Dział 3

1.2K 57 0
                                    

- Musimy pogadać młoda panno.
- Niby o czym?
- Uciekłaś.
- I co ci do tego?!- krzyknęłam.
- Wiele!- zezłościła się.
Strażnicy zaczęli zwracać uwagę na mszę krzyki.
- Mam pewien pomysł.- powiedziała z uśmiechem moja matka.
Nigdy nie wiadomo czego się można po niej spodziewać. Ona po prostu jest nieprzewidywalna.
- Jaki?
- Stoczymy bitwę. Ty i ja.- zaproponowała.
Czekaj....Czy ona chce aby zmierzyła się z własną matką która jest postrachem wszystkich magicznych istot?
- Jeśli wygram już zawsze będziesz w pałacu i nie będziesz uciekać.
- Ale jeśli ja wygram pozwolisz mi na wychodzenie do lasu i gdy będę mieć osiemnaście lat oddasz mi tron.
Zaczęła rozsadzać moją propozycję.
- Niech ci będzie.
Wyszłyśmy na pole na którym często nasza straż ćwiczy. Na końcu stanęła moja mama. Dookoła nas zebrał się tłum ludzi. Z czego przeważająca część nie wie kim jestem. Tak naprawdę wie to tylko moja matka, generał straży, zastępca ganerała straży i zaufany doradca. Nikt więcej. Niektórzy wiedzą, że istnieje taka osoba którą jestem ja ale nikt nie wie kim jestem naprawdę.
Bo naprawdę jestem przyszłą królową zmiennokształtnych.
- Nie jest to bitwa na śmierć i życie. Ten który się podda lub zbyt długo będzie powalony przegrywa.- oznajmiła królową donośnym głosem.
Próbowałam znaleźć w jej oczach jakieś emocje. Jednak była za daleko więc nic z tego.
  Strażnicy ustawili się w kółku. Patrzą na mnie że współczuciem. Widzieli pewnie nie jedną walkę mojej matki. Zdaje im się, że znają wynik tej bitwy. Jednak może on być nie trafny. Gdybym się postarała mogłoby mi się udać.
- Wybieraj zwierzę.- zwróciła się do mnie.
No tak. Przecież nie mogę walczyć co chwilę zmieniając się w inne.
  Ale mój wybór był oczywisty.
- Zaczynamy!
Zmieniłam się w wybrane zwierzę. Moja mama zrobiła to samo. Pomimo tego, że byłyśmy takimi samymi gatunkami zwierząt to ona była ode mnie wiele większa.
  Pobiegła w moją stronę. Skoczyła w moim kierunku. Minęłam ją. Po chwili zaczęła się niezła jatka. I coś mi się zdaje, że tu obecni czegoś takiego jeszcze nie widzieli.
   Moja przeciwniczka próbowała mnie wywrócić bo potem by wygrała. Na pewno nie udało by mi się jej uciec.
   Nie wiem skąd poczułam się silniejsza. Pobiegłam w stronę mojej matki a ona upadła na ziemię. Moimi łapami uniemożliwiłam jej wstanie.
  Wygrałam.
Wszyscy byli zszokowani. Moja mama zmieniła się w człowieka. Ja zrobiłam to samo.
- Oto moja córka! Za niedługo zostanie ona waszą królową!- ogłosiła dumnie moja matka.
Poszła w moim kierunku.
- Wygrałaś. Więc spełni się to co chciałaś.
Przytuliłam ją. Ona nie odwzajemniła mojego uścisku ale ja się tym nie przejmowałam.
  Zmieniłam się w czarną panterę i pognałam w stronę lasu.
  To dziś dowiem się czegoś o moim ojcu. Przynajmniej tak mi się zdaje.
Mijałam wiele drzew, krzewów i roślin aż w końcu dotarłam na miejsce.
  Przed drzwiami stała Emilia. Była czymś zmartwiona. Poszłam do niej.
- Coś się stało?- zapytałam ją.
Szybko odwróciła się w moim kierunku. Gdy zobaczyła, że to ja uspokoiła się.
- Na szczęście to tylko ty.
- Co się stało?- ponownie zadałam to pytanie.
- Stado twojego ojca wypowiedziało nam wojnę.- powiedziała.
- Ale dlaczego?
- Bo  ich Alfa myśli, że to my mamy jego córkę.

Królowa zmiennokształtnych Opowieści tętniące życiem. Odkryj je teraz