A dla pana?- zapytałaś zerkając na łysego kolegę tamtych trzech. Zarumieniony odpowiedział:
-W-woda i makaroniki miętowe.- jąkał się.
Zapisałaś zamówienie, posłałaś im uroczy uśmiech i odeszłaś do lady.
Czułaś na sobie wzrok jednego z przybyłych, ale zbytnio cię to nie obchodziło. Podeszłaś do ekspresu i nalałaś gorącą czekoladę do kubka.Kilka minut później.
Położyłaś zamówienie na tacce i przyniosłaś je do odpowiedniego stolika. Ostrożnie podałaś wszystkim to, o co poprosili i poszłaś na zaplecze.
Od razu odpaliłaś fanpage Karasuno i odnalazłaś drużynę siatkarską. Swoją obecnością zaszczycili cię Hinata Shoyo, Sugawara Kõshi, Nishinoya Yuu oraz Tanaka Ryūnosuke. Obejrzałaś kilka ich zdjęć i filmików z meczy i naprawdę byłaś pod wrażeniem. Ten Yuu to niesamowity libero! Szybkie piłki rudzielca także niczego sobie. No i ataki Tanaki...mocne. Sawamura raczej niczym się nie wyróżniał, ale ma naprawdę słodki uśmiech.
Chwilę później usłyszałaś grupowe ,,Do widzenia" i trzask zamykanych drzwi. Natychmiastowo wróciłaś do stolików. Siatkarze sobie poszli. Przy ich opróżnionych naczyniach leżała zapłata i mała karteczka, której treść brzmiała:
873 299 381
Zadzwoń!
Ryūnosuke Tanaka ❤
Zdziwiona schowałaś wiadomość do kieszeni i powróciłaś do pracy.
Asahi Azumane
To jest chyba najgorszy dzień twojego życia! Pokłóciłaś się ze swoją przyjaciółką [I.P], dostałaś jedynkę z Chemii i dodatkowo uciekł ci autobus. Bezradna usiadłaś na ławce w okolicznym parku i zaczęłaś płakać. Schowałaś twarz w dłoniach i głośno szlochałaś. Nawet nie obchodziło cię to, że ktoś ze szkoły zobaczy cię w takim stanie. Miałaś już dosłownie wszystko w dupie.
W pewnym momencie poczułaś, że ktoś siada obok ciebie. Bałaś się spojrzeć, więc rozchyliłaś palce i rzuciłaś okiem na osobę po prawej. Był to chłopak. Wysoki, wysportowany z brązowymi włosami związanymi w kitkę i oczami w tym samym kolorze. Wyglądał na zmartwionego.
-Wszystko w porządku?- zapytał niepewnie.
Po usłyszeniu tych słów myślałaś, że wybuchniesz ze złości i smutku.
-Tak! Wszystko jest w jak najlepszym porządku!- wstałaś z zamiarem pójścia, ale zatrzymała cię ręka bruneta na twoim nadgarstku.
-Wiesz, kiedy się komuś wygadasz, to od razu jest ci lżej.- powiedział spokojnym tonem.
Spojrzałaś na niego ze łzami w oczach i z powrotem usiadłaś obok niego.Jakiś czas później...
To była niesamowicie długa rozmowa. Gadaliście na tej ławce przez 2 godziny bez przerwy. W międzyczasie dowiedziałaś się, że chłopak to Asahi Azumane- as szkolnej drużyny siatkówki. Jak się potem okazało, jest bardzo miły, wrażliwy i pomocny. Szybko znaleźliście wspólny język, a gdy przyszła pora pożegnania, oboje posmutnieliście.
-No to ja się będę zbierać.- rzekłaś, jednocześnie zakładając plecak na plecy.
-Szkoda, że to już, ale zawsze możemy popisać!- pokazał ci telefon przed nosem.
-No pewnie! Od razu po powrocie dodam cię na messengerze!- uśmiechnęłaś się serdecznie.
-Do zobaczenia [T.I]!
-Do zobaczenia Asahi!Bokuto Kõtarõ
Jest tyle ciekawych rzeczy do zrobienia: można posprzątać, spotkać się z kimś, pouprawiać jakiś sport! Tia...tylko że niestety brakuje ci motywacji do posprzątania twojego zasyfionego pokoju, wszyscy twoi ,,przyjaciele" jakby zapadli się pod ziemię i niezbyt miałaś chęć na jakąkolwiek aktywność fizyczną. A więc co ci pozostało? Książki. Masa książek. To była jedyna rzecz, na którą zawsze miałaś ochotę. Aktualnie twoim ulubieńcem jest dzieło Stephena Kinga ,,Śpiące Królewny". W pewnym sensie ucieszyłaś się, że możesz znowu ją poczytać. Bez zastanowienia spakowałaś książkę i telefon do torby i ruszyłaś w miejsce, w którym najlepiej ci się czytało- do lasu.
Jakiś czas później...
Usadowiłaś się pod ogromnym dębem i rozpoczęłaś czytanie. Otworzyłaś książkę na odpowiedniej stronie i zatopiłaś się w książkowym świecie. Oparłaś się o pień i relaksowałaś się. Wtem na twoją głowę spadł żołądź. Spojrzałaś się w górę, ale nie spostrzegłaś niczego szczególnego, więc wróciłaś do przerwanego zajęcia. I znowu...kolejny żołądź. I kolejny. I kolejny. Wkurzona zamknęłaś książkę i warknęłaś do siebie. Nagle usłyszałaś obok jakiś szelest. Otworzyłaś oczy, obróciłaś się i prawie zeszłaś na zawał. Obok ciebie wisiał białowłosy chłopak głową w dół. Uśmiechnął się głupkowato i rzekł:
-Hey! Hey! Hey! Co tam czytasz ślicznotko?- wymachiwał rękoma na wszystkie strony, jak jakiś popapraniec.
-Ahh!- przestraszona gwałtownie wstałaś i upuściłaś książkę. Zerknęłaś na nogi chłopaka. Trzymał się nimi niskiej gałęzi. Szczerze mówiąc przypominał ci sowę. Pewnie przez jego fryzurę.Cofnęłaś się, a on zeskoczył z drzewa i podał ci upuszczoną wcześniej książkę.
-Trzymaj!
Odebrałaś mu ją i ponownie wykonałaś kilka kroków w tył.
-Hej! Nie bój się mnie! Jestem Bokuto Kõtarõ, a ty?- zapytał pewny siebie.
-[T.I] [T.N]- odparłaś nieśmiało- Wiesz co...muszę iść. Narazie!- ulotniłaś się do domu wciąż wystraszona i zmieszana twoim nowym znajomym.Tsukishima Kei
Dzisiaj miał być twój pierwszy dzień w nowym liceum. Wstałaś wcześnie rano, ogarnęłaś się z wyglądu, zjadłaś śniadanie i zadowolona wyszłaś z domu. Szczerze mówiąc nie mogłaś się doczekać. Lubiłaś poznawać nowych ludzi i zawiązywać z nimi więzi. Liczyłaś na takie samo podejście z ich strony.
Pod szkołą...
I oto jest! Liceum Karasuno. Miejsce, w którym będziesz się edukować przez kolejne 3 lata twojego życia. Pewna siebie weszłaś do budynku. Placówka w środku była dosyć duża. Trochę obawiałaś się, że nie odnajdziesz swojej klasy, ale na szczęście przy wejściu wisiała tablica z rozkładem sal i pięter. Odnalazłaś na niej swoją i ruszyłaś w jej kierunku wciąż uważając, aby się nie zgubić. Przemierzałaś korytarze z podniesioną głową. Po kilku minutach odszukałaś swoje piętro, po którym poruszali się tylko pierwszoklasiści. Uczniowie raczej niczym się nie wyróżniali: przeciętne twarze i wzrost. No ale oczywiście znajdzie się zawsze ktoś, kto odbiega od tych standardów. I na twoje nieszczęście musiałaś na tego kogoś wpaść.
Był to blondyn w okularach. Przerażająco wysoki! Jak jakiś tytan! Kiedy na niego weszłaś (jak to brzmi xD) rzucił ci groźne spojrzenie. Aż się zlękłaś.
-Uważaj jak chodzisz!- powiedział.
-S-sumimasen! Nie sądziłam, że po tym piętrze chodzą także trzecioklasiści.- jąkałaś się.
-Jestem pierwszakiem.- osłupiałaś.
-Naprawdę?
-Ehh...Tsukishima Kei, klasa I c.- odprał obojętnym tonem.
-Oh! Jesteśmy w tej samej klasie! Mam na imię [T.I] [T.N].- uśmiechnęłaś się.- Idziemy do sali?
-No raczej musimy, bo wstawią nam spóźnienie.- prychnął.
-Więc chodźmy!- ruszyłaś przed siebie, ale zatrzymała cię dłoń chłopaka na twojej głowie.
-Klasa w tę stronę.- odwrócił cię i pokazał palcem w przeciwnym kierunku.
Spaliłaś buraka i udaliście się na lekcję.