Warszawa.
Do niedawna stolica wielkiej Rzeczpospolitej Obojga Narodów.
Teraz to część Prus.
Ten mały Niemiec postanowił właśnie tam ostatecznie rozwiązać kwestie naszego sąsiada. Niestety nie pozostało mi nic innego jak właśnie tam się udać. Droga zajmie mi i moim żołnierzom jeszcze jakieś kilkadziesiąt minut, a ja nie mogę się powstrzymać, aby w tym czasie trochę się nad sobą nie poużalać.
W końcu to wszystko miało należeć do mnie, cała Rzeczpospolita miała być moim protektoratem, moją własnością. Od lat odrzucałem wszelkie propozycje rozbiorów tych ziem, bo po co dzielić, skoro można utrzymać cały kraj, od Witebska po Poznań, w strefie własnych wpływów? Już byłem tak blisko, ten nieudolny król był na niemal każde skinienie Katarzyny, Panin robił wszystko, aby utrzymać ludzi w ryzach, a sam ten naród jest tak niezgodny, jedynie biją się między sobą, i sami do mnie przychodzą po pomoc.
A on. On musiał bezsilnie patrzeć, jak jego państwo przestaje do niego należeć. Jeszcze trochę, a byłby moim pachołkiem.
Ale wszystko musiało się spieprzyć.
Jego wiecznie niezdecydowani ludzie, którzy wcześniej wydawali mi się zaletą, zaczęli się buntować. Nie spodziewałem się, że będą do tego zdolni. Najpierw ta cała Konfederacja Barska, banda roszczeniowych idiotów i nieudolnych królobójców. Xa, jak już chcieli robić coś takiego, to chociaż mogli zrobić to porządnie. Ale może i dobrze, iż tak się zbłaźnili, tylko że moje plany o przejęciu całości obszaru Rzeczpospolitej legły w gruzach. Musiałem się zgodzić na te rozbiory. I tak, w 1772, nastąpił ten pierwszy. Боже мой (Mój Boże), jego zdruzgotana twarz była tak piękna, że mógłbym wpatrywać się w nią całą wieczność. Wiedział, że to kiedyś nastąpi, ale i tak nie mógł się z tym pogodzić. Nie mógł zaakceptować, że to ja wygrałem. Mimo to wciąż miałem nadzieję, że ten głupiec zobaczy, że jako mój protektorat będzie mu najlepiej i odda to, co mi należne bez walki, a on tylko mnie wyśmiał, mówiąc, że to jeszcze nie koniec.
I miał rację. To był tylko początek końca. W akcie desperacji dogadał się nawet z własnym pseudo-królem, uchwalili jakąś konstytucje czy coś takiego, wypowiedział mi wojnę. Mi, kiedy ja byłem dla niego taki dobry, pomimo tego, jak wiele zła mi wyrządził. Ale jego wojenka szybko upadła i nadszedł kolejny rozbiór, natomiast ten uparty muł nie odpuszczał. Jego własny król się go wyparł, a on dalej w to brnął. Razem z tym małym żołnierzykiem, Kościuszko czy jak mu tam, rozpoczął insurekcję. Ciekawe jak to jest walczyć, od początku wiedząc, że się przegra?
A teraz dobiega końca twój trzeci rozbiór Rzeczpospolito i nie mogę się doczekać, kiedy raz na zawsze udowodnię ci, kto tu rządzi.
Byłem tak pochłonięty myślami, że nawet nie zauważyłem, kiedy dotarliśmy na miejsce. Wszędzie widać pruskie wojska, a samo Królestwo chce spotkać się ze mną i Austrią w Zamku Królewskim. Ciekawy wybór miejsca muszę przyznać, widać, że bardzo nienawidzi Polaczka, skoro właśnie tam chce go upokorzyć.
Przed bramą zamku widzę tego niemieckiego mikrusa. Xex... gdyby Piotr nie był taką propruską pizdą, on też byłyby moim lennem, a nie współpracownikiem.
- Herzlich willkommen, mein Freund (Witaj serdecznie, mój przyjacielu) - Królestwo jak zawsze musiało się podlizać. Dobrze, niech ma respekt.
- Привет (Witaj) - opowiadam, schodząc z konia. Chwila, kogoś tu brakuje. - Gdzie jest Habsburg? - syczę poirytowany.
- Wkrótce powinien przybyć - mówi, starając się usprawiedliwić swojego "ukochanego" sojusznika.
- Jak to wkrótce? Ma do Warszawy znacznie bliżej niż ja! - ponoszę głos rozdrażniony.
CZYTASZ
Niechciane umiłowanie / countryhumans / Imperium Rosyjskie (X RON)
Short StoryRzeczpospolita i Imperium Rosyjskie od zarania swego istnienia byli wrogami. Niekończące się walki, bitwy, wojny pełne chwalebnych triumfów i upokorzeń były nieodzowną częścią ich pogmatwanej relacji, aż w końcu jeden z nich odniósł zwycięstwo nad d...